Młode małżeństwo Kopczyków żyje w czystości małżeńskiej i nie wstydzi się tego. Dla nich to była świadoma decyzja podjęta jeszcze przed ślubem, ale nie dlatego, że "ksiądz tak mówił".
Anna i Paweł Kopczykowie poznali się na rekolekcjach Ruchu Czystych Serc i postanowili we wspólnym życiu wdrażać ideę czystości. Najpierw w związku, w narzeczeństwie, a potem w małżeństwie.
Czystość małżeńska ich zdaniem jest naturalną kontynuacją czystości przedmałżeńskiej i nie zawiera się tylko w niestosowaniu antykoncepcji. Wiąże się wieloma innymi aspektami.
- Przede wszystkim warto poznać naturalne metody planowania rodziny oraz argumenty za i przeciw. Bo nam się na początku wydawało, że mamy do czynienia po prostu z katolicką wersją antykoncepcji, a to spłycanie sprawy. Sami rozważaliśmy taki problem, czy to dobrze, jeśli będziemy stosować antykoncepcję, ale w razie gdyby ona nie zadziałała, to jesteśmy otwarci na życie, przyjmujemy to bez wahania. Czy taka postawa jest w porządku? - wspomina Anna Kopczyk.
Rekolekcje Ruchu Czystych Serc rozwiały ich wątpliwości, że akt małżeński w pełni powinien być otwarty na życie, a w antykoncepcji w założeniu nie ma postawy rodzicielstwa. Istnieje jedność między małżonkami, ale w oderwaniu od głównego celu - przekazywania życia.
Wrocławianie już w narzeczeństwie formowali się według idei czystości i wiedzieli, że w małżeństwie również są pewne ograniczenia i zasady dotyczące seksualności, że wchodzi już wspólny rytm rodzinny. Byli na to przygotowani i zbierają tego owoce.
- To nie jest tak do końca, że nagle po ślubie wszystko w temacie współżycia można. Dla mnie wejście w małżeństwo było niesamowitym starciem z własnym egoizmem. Cały czas musimy się wyzbywać tego skupienia na sobie, na swoich przyjemnościach. Czystość to postrzeganie drugiej osoby nie przedmiotowo, ale podmiotowo. Bycie dla niej, a nie wykorzystywanie jej do własnych zachcianek - tłumaczy Anna.
- Dla mnie ważne stało się poznanie fizjologii organizmu kobiety i dostosowanie się do niego. Pogodzenie się w tym życiowym kalendarzu z czasem wstrzemięźliwości jest okazaniem szacunku. Tu pomaga przeżyty w czystości czas narzeczeństwa, w którym kształtowaliśmy swój charakter. Przecież w każdej chwili może pojawić się czas choroby, zagrożona ciąża, czy okres połogu, kiedy nie możemy współżyć. I jak sobie z tym poradzić? Szybko wychodzi szacunek do siebie nawzajem lub jego brak, pewne poczucie godności. Czasem przez to zdarzają się zdrady - wyjaśnia Paweł Kopczyk.
3-letnie małżeństwo przyznaje, że ma znajomych, dla których ten styl życia to zupełna abstrakcja, coś niemożliwego do przejścia, głownie ze względu na popularną dzisiaj filozofię dopasowania się do siebie przed ślubem. Czystość traktują jak więzienie, nakładanie jakichś kajdan.
- Rekolekcje Ruchu Czystych Serc otworzyły mi oczy. Na pierwszy rzut oka można myśleć, że to bez sensu, ale poznałem dobrze konsekwencje rozwiązłości, skutki uboczne antykoncepcji, te bezpośrednie i długofalowe, oraz społeczne zalety czystości. Strefa seksualna bardzo mocno wpływa na postrzeganie człowieka. Seksem często zamiata się problemy pod dywan, zamiast rozmawiać - dodaje mąż i ojciec.
Kiedy Anna zaszła w ciążę, zdiagnozowano u niej nadkrzepliwość krwi. Gdyby się okazało, że wcześniej stosowała antykoncepcje, doszłoby do zakrzepu krwi w młodym wieku, który mógłby skończyć się dla niej tragicznie.
- My sobie zdajemy sprawę, że młodych ludzi nie przekonuje argument: „Bo Kościół tak uczy”, „Bo Ksiądz tak mówi”. Dlatego mówimy o rozwoju komunikacji w związku, kwestiach zdrowotnych. Wiele osób uważa się za racjonalistów i warto im pokazać badania naukowe, które pokazują skutki antykoncepcji hormonalnej, system działania np. spirali jako środka wczesnoporonnego. Te informacje dają do myślenia - opowiada P. Kopczyk.
Okres nawet krótkiej wstrzemięźliwości wymaga może i wysiłku, ale pojawia się cenny aspekt oczekiwania, który nie pozwala wpaść w rutynę, wprowadza więcej pozytywnych emocji.
- Widzimy, że modna staje się ekologia. Ludzie naprawdę poświęcają wiele uwagi i starań, żeby nie używać plastiku, ale nie mają problemu z tym w kwestii seksualności, żeby np. faszerować się chemią. Swoją drogą, obserwacja cyklu, metody naprotechnologii, którą wielu lekarzy odrzuca, pomogły nam w poczęciu dziecka i utrzymaniu mojego zdrowia - stwierdza żona i matka.
Zaznacza, że przyjęcie stylu życia w czystości wiąże się już z poważnym traktowaniem wiary, zaakceptowaniem w całości, a nie wybiórczo nauczania Jezusa i Kościoła. Bo ludzie może i praktykują religię, ale często ustawiają prawdy wiary pod siebie, biorą tyle te, które im pasują.
- Nie ma co ukrywać, że czasem trzeba zagrać va banque, zaryzykować i zaufać Bogu. Ja stopniowo widziałem efekty działania Boga u siebie i u ludzi. Wtedy zaufałem także na następnych etapach życia. I widzę teraz dobre owoce w małżeństwie - podsumowuje małżonek.