W parafii pw. Świętej Rodziny trwają rekolekcje adwentowe pt. "Bożą rodziną jesteśmy" dla osób żyjących w związkach niesakramentalnych.
W każdą niedzielę Adwentu wieczorem w parafii na wrocławskim Sępolnie kapłani kierują naukę do osób w związkach niesakramentalnych, które zaproszone są na Mszę świętą o godzinie 18, a potem na godzinę 19 na konferencję w salce w domu parafialnym.
- Wiele osób żyjących w związkach niesakramentalnych, gdy usłyszy mniej lub bardziej wyraźne wezwanie Jezusa do wyprostowania ścieżek swojego życia - w sposób im dostępny - idzie za Nim. Wyrusza w drogę. Tak jak uczynili to kiedyś Maryja z Józefem. Parafrazując słowa Jana Pawła II - że każdy ma swoje Westerplatte - można powiedzieć: każdy ma swoje Betlejem. Jakie jest nasze Betlejem roku Pańskiego 2019? - pytał w I niedzielę Adwentu ks. dr Bartosz Mitkiewicz.
Podkreślił, że Betlejem to doświadczenie odrzucenia. Przyszli tam Józef z brzemienną Maryją. Znużeni długą drogą, bo z Nazaretu do Betlejem jest prawie 150 kilometrów i to przez pustynne góry Samarii. Dlaczego zatem nie zostali przyjęci? Ponieważ „uprzedzało” ich odium odrzucenia, zgorszenia. Maryja została brzemienna, zanim poznała męża! To był obyczajowy i społeczny skandal. Wszyscy o tym wiedzieli.
- Józef był mężem wiary żywej, dlatego posłuchał głosu anioła. Wziął na siebie obyczajowy skandal, który musiano wytykać Maryi. O tym zgorszeniu szeptał cały Nazaret. Także w Betlejem nikt nie chciał brać w tym skandalu udziału. Przyjąć Józefa z brzemienną Maryją pod swój dach znaczyłoby złamać religijne prawo, „usprawiedliwić” hańbę, mieć w tym współudział - tłumaczył kapłan.
I właśnie w tych granicach wytyczonych przez odrzucenie, samotność i ubóstwo rodzi się Jezus. Zatrzymać się dziś w Betlejem, to także spojrzeć na trudną rzeczywistość osób żyjących bez ślubu kościelnego, bez sakramentu małżeństwa.
Ks. dr Mitkiewicz nawiązał do adhortacji papieża Franciszka "Amoris Laetitia". Zachęcał do modlitwy za rodziny i modlitwy rodziny w świecie, w którym brakuje zaufania ze względu na zbyt wiele zadawanych ran, zbyt wiele zdrady.
- Tylko czy my chcemy jeszcze dziś modlitwy. To od nas samych i wychowania w rodzinach zależy, ile dobra wydobędzie się z człowieka. W każdym jest jakieś dobro i można je mnożyć, bo dobro się rozmnaża. Łatwo wyjaśnić, co znaczy kochać i dochować wierności. Ale pozostać uczciwym w małżeństwie? Czy to coś więcej, niż kochać i być wiernym? Kłopot w tym, że chociaż treść przysięgi małżeńskiej nie zmienia się, to słowa w niej użyte zmieniają swe znaczenie - podsumował kaznodzieja.