Niby mamy do czynienia z twardymi liczbami, a widzimy jak na dłoni, że ile ludzi, tyle analiz i wniosków. Kto dobrze rozkodował wyniki wyborów parlamentarnych?
Przecież wszyscy obserwujemy te same słupki, których nie da się oszukać. 0 jest 0, a 1 jest 1. Wiadomo, ilu mamy w Sejmie posłów z tej partii, a ilu tamtej, jak układają się siły w Senacie. A jednak czasem mam wrażenie, jakbyśmy żyli obok siebie i jednocześnie w co najmniej kilkunastu różnych światach.
Otwieram stronę X - tam Prawo i Sprawiedliwość ma taki sam wynik jak na stronie Y, ale jednak relacja z tych dwóch źródeł wygląda kompletnie inaczej. W pierwszym przypadku mowa o deklasacji rywali przez partię Jarosława Kaczyńskiego, o wygranej z rekordowym poparciem, o ponowionym sukcesie. Już nie ma Polski podzielonej, bo zwyciężyli prawie w każdym województwie nawet w takich bastionach liberalno-lewicowych jak lubuskie i dolnośląskie. I jeszcze ta frekwencja - najwyższa od 1989 roku! To dużo mówi i tylko wzmacnia wynik. Polska dosłownie nie chce innych rządów.
Ok. A teraz jedno kliknięcie myszki i czytam z kolei, że...
Wprawdzie PiS osiągnął dobry wynik (po co pisać, że wygrał), ale… długo nie było wiadomo, czy będzie rządził samodzielnie. Wszystko jest na granicy i wtedy być może jego rząd upadnie, bo to partia kompletnie bez zdolności koalicyjnych, a więc jej koniec jest bliski. Następne wybory już na pewno weźmie Platforma bez dwóch zdań, bo… taki jest trend i on się utrzyma. Poza tym, co to za demokracja, skoro wygrał PiS, który notorycznie łamie prawo. Od prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka słyszę: „To porażka demokracji, porażka tożsamości. Nie udało nam się zbudować społeczeństwa obywatelskiego, dla którego ważne byłyby wartości demokratyczne”. I w ogóle co z tego, że na Dolnym Śląsku wygrał PiS (i to nieznacznie), jak we Wrocławiu wciąż panuje Koalicja Obywatelska (już znaczniej).
Czytam i przecieram oczy. Czy to były te same wybory? I w których ja głosowałem?
Może jeszcze coś z wrocławskiego podwórka:
Zaskakujący (raczej dla wszystkich stron politycznych) był wynik Mirosławy Stachowiak-Różeckiej w porównaniu do liczby głosów oddanych na Grzegorza Schetynę. Jedynka PiS-u we Wrocławiu dostała ponad 91 tys. głosów, podczas gdy lider PO ok. 67 tysięcy. Różnica spora.
Jedni piszą z zachwytem: sensacja, przełom, czyli kompromitacja i upadek Schetyny.
Inni z wielką pieczołowitością odnotowują: może i przegrał ogólnie, ale za to zmiażdżył PiS w więzieniach wrocławskich, bo krzyżyk przy jego nazwisku skreślił co czwarty skazany.
Cóż, w sumie to... ten ostatni fakt też można interpretować dwojako, a może i trojako. Jak wszystkie liczby wyborcze… A jak jest naprawdę? Zapewne jeden Pan Bóg wie. Punkt widzenia zależy od punkt siedzenia. Jednak czasem warto wstać i ochłonąć na chwilę. Pozamykani w swoich bańkach nigdy nie dojdziemy do porozumienia.