Przy kolorowych motkach z włóczką spotkali się uczniowie i członkowie wspólnoty l’Arche - osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Rozmowa, bycie razem, współpraca przy robieniu pomponów, które zostaną wykorzystane w tworzeniu barwnych dekoracji - to część projektu "Serviam on Tour".
Robert Ruszczak i Piotr Sołodyna, nauczyciele z Liceum Ogólnokształcącego Sióstr Urszulanek UR we Wrocławiu, wyjaśniają, że projekt charytatywny "Serviam on Tour" odwołuje się do hasła szkół urszulańskich na całym świecie: "serviam", czyli "będę służyć".
- To hasło jest obecne w naszej szkole na każdym kroku, widać je na mundurkach, banerach. Leży u podstaw urszulańskiego systemu wychowania. Chcemy, żeby nie był to pusty slogan, ale żeby realizował się w działaniu - wyjaśnia P. Sołodyna. - Wyruszamy w trasę z naszym sztandarem, z banerem - by służyć. Chcemy też pokazywać naszym uczniom miejsca, gdzie mogą pomagać innym. Stwierdziliśmy, że choć ważne jest organizowanie zbiórek - gromadzenie jakichś przedmiotów dla instytucji potrzebujących wsparcia (i wiele osób bardzo mocno się w to u nas angażuje), to potrzebny jest też projekt, w którym uczniowie wyjdą do ludzi, będą mieć szansę na bezpośredni kontakt.
W ramach projektu szkoła nawiązuje współpracę z konkretną instytucją, która wspiera ludzi potrzebujących jakiejś formy pomocy, ustala z nią zasady współpracy. Następnie w placówce edukacyjnej przygotowywana jest prezentacja, która pozwala uczniom zrozumieć problemy, potrzeby podopiecznych danej instytucji; szkołę odwiedzają przedstawiciele danej placówki, a następnie zapraszani są jej podopieczni na spotkanie integracyjne, warsztaty. W końcu to uczniowie udają się do danej placówki. Do współpracy zapraszani są uczniowie zaprzyjaźnionych szkół. Młodzież jest zachęcana ponadto do indywidualnego zaangażowania, pojawiają się pomysły na dodatkowe eventy.
Nauczyciele podkreślają, że ważną częścią projektu jest końcowe spotkanie, wspólne świętowanie. 16 listopada uczniowie wyruszą do wrocławskiego domu Arki, by z jej mieszkańcami przygotowywać konfitury, pomóc - jeśli pozwoli pogoda - w sprzątaniu otoczenia, ale też spotkać się na przyjacielskiej imprezie, może nawet ze wspólnym tańcem. W planach jest także udział "Arkowiczów" w szkolnym kiermaszu bożonarodzeniowym.
- Wsłuchujemy się w potrzeby danej instytucji - mówi R. Ruszczak. - Chcemy pomóc jej podopiecznym, ale także jest to wyjście w stronę naszych uczniów. Chodzi o to, by na poważnie potraktować sprawę wychowania. Przekazywanie wartości w czasie takiej wspólnej podróży jest bezcenne, bo my jako wychowawcy też w niej uczestniczymy, też uczymy się służyć. Chcemy naszych uczniów i siebie uwrażliwiać na drugiego człowieka.
Piotr Sołodyna wspomina ubiegłoroczną wizytę w ZOL sióstr boromeuszek. - Dla wielu młodych ludzi było wielkim przeżyciem stanięcie przy łóżku schorowanej starszej pani, która nie mogła mówić. Być może dla niektórych to była pierwsza okazja, by poznać osoby znajdujące się w takiej sytuacji, wyjść poza swoją "strefę komfortu" - tłumaczy.
W tym roku w ramach wspomnianego projektu planowana jest współpraca z trzema placówkami: L’Arche, ZOL dla dzieci w Jaszkotlu i zaprzyjaźnionym już ZOL prowadzonym przez siostry boromeuszki. - Do projektu zapraszać chcemy też uczniów z innych szkół - mówią nauczyciele. - Obecnie są z nami osoby ze szkoły podstawowej sióstr salezjanek, z którą od ubiegłego roku współpracujemy. Jesteśmy otwarci też na inne placówki, nie tylko katolickie.
- Chętnie włączamy się we współpracę na polu działań charytatywnych. Dla uczniów ze szkoły podstawowej jest to pewnie większe wyzwanie niż dla starszych, ale nasze dzieci świetnie sobie radzą w kontakcie z osobami niepełnosprawnymi - mówi Marlena Kubacka, pedagog ze szkoły podstawowej sióstr salezjanek.
W tajniki robienia pomponów wprowadzała wszystkich pani Małgorzata, terapeuta zajęciowy prowadzący pracownię plastyczną wrocławskiej Arki. - To u nas praca zespołowa, bo nasi ludzie są w stanie wykonać tylko część koniecznych czynności. Najlepiej im wychodzi nawijanie włóczki. Potem asystują, przytrzymują - wyjaśnia, dodając że w pracowni Arki powstaje wiele różnych ciekawych rzeczy.
- Każdy domownik ma inną osobowość, inne talenty i możliwości - dodaje, przedstawiając uczestników spotkania. - Alina wydziera często papierki z wytłoczek; potem robimy z tego masę papierową, a z niej magnesy, aniołki, misy. Kasia genialnie rysuje. Zbyszek, jak coś ulubionego zacznie robić (np. nawijać włóczkę), to oddaje się temu całym sercem. Beatka z kolei nie lubi długo siedzieć w jednym miejscu, teraz więc angażuje się w pracowni gospodarczej, zajmuje się sprzątaniem.
Zbyszek jest osobą bardzo towarzyską. Lubi być z ludźmi. - Lubię też robić zakupy, śpiewać - tłumaczy. - Pompony też już robiłem, to proste.
Pamięta wszystkie imiona i ma swoje powiedzonka. "Dzień dobry, pani Magdo, jak się pani miewa? Chyba mam prawo wiedzieć" - zagaduje.
- Czasem osoby niepełnosprawne są w swoich rodzinach ukrywane. Oczekuje się od nich, by się nie odzywały, nie sprawiały kłopotu. Ich osobowość bywa stłamszona - mówi pani Małgosia. - Ludzie często nie mają czasu, cierpliwości, by zdrowe dziecko czegoś nauczyć, włączyć w życie domowe, a co dopiero, by zająć się osobą niepełnosprawną, która wymaga więcej uwagi, dużo dłużej wszystko przyswaja.
W domu Arki, a także podczas spotkań takich, jak w urszulańskiej szkole, wielu ludzi ma szansę na rozwój i zasmakowanie radości życia.
Zobacz także: https://www.urszulanki.edu.pl/serviam-on-tour/