Rozważania z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
"Gdy ukrzyżowano Jezusa, lud stał i patrzył" (Łk 23,35). Król na krzyżu. To już koniec królestwa, o którym na różne sposoby opowiadał? Zapewniał przecież, że jest pięknie i będzie jeszcze piękniej. Barwnie opowiadane powieści o królestwie Bożym. Tak bardzo wyszukane analogie: "Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać?" (Łk 13,18). Tak mocno wybrzmiewające zapewnienia, że jest ono w zasięgu ręki, że przybliżyło się. A tutaj? Król na krzyżu. A miało być tak pięknie.
Stoimy i patrzymy. Król na krzyżu. Czy chcemy takiego Króla, który jawi się porażką? Czy chcemy takiego Króla, który jakby tego było mało, zapewnia nas, że trzeba brać swój krzyż i iść za Nim, który stwierdza: "Mnie prześladowali i was prześladować będą" (J 15, 20). Może właśnie słusznie powiedział jeden ze złoczyńców i może podpisujemy się po tym: "Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas" (Łk 23, 39).
Stoimy i patrzymy. Żyjemy z lękiem o siebie i jesteśmy w stanie dopuścić się najgorszych czynów, byleby nic nie zachwiało naszego ego. Utkwione oczy ludu w ukrzyżowanego chcą powiedzieć, iż chcą innego królestwa. Rajem mają być przecież nieskończona przyjemność, niewyobrażalny dostatek, brak bólu, cierpienia, wolność od tego, co niewygodne, brak granic przyzwoitości. Stoimy i patrzymy wybierając swoje królestwo - królestwo egoizmu, który zabija człowieka w człowieku. Pierwszy złoczyńca był egoistą, bo chciał wybawienia jedynie dla siebie i dopuszczając się sztuczki negocjacyjnej zasugerował jeszcze swojemu wybawcy nagrodę dla siebie i dla drugiego złoczyńcy.
Jezus nie poszedł w to. Nie wybawił siebie od męki i śmierci na krzyżu. A mógł? Oczywiście, że mógł. Mógł już przed drogą krzyżową zrezygnować z męki. W ogrodzie oliwnym toczyła się "walka" w rozmowie z Ojcem. Jezus jednak będąc posłusznym Ojcu wypełnia Jego wolę. Kiedy kładli na Jego ramiona krzyż, mógł go rzucić i uciekać. Jako silny i młody mężczyzna, mógł się bronić i walczyć z oprawcami. Jednak Jezus tego nie zrobił. Dlaczego? Bo ten, który tak wiele mówił o miłości, nie zaprzeczył sobie. Ten, który sam jest Miłością, nie stał się nagle nie-Miością. Jezus "do końca umiłował". Zrezygnował z siebie właśnie dla królestwa miłości, dla królestwa życia. Zapłatą za grzech jest śmierć. Zatem umiera jeden za wszystkich. Niewinny umiera, abyśmy życie mieli. Zmartwychwstaje, bo Jego królestwo, to nie królestwo egoizmu i śmierci. Jego królestwo to królestwo miłości i życia. Doskonale zrozumiał to drugi złoczyńca, który zwrócił się do Jezusa: "Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa".
Lud wciąż stoi i patrzy. Lud zaproszony do budowania królestwa Bożego. Lud, który słyszy o tym, że królestwo Boże już jest w zasięgu ręki. Lud, który powtarza: "Przyjdź królestwo Twoje".