Rozważania z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na XXVIII niedzielę zwykłą przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Historia naszego życia to oś czasu, na której znalazło się wiele wydarzeń. Każda chwila z całym swym bagażem doświadczeń była niewątpliwie na bieżąco przeżywana. Wydarzeniom towarzyszyły najróżniejsze emocje. Nie brakowało różnych reakcji i decyzji, których konsekwencje może po dziś dzień dźwigamy. A gdyby tak spojrzeć na tę oś czasu jeszcze raz? A gdyby tak spojrzeć z perspektywy naszego dzisiaj na to wszystko, co wydarzyło się w życiu? Co wtedy widzimy?
Kiedy w 1997 r. znaczną część Polski dotknęła wielka powódź, wielu płakało i cierpiało. Nic dziwnego, w końcu ludzie tracili swoje domy, dorobek całego życia. Co wtedy czuła pewna dziewczyna z Wrocławia, której dziś powódź kojarzy się jeszcze inaczej niż tylko z zalanym domostwem i utratąa mienia? Czuła wtedy pustkę, rozgoryczenie i wielką złość wobec Boga. Kiedy dzisiaj pytana jest o powódź sprzed dwudziestu lat, odpowiada: „Dziękuję Bogu za powódź. Wiem, że dla wielu była ona ogromnym spustoszeniem, ale muszę powiedzieć, że gdyby nie powódź, gdybyśmy nie utracili wszystkiego, moi rodzice rozeszliby się. Oni mieli się wtedy rozejść. Utrata wszystkiego na skutek powodzi zatrzymała ich razem przy nas – dzieciach. Oni są razem do dzisiaj”.
Dzisiaj Jezus akcentuje wdzięczność. Dziesięciu zostało uzdrowionych, a tylko jeden wrócił podziękować. Dzisiejsza liturgia prowokuje nas do rachunku sumienia, w którym akcent zostanie położony na pytaniu: czy jestem wdzięczny Bogu? Czy nie jest tak, że wtedy, kiedy działy się różne rzeczy w moim życiu, szedłem przed siebie jakby z klapkami na oczach, nie widziałem tego, co tak naprawdę Bóg robi w moim życiu. Dopiero dzisiaj z perspektywy czasu mogę zobaczyć, ocenić, wyciągnąć wnioski i podziękować Bogu za to wszystko, co robi w moim życiu, nawet przez trudne doświadczenia, których sam dopuszcza (choć nigdy nie można powiedzieć, że Bóg jest źródłem zła).
Wzorem postawy zaufania Bogu i wdzięczności wobec Niego jest Maryja. Czy rozumiała wszystko, co dzieje się w jej życiu? Niekoniecznie, bo to, co działo się w jej życiu, wymykało się ramom ludzkiej logiki. Ewangelista pisze natomiast, że zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je głęboko w sercu. To znaczy, że ufała, iż przyjdzie taki dzień, kiedy wszystko zrozumie. Towarzyszyła zatem apostołom po zmartwychwstaniu swojego Syna i zobaczyła Kościół, który żyje dzięki Jezusowi Chrystusowi.
Może warto dzisiaj spojrzeć na oś czasu swojego życia jeszcze raz i zobaczyć coś inaczej, jakby z lotu ptaka, zobaczyć więcej. Może czasami okazać się, że jestem jednym z dziewięciu, na którego wdzięczność i uwielbienie Bóg czeka. Spojrzeć na swoje życie oczami wiary, to spojrzeć oczami samego Boga. Takiego spojrzenia nie boi się na pewno ten, kto cieszy się duchowym zdrowiem.