Józefa i Antoni Danielczykowie mają godny podziwu staż małżeński. Ślubowali sobie przed ołtarzem 67 lat temu. Ich recepta na wierność jest prosta.
Zostali wyróżnieni podczas Dolnośląskiego Święta Rodzin, gdzie wygrali konkurs na najdłuższy staż małżeński. Niewątpliwie państwo Danielczykowie mogą służyć za wzór młodemu pokoleniu, które dzisiaj forsuje różnego rodzaju przedmałżeńskie testy, jak mieszkanie razem przed ślubem, seks, długi związek nieformalny, "żeby się lepiej poznać i sprawdzić, czy to to".
Dolnośląscy seniorzy z Krzyżowic od dawna zauważają, że kryzys dotyka współcześnie wiele małżeństw i nie są one już tak silne i trwałe, jak przed laty. A sami niedługo czekali ze ślubem.
- W życiu różnie bywa, ale trzeba się kochać i dobrze się sprawować, bez względu na to, czy masz 30 czy 70 lat. Uprzejmość i grzeczność to podstawa we wspólnym życiu, która wzmacnia miłość. Jak cię żona denerwuje, to się nie odzywaj, przeczekaj, zamiast kłótnią pogarszać sytuację - śmieje się pani Józefa.
Miała 17 lat, gdy zakładała swojego ukochanemu obrączkę na palec. Jej partner był wówczas o 2 lata starszy. Nie czekali, nie testowali się i stworzyli piękne, trwałe małżeństwo.
- Smuci mnie, że ludzie dzisiaj się nie szanują. Dopuszczają do sytuacji, które potem kończą się zdradą. Wolą sobie szukać czegoś "na lewo", zamiast pozostać wiernymi. My nigdy o rozwodzie nie myśleliśmy, ani przez chwilę. Było i jest nam dobrze ze sobą. Wiadomo, dochodzi czasem do sprzeczek, ale rozganialiśmy te chmury - opowiada pan Antoni.
Państwo Danielczykowie założyli rodzinę, która dzisiaj jest bardzo liczna. Mają 3 dzieci, 10 wnuków i 13 prawnuków. Wychowali je w niełatwych czasach.
- Jakoś się żyło i pracowało. Zauważam, że ludzie dzisiaj nie chcą pracować. Są roszczeniowi. Nie pracować, a otrzymywać. Kiedyś musieliśmy się sporo narobić, żeby utrzymać rodzinę, żeby żyć skromnie, ale godnie. Szanowaliśmy przez to siebie, pieniądz i wszystko, na co sobie uzbieraliśmy. A dzisiaj tak łatwo ludziom wiele rzeczy przychodzi, tak bez wysiłku, i to się odbija w ich postawie życiowej. Mieć, a nie być. Młodzi skaczą z kwiatka na kwiatek. Raz tu, raz tam. Przeciągają zawarcie sakramentu małżeństwa. Po co? - analizuje doświadczony mąż.
Oboje doskonale pamiętają swój ślub. - Wzięliśmy go w małej wiosce, w Osetnie. I fajne było nasze wesele. Chciałam wyjść za mąż i nie bałam się. Nie myślałam, czy to wcześnie czy późno. Na co było czekać, skoro się kochaliśmy? Wiara w Boga była i jest dla nas bardzo ważna. Dzięki niej także stworzyliśmy szczęśliwą rodzinę i trwałe małżeństwo. Bez Boga ani do proga - uśmiecha się J. Danielczyk.