Każdy ma swoje własne Camino, jedyne i niepowtarzalne. Na moim stanęła między innymi ona - mama św. Jakuba, być może ciocia Pana Jezusa: św. Salome, która wspominana jest w liturgii, jak św. Jan Paweł II, 22 października.
Szliśmy w grupie osób z różnych stron, razem z Kubą Pigórą, miłośnikiem Camino z Sobótki, ks. Konradem Góralem z Wiązowa.
Każdy kilometr to barwny rozdział opowieści pełnej niespodzianek, ale w katedrze w Santiago de Compostela, przy grobie Apostoła, słucha się jej szczególnie uważnie. Co można usłyszeć?
Że jestem w domu. Że „moja” katedra, wrocławska, jest tak naprawdę niedaleko hiszpańskiej. Jest wpisana w dziedzictwo Dwunastu, a sznur muszli (jedną z nich kryje również w swoim wnętrzu) dodatkowo wiąże ją z grobem Apostoła; „podłącza” do sieci dróg, które oplotły przed wiekami chrześcijańską Europę. Że św. Jakub, jeden z najbliższych przyjaciół Jezusa, jest i dla mnie kimś bardzo bliskim.
Kiedy na jednej z uliczek Santiago Kuba pokazał nam – akurat zamknięty – kościół poświęcony mamie apostoła, świętej Salome, było jasne że trzeba tam będzie wrócić. Mama to mama. W dodatku, jak pisał św. Jan, „siostra Matki Jego”. Kuzynka Matki Bożej, ciocia Pana Jezusa? Jak można by i jej nie przedstawić niesionych przez długie kilometry pielgrzymich intencji?
W ołtarzu głównym „swojego” kościoła stoi z flakonem w dłoniach. To pewnie pamiątka wonności, jakie razem z innymi kobietami niosła do grobu Jezusa, żeby Go namaścić. Stała pod krzyżem, spotkała Zmartwychwstałego. Przedtem usiłowała „załatwić” swoim synom dobre stanowiska w Królestwie Niebieskim. I chyba została wysłuchana – choć inaczej niż się jej najpierw wydawało. Zdecydowana i konkretna. Dobra ciociu samego Boga, pamiętaj i o nas!
Pielgrzymi, którzy zdecydują się ruszyć dalej, na „koniec świata”, dotrą na Wybrzeże Śmierci, Costa da Morte – postrzępiony brzeg oceanu z Finisterrą, Muxią. W tej ostatniej dostrzegą wizerunek Matki Bożej na łodzi. Usłyszą krótką informację: zgodnie z legendą Maryja przybyła w łodzi, żeby dodać św. Jakubowi otuchy w czasie trudnej misji w Hiszpanii.
Czy to „tylko legenda”? A może najgłębsza prawda? Niezależnie od tego, czy Matka Boża fizycznie gościła w Hiszpanii, to przecież na pewno duchem była blisko wszystkich apostołów i wspierała ich swoją potężną modlitwą. I jest gotowa wciąż przybywać z pomocą – choćby poprzez wzburzony ocean.
„Na końcu świata”, Wybrzeżu Śmierci, do człowieka dociera kilka prawd. Kiedyś przyjdzie kres wszystkich dróg – jak na skałach przy oceanie, gdzie już dalej się pójść nie da; przyjść może kielich cierpienia, o którym mówił Jezus, zagadnięty przez Salome. Ale na szlaku wskazanym przez muszle nie jest się samemu. Spotyka się całą „niebieską rodzinę”. Matka Jezusa, ciocia, Jego najbliżsi przyjaciele, święci krewni, towarzysze… Mieszkańcy „drugiego brzegu” pomogą w przeprawie.
A widok muszli w katedrze wrocławskiej przypominać będzie odtąd zawsze św. Jakuba i jego mamę, i szum oceanu na końcu świata.
Św. Salome w Santiago de Compostela Agata Combik /Foto Gość W Muxia. Agata Combik /Foto Gość