Jak zachęcić dzieci, młodzież do udziału w Mszy św. i sprawić, by poszczególne jej części były dla nich pełnym treści zaproszeniem, wejściem w osobiste doświadczenie wiary? Jak wyjaśnić im, czym była ofiara Chrystusa?
Mówił o tym o. Rafał Huziarski SJ z Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe podczas warsztatów „Eucharystia jako ćwiczenie duchowe”.
Zauważył, że temat Eucharystii i poszczególnych jej części wiąże się z bardzo prostymi, życiowymi tematami jak: słuchanie Boga, pozwolenie, by On nas prowadził przez swe Słowo, postawa wdzięczności, ofiarowania się z Jezusem, pokój, zjednoczenie z Bogiem, przygotowanie się do wyjścia z Jezusem w świat.
O. Rafał zachęcał między innymi, by podczas zajęć zapraszać uczniów do przemyślenia, przemedytowania czegoś w milczeniu – puszczając im w tym czasie jakąś wyciszającą muzykę. Są tematy, co do których nie należy zachęcać, by dzielili się nimi publicznie, są inne – co do których zachęcać można. Trzeba tu cierpliwości. – Zakładam grupy medytacyjne wśród studentów i w tym gronie trzeba zwykle około roku, by zbudować „kulturę dzielenia” – wyjaśniał.
Przechodząc pokrótce przez poszczególne części Mszy św., jezuita zwrócił uwagę m.in. na akt pokuty. Czemu tak często nie jest on dla nas autentycznym aktem? Może nasze rozumienie zła, grzechu bywa zbyt ubogie? Zauważył, że zwykle koncentrujemy się na wzorcu zła, które można nazwać dominującym (grzeszność „zbója”) – gdy ktoś kradnie, zabija, aktywnie krzywdzi, chce dominować – jak Egipcjanie ciemiężący Żydów.
Istnieje jednak także wzorzec zła pasywny (grzeszność „słabego”) – jak u Izraelitów, którzy po wyzwoleniu z Egiptu stanęli u wrót ziemi Obiecanej, ale po powrocie zwiadowców, nie mieli odwagi tam wkroczyć. Bali się konfrontacji, walki. W tym wzorcu złem jest brak inicjatywy, niedobre podporządkowanie się, niepewność, złe dostosowywanie się, jakieś mechanizmy ucieczkowe, itd.
– I w jednym, i w drugim przypadku odpowiedzią Boga jest „wyjście” – ratunek, wskazanie drogi wyzwolenia, i przymierze, wskazanie zasad dalszej wędrówki – mówił prelegent, zachęcając, by zaprosić uczniów do refleksji nad owymi wzorcami. Wtedy mówiąc: „moja wina” w czasie aktu pokuty w ramach Mszy św., zyskają nową świadomość, za co wyrażają skruchę.
Zachęcił również, by rozróżnić poczucie winy legalistycznej (złamany przepis, przykazanie) od moralnej. Dopiero gdy dostrzegamy, co jest w praktyce owocem złamania jakiejś normy, rozumiemy zło danego czynu. Czasem dopiero widok trupa w czarnym worku pozwala zrozumieć, czemu służą przepisy drogowe. „Grzechy są wirtualne, ale trupy realne” – jak mawiał przyjaciel o. Rafała.
Jezuita przekonywał, że warto ukazać uczniom sens ofiary Chrystusa, która uobecnia się w Eucharystii. Zauważył, że zwykle pojmujemy ów sens w kontekście „zastępstwa w karze”. Jest to spojrzenie niebezpieczne – może sprawić, że postrzega się Boga Ojca jako sadystę, który czuje potrzebę „wyładowania” na kimś swojego gniewu, „wyżycia się”, a Jego niewinny Syn podejmuje ofiarę, by Mu to umożliwić, by go usatysfakcjonować.
O. Rafał ukazał inną spojrzenie na śmierć Jezusa. – Krzyż jest „miłością do końca”. Jezus wcale nie szuka śmierci, Ojciec też jej nie chce. Natomiast chce, by Syn głosił do końca swoje przesłanie – wyjaśniał. To konsekwentne głoszenie Ewangelii, przesłania miłości, doprowadziło do krzyża. Jezus głosił, że Bóg jest Ojcem wszystkich, że wobec Niego nie ma lepszych i gorszych, że On sam jest bramą, przez którą wchodzi się do nieśmiertelności. Głoszenie takich treści sprawiło, że niektórzy – jak faryzeusze, uczeni w Piśmie – poczuli, że ich wyjątkowa pozycja jest zagrożona. To nieuchronnie doprowadziło do śmierci Jezusa. Jednak celem Boga nie była śmierć, była miłość.
– Poczułam się zaproszona, by nie tyle zachęcać dzieci do opowiadania, o czym usłyszeli w danym tekście biblijnym, ale co osobiście w związku z nim przeżyli – mówiła jedna z uczestniczek spotkania.
– Taka forma Wrocławskich Dni Duszpasterskich z warsztatami, z podsuwaniem nam praktycznych narzędzi pracy z uczniami, jest dla nas cenniejsza niż same wykłady – podkreślają katechetki Jola i Anna. – Zachęcenie dzieci, by chciały uczestniczyć w Mszy św. to wielkie wyzwanie – zwłaszcza jeśli w rodzinie nikt (albo na przykład tylko babcia) nie namawia je do tego. Nie mają doświadczenia przeżywania Eucharystii. Jeśli chcemy porozmawiać z nimi na temat czytań mszalnych z danej niedzieli, muszą je usłyszeć na lekcji, w kościele wysłucha ich niewielu z nich. W czasie tych warsztatów mogliśmy porozmawiać o konkretnych sposobach ukazania im, co Msza św. wnosi w życie konkretnej osoby. A najpierw trzeba samemu tak przeżywać Eucharystię. To pierwsze zadanie.
Dal wielu uczniów Eucharystia to zupełnie obca rzeczywistość - zauważają katecheci. Agata Combik /Foto Gość