W 80. rocznicę napaści ZSRR na Polskę Sybiracy na całym świecie obchodzą dzień pamięci o katordze, jaką przeżyli. We Wrocławiu uroczystość upamiętniająca tę tragiczną datę rozpoczęła się Mszą św. w kościele św. Bonifacego. Kolejna jej część odbyła się pod pomnikiem Zesłańcom Sybiru.
Pamiętam. Moja mama opowiadała mi o tym dniu. Wtedy Rosjanie wkroczyli na nasze tereny, na Kresy Wschodnie, skąd pochodzę. Była niedziela. Rodzice mieszkali na wsi, więc jechali bryczką do kościoła. Ksiądz podobno wiedział, że coś jest nie tak, że coś niedobrego się dzieje. Kiedy wracali, na polnej drodze naprzeciw siebie ujrzeli maszerujących żołnierzy radzieckich. To było straszne. Właśnie dziś, 17 września, wspominam moją mamusię. Jej strach, o którym nam opowiadała, przed tymi wojskami - mówi Irena Kuchland, jedna z zesłańców wrocławskich.
17 września 1939 r. Związek Radziecki złamał zapisy prawa międzynarodowego i bez wypowiedzenia wojny wkroczył na terytoria polskie, które od 1 września od zachodu były okupowane przez III Rzeszę. Właśnie wtedy rozpoczął się okres przymusowych przesiedleń ludności zamieszkującej Kresy, trwający przez lata.
Ludzie zsyłani byli do łagrów, do morderczej pracy w kopalniach, w głąb dzikiej Syberii, gdzie warunki do życia były tragiczne. Bez jedzenia, bez picia, bez jakiejkolwiek pomocy znaleźli się na nieludzkiej ziemi, która miała stać się ich grobem. Każdy radził sobie tam jak tylko mógł. Żywiono się wszystkim, co znaleziono. Gotowano zupy z pokrzyw, ziół, kory. Wielu z mężczyzn trafiło do słynnej Armii Andersa, która w bohaterskiej bitwie zdobyła Monte Casino. Jednak nie wszyscy mieli szczęście, choć każdy od początku miał nadzieję.
- To dla mnie bardzo smutny dzień. Po tym jak zostaliśmy wywiezieni na Syberię, moje dwie siostrzyczki, rodzona i cioteczna, niestety zmarły. Nie wytrzymały. Ja wróciłam. Było nas dziewięcioro. W tej chwili jestem już tylko ja - dodaje Irena Kuchland.
We wrocławskim kościele św. Bonifacego Sybiracy, zaproszeni goście, wojsko, harcerstwo, uczniowie, wszyscy modlili się w intencji tych, którzy doświadczyli okrucieństwa wynikającego z napaści ZSRR na Polskę. Mszy św. przewodniczył wikariusz generalny metropolity wrocławskiego ks. Adam Łuźniak.
- Jesteśmy tu, by modlić się, by upamiętnić tych, którzy oddali życie, niewinne ofiary. Tych, którzy w jakiś sposób tworzyli podwaliny naszej świadomości narodowej. Tych, dzięki którym możemy prosto w oczy patrzeć zarówno naszym sąsiadom ze wschodu jak i z zachodu. Możemy uczciwie i prosto w oczy popatrzeć, bo taką mamy historię, bo tak kształtuje się nasze życie narodowe. To nie jest dzieło przypadku, że tak nas ukształtowała historia. Historia nie jest siłą bezosobową, historię tworzą ludzie i tego musimy być świadomi - mówił.
- Z Bogiem możemy być nawet w piekle szczęśliwi. Tak mówiła św. Teresa z Avila. To Bóg daje nadaje pełną wartość życia. Nawet w piekle tej ziemi możemy być szczęśliwi z Bogiem. I nawet po Sybirze, po innych strasznych katorgach, które dzisiaj też się dzieją. On może uleczyć wszystkie nasze rany i przemienić je w niewyobrażalne dobro - podkreślał ks. Jerzy Żytowiecki, proboszcz parafii pw. św. Bonifacego.
Po uroczystej Mszy św. wszyscy zebrani udali się pod pomnik Zesłańcom Sybiru, gdzie przemawiali licznie zgromadzeni goście. Był to również czas wręczenia odznaczeń. Decyzją Szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych medalem "Pro Bono Poloniae" uhonorowany został Ryszard Janosz. Natomiast medal "Pro Patria" otrzymali: Helena Bagińska, Andrzej Dominik, Maria Janczak oraz Tomasz Korczak.
- Kiedy zbieramy się tu wspólnie, by uczcić ten dzień, czuję łączność, braterstwo z wszystkimi ofiarami zesłania. Należę do Związku Sybiraków, więc wspominamy, bo łączy na taka sama dola. Ja byłam w Kazachstanie, inni głębiej na Syberii, a jeszcze inni gdzieś w kopalniach rudy, ale wszyscy dzieliliśmy podobny los. Najpierw jazda wagonami bydlęcymi w tamtą stronę. Potem radosny powrót, choć wagony wcale nie lepsze - wspomina Irena Kuchland.