Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Bóg ma dobry zasięg

Po wakacyjnej przerwie wracamy do naszego cyklu z rozważaniami "Nim rozpocznie się niedziela". To dobry wstęp do owocnego przeżycia niedzielnej Eucharystii. Rozważania przygotowuje duszpasterz akademicki o. Oskar Maciaczyk OFM.

Gdy czytamy poszczególne fragmenty Ewangelii, widzimy Jezusa, który zanim dokona cudu wobec człowieka, wpierw pochyla się nad nim. Pochyla się - czyli słucha spotkanego człowieka, przygląda się mu, wchodzi w jego cały świat, w jego codzienność, dostrzega jego problem i całą nędzę, by w końcu swoją Bożą mocą przemieniać jego życie. Jezus robił wszystko, żeby przybliżyć się do każdej osoby i móc objawić nieogarnioną miłość Boga. Spotykał się także, a może przede wszystkim z tymi, z którymi według faryzeuszów i uczonych w Piśmie spotkać się nie powinien.

Były przecież w czasach Jezusa grupy społeczne, które stanowiły margines społeczeństwa. Można powiedzieć, iż byli "poza zasięgiem" wszystkich przywilejów cywilizowanego świata. Uznawani byli również za tych, którzy są "poza zasięgiem" Bożego działania. Rzeczywistość zbawienia i tego wszystkiego, czym może Bóg obdarzyć człowieka w życiu doczesnym nie były według przekonań pobożnych Żydów dla ludzi z tego marginesu.

Kluczem do dobrego zrozumienia przypowieści z poprzedniej niedzieli o wywyższaniu się i poniżaniu się oraz tej z dzisiejszej liturgii niedzielnej o pierwszym i ostatnim miejscu na uczcie, jest moment nauki o tym, kogo należy zapraszać do siebie. Jezus mówi, że jeżeli wystawiasz wieczerzę, to nie zapraszaj swoich, ale ludzi pozostających na marginesie. Za takich uchodzili właśnie ubodzy, ułomni, chromi.

Jezus przecież, jak czytamy w innych miejscach Ewangelii, jada właśnie z grzesznikami i celnikami (Łk 15,2), z tymi uznawanymi za będących "poza zasięgiem" Boga. Jeżeli ktoś uważa, że Mesjasz w tym momencie popełnia karygodny błąd, to rodzi się pytanie, po co przyszedł Syn Boży na ziemię? Dla nie-grzeszników? Jeżeli tak, to nie musiałby w ogóle przychodzić, nauczać, uzdrawiać, odpuszczać grzechów, cierpieć, umierać i zmartwychwstawać.

Uczta tutaj na ziemi wciąż trwa, bo Kościół Jezusa Chrystusa ożywiany mocą Ducha Świętego wciąż żyje. Na tej uczcie my - biesiadnicy - nie jesteśmy wolni od pokus, o których konkretnie mówi Jezus. Jesteśmy zatem wezwani do "okrojenia" pychy wobec Boga, bo "są ostatni, którzy będą pierwszymi i są pierwsi, którzy będą ostatnimi". Z postawą wobec Boga łączy się postawa wobec bliźniego. Chodzi o "okrojenie" pychy wobec bliźniego. Pycha nie sprzyja byciu akceptowanym, pokochanym, szanowanym i tolerowanym. Pycha pcha do stołów z okrzykiem radości: "to wszystko dla nas i tylko dla nas, bo to właśnie my i tylko my jesteśmy tego godni".

Czy są dzisiaj ludzie, którzy szukają Kościoła i pragną wspólnoty? Tak, są! Jako duszpasterz młodzieży i studentów mogę stwierdzić, że są dzisiaj tacy. Wielu z nich mówi jednak: "chcemy odnaleźć się w Kościele, ale czujemy się jakby nie u siebie". To są ludzie, którzy przez biesiadników "lepszych miejsc" poczuli się niegodnymi "Bożego zasięgu". Bo zwyciężyła niestety pycha.

Jeżeli Jezus dzisiaj przechodziłby ulicami naszych miast i wiosek, czyż nie poszedłby właśnie do tych, którzy nie radzą sobie ze swoimi słabościami, nałogami, zniewoleniami, ze swoim grzechem? Czy nie poszedłby właśnie do tych, którzy przygnieceni są do ziemi przez najróżniejsze ciężary i często przez takie ze swojej głupoty?

Jezus jednak chodzi dziś po tej ziemi, gdyż żyje w swoim Kościele. Wciąż chce słuchać grzesznika, wciąż chce na niego patrzeć, pochylać się nad nim, rozumieć go. Jezus wciąż chce, żeby ten człowiek czuł się na uczcie, jak u siebie, bo w końcu jest zaproszony. Prorokami naszych czasów okazali się zatem ostatni papieże, którzy wskazując na potrzebę Nowej Ewangelizacji mówią za Jezusem:

"Zaprośmy tych, którzy coś stracili ze swojej wiary, dla których Ewangelia jest przebrzmiała. Zaprośmy tych, którzy zawiedli się na Kościele, może zgorszyli się. Zaprośmy tych, którzy poczuli się niegodni spotkania we wspólnocie Kościoła. Zaprośmy tych, którzy myślą, że Bóg nie chce już ich znać, bo nie są w stu procentach dobrymi ludźmi. Zaprośmy ich… bo po to przyszedł Syn Boży na ziemię, żeby posłuchać, spojrzeć, pochylić się…, żeby być Zbawicielem".

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy