Życie w Białym Dunajcu biegnie pełną parą. Studenci - uczestnicy Obozu Adaptacyjnego Duszpasterstw Akademickich Wrocławia i Opola - na pewno się nie nudzą. Co się działo w ostatnich dniach?
Drugiego dnia obozu odbyła się pielgrzymka na Wiktorówki. Pogoda była niesprzyjająca - padał deszcz. Mimo trudności zdecydowaliśmy się wyruszyć. W drodze wybrzmiewały pieśni uwielbienia, modlitwy i konferencja ks. Marka Leśniaka. Ze względu na złe warunki atmosferyczne trasa pielgrzymki została skrócona.
Dalszą część tygodnia wypełniły wyczekiwane górskie wędrówki - studenci wędrowali w małych duszpasterskich grupkach pod opieką [przewodników] turystycznych. Pogoda poprawiła się - mogliśmy wyjść nawet na najwyższe szczyty. Nie brakło też nietypowych przygód.
Jedna z grup chaty DA "Dominik" wybrała się na szlak w kierunku Czerwonych Wierchów. Podczas odpoczynku na Małołączniaku dołączył się do nich pies, jednak nigdzie w pobliżu nie było widać jego właściciela. Ponieważ na szlaki Tatrzańskiej Parku Narodowego nie można wprowadzać psów, wywołało to lekkie zdziwienie. Grupa ruszyła dalej, ale chwilę później pies znowu się pojawił. Została więc podjęta decyzja, aby zadzwonić do TPN-u i zapytać, co w takiej sytuacji. W odpowiedzi poproszono, aby sprowadzić psa na dół. "Dominiki" nie wahały się ani chwili. Z krótkiej liny zrobiły smycz i bezpiecznie doprowadziły psa do leśniczego. Dominikanie to w tłumaczeniu "psy Pańskie". Nic więc dziwnego, że dominikańska grupa wiedziała, jak się zachować.
W piątek, gdy pogoda znów się popsuła, ze względów bezpieczeństwa studenci wybrali "trasy" dużo łatwiejsze - do aquaparku, na kręgle bądź do centrum Zakopanego.