O Wniebowziętej Maryi, której los jest zapowiedzią naszego, mówił ks. Rajmund Pietkiewicz w sanktuarium NMP Wniebowziętej w Ligocie Książęcej. W Eucharystii uczestniczyli pątnicy z Namysłowa, Wójcic i wielu innych miejscowości.
Co roku w naszej pielgrzymce uczestniczy więcej osób. Tym razem według wyliczeń pieszych pielgrzymów było w sumie 469; towarzyszyli nam także rowerzyści i osoby zmotoryzowane – mówi ks. Bartosz Barczyszyn, proboszcz parafii pw. św. Franciszka z Asyżu i św. Piotra z Alkantary. – Przeważająca część pątników pochodzi z obu namysłowskich parafii i dekanatów, są też osoby z dalszych miejscowości.
Po drodze modlą się Godzinkami, Różańcem, Koronką do Bożego Miłosierdzia, zbierają kwiat dla Maryi; jest dużo śpiewu i dużo radości – jak to na pielgrzymce. Trasa liczy ok.
– Ja idę po raz szósty, mój siedmioletni syn Błażej po raz trzeci – opowiada pan Paweł z Namysłowa. – Jest to zawsze szczególne duchowe przeżycie. Nigdy jeszcze nie wyruszyłem pieszo na Jasną Górę – choć mam taki zamiar. Na razie staram się co roku uczestniczyć w naszej namysłowskiej pielgrzymce i tak uczcić Maryję Wniebowziętą.
Aneta i Piotr z synami Tymoteuszem i Gracjanem przyjechali do Ligoty Książęcej z Chwałowic z okolic Jelcza-Laskowic. – Dołączyliśmy na swój sposób, na rowerach, do pielgrzymów. Skoro kilkanaście kilometrów od naszego domu jest takie święte miejsce, związane z tajemnicą Wniebowzięcia NMP, postanowiliśmy przyjechać – mówią.
Powitał wszystkich proboszcz, ks. Stanisław Nowak. Przypomniał, że mijają już 62 lata od poświęcenia kościoła i erygowania parafii w Ligocie Książęcej oraz 22 lata od ogłoszenia tej świątyni sanktuarium i koronacji obrazu.
– Pielgrzymi trud to szczególny wyraz miłości do Maryi – zwracał się do pieszych wędrowców. – Dzięki wam nasza uroczystość odpustowa zyskuje szczególny wymiar. Jest tu dziś nie tylko dużo nóg, które sporo musiały znieść w czasie pielgrzymowania, ale przede wszystkim wiele serc. Ważne są wasze serca wzniesione ku Bogu, skierowane do Maryi, ku niebu – gdzie z ciałem i duszą uczestniczy w radości życia wiecznego. Prośmy i my – dla nas i dla innych – o łaskę przebywania kiedyś w niebie.
* * *
Ks. Rajmund Pietkiewicz przewodniczący odpustowej Mszy św. przypomniał ogłoszony w 1950 r. dogmat o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny. Mówi on, że „po zakończeniu biegu ziemskiego życia” (bez precyzowania, czy było to „zaśnięcie” czy śmierć) została „z ciałem i duszą wzięta do niebieskiej chwały”.
Skąd wiemy, że została wniebowzięta? – Wnioskujemy o tym z Bożego słowa – wyjaśniał, podkreślając że wiara we Wniebowzięcie Maryi obecna była w Kościele od wieków.
Słowa o „matce mojego Pana” – wypowiedziane przez Elżbietę, matkę św. Jana Chrzciciela – oznaczają dosłownie „matkę Boga”. – Kościół wnioskuje, że skoro Jezus, Bóg i człowiek, wziął z Maryi ciało, to wypadało by było ono nieskalane grzechem. Jest Ona niepokalanie Poczęta, wolna od grzechu pierworodnego, a także od jakiegokolwiek innego grzechu – tłumaczył. – Skoro jest wolna od grzechu, to także od jego skutków, od rozpadu ciała.
– Los Maryi jest zapowiedzią naszego losu – podkreślił kapłan. My także kiedyś mamy dostąpić chwały zmartwychwstania. Ta prawda pomaga przetrwać cierpienia, choroby, prześladowania, śmierć bliskich osób. – Warto oddać życie dla Boga, bo jest życie wieczne – mówił, przypominając świadectwo męczenników.
Zachęcił, by wzywać pomocy Niepokalanej w walce ze złym duchem. Gdy w modlitwie „Zdrowaś Maryjo” wypowiadamy słowa „łaskiś pełna”, on czuje się upokorzony i wycofuje się – zostaje mu przypomniane, że był ktoś, kto pozostał „pełen łaski”, do kogo on, szatan, nie miał dostępu.
Na Mszę św. wiele osób przyniosło tradycyjne bukiety. Agata Combik /Foto Gość