Rozważania z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na drugą niedzielę Adwentu przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Światło stało się znakiem liturgicznym. W kościele widzimy zapaloną świecę i myślimy o Jezusie, który sam nazywa siebie „Światłością świata”. Czy mrok natomiast jest znakiem liturgicznym?
W czasie Adwentu wielu chodzi na Msze św., które nazywane są Roratami. Niegdyś obowiązkowo odbywały się one wcześnie rano. Uczestnicy wchodzili do kościoła jeszcze przed świtem, a w czasie Eucharystii budzący się dzień dodawał troszeczkę światła. Dzisiaj również niezależnie od pory dnia Msze św. roratnie rozpoczynają się przy wygaszonych światłach. W kościele panuje mrok. Bynajmniej nie chodzi tu jedynie o klimacik i możliwość lepszego dostrzeżenia lampionów, z którymi przychodzą uczestnicy Rorat. Mrok nie milczy. Mrok chce powiedzieć uczestnikom liturgii bardzo wiele, tak jak wiele mówi nam światło. Światło to radość i nadzieja. Światło to przychodzący do ludzi Bóg. W czasie Pasterki usłyszymy proroctwo Izajasza: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele (...). Albowiem Dziecię nam się narodziło. Syn został nam dany” (Iz 9,1-2.5).
Czymże zatem jest mrok? Jest to życie bez Boga. W Adwencie słyszymy w liturgii Jana Chrzciciela, który woła, krzyczy niemalże: „Nawracajcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 3,2) oraz „Przygotujcie drogę Panu, dla Niego prostujcie ścieżki” (Mt 3,3). Jan woła do ludzi, którzy żyli w mroku. Ci ludzie przychodzili następnie do Chrzciciela i przyjmując chrzest, wyznawali swoje grzechy. Oni się nawracali, bo uwierzyli w to, że przybliżyło się królestwo Boże.
My też jesteśmy adresatami wołania Jana Chrzciciela. Od naszego spotkania z Janem Chrzcicielem zależy to, czy będą w tym roku w naszym wewnętrznych, duchowym życiu prawdziwe święta Bożego Narodzenia. Bo przecież co takiego świętujemy, jeśli nie rozświetlenie mroków naszego życia? Mrokiem jest życie bez Boga. Adwent to jest czas głębokiego rachunku sumienia. Im głębszy rachunek sumienia, im bardziej prawdziwy i szczery, tym bardziej Adwent staje się czasem radosnego oczekiwania, ponieważ wiem wtedy, na kogo czekam. Wtedy coraz bardziej jestem przekonany o potrzebie mojej głębokiej relacji z Tym, który jest moim Odkupicielem, Zbawicielem, Niszczycielem mroku spowodowanego przez mój grzech. Im lepiej przeżyty w liturgii mrok, czyli uświadomienie sobie, czymże byłoby moje życie bez Boga, tym większa radość z blasku światła, którym jest przychodzący Bóg.