Rozważania z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na XXIX niedzielę zwykłą przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Jezus zapytał swoich uczniów: "Czy jednak Syn Człowiek znajdzie wiarę, gdy przyjdzie?". Pytanie to padło w kontekście przypowieści o wdowie i nielitościwym sędzim. Tym razem nauczanie Jezusa ukierunkowane jest na temat modlitwy jako pewnego wyrazu wiary. Jezus poucza, że nie wystarczy pomodlić się raz lub dwa razy, ale pokazuje, że trzeba stać się człowiekiem modlitwy, a nawet stać się samą modlitwą. Czy modlitwa jest dodatkiem do naszego życia? Czy modlitwa jest jedynie dodatkiem do wiary?
Niektórzy pytają, kto w ogóle wymyślił modlitwę. Poszukiwania może idą w stronę wielkich ludzi Kościoła, może poszukujemy twórców rzeczywistości, jaką jest modlitwa, wśród papieży, biskupów, kiedy to pomysłodawcą modlitwy nie jest żaden człowiek. Widzimy to świetnie w opisie stworzenia człowieka. Pierwszym, który odzywa się, nie jest człowiek, ale sam Bóg. To Bóg rzekł pierwszy do człowieka, błogosławiąc mu. Bóg inicjuje dialog. To On pierwszy tworzy relację miłości. Podobnie widać to w dramatycznej sytuacji, kiedy Adam i Ewa zgrzeszyli. To nie ludzie szukają Boga, żeby zacząć z Nim rozmawiać o tym, co się stało, ale to Bóg ich szuka i woła pytając: "Adamie, gdzie jesteś?".
Modlitwy nie wymyślił człowiek. Bóg pragnie dialogu, relacji, przyjaźni, miłości. On pierwszy odzywa się do nas. Szuka nas. Mylimy się, kiedy stawiamy się w miejsce inicjujących modlitwę, twierdząc, że to my naprzykrzamy się Bogu ze swoimi sprawami. Bóg chce, żebyśmy żyli w przekonaniu, że od Niego wszystko pochodzi, że od Niego idziemy i do Niego wszystko zmierza. Bóg chce, żebyśmy byli ludźmi modlitwy niezależnie od tego, co się teraz w naszym życiu dzieje.
Więcej się modlić i być człowiekiem modlitwy nie oznacza zaniedbywania swoich codziennych obowiązków dla odmawiania modlitwy. Być człowiekiem modlitwy to uznać, że modlitwa, do której zaprasza Jezus, nie jest jedynie odrębną czynnością, ale polega na wypracowaniu w sercu nieustannego poczucia relacji przyjaźni z Bogiem, którą On wciąż inicjuje.