"Willmann. Opus magnum". Śląski Rembrandt w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu

Pogodni męczennicy i pełen czułości św. Józef, pasterze u żłóbka i znaczące miny zwierzaków. O sile pędzla Michaela Willmanna (1630–1706) i zbliżającej się wielkiej wystawie monograficznej jego dzieł mówi jej kurator dr hab. Piotr Oszczanowski, dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu.

Agata Combik: Na kilkumetrowych obrazach z cyklu Męczeństwa Apostołów leje się krew. Czy potężne dzieła śląskiego Rembrandta – po blisko 70 latach znów goszczące na Dolnym Śląsku – mogą przerażać?

Dr hab. Piotr Oszczanowski: Na pewno są wstrząsające w swoim wyrazie, jednak to nie ból i okrucieństwo przemawiają w nich najmocniej. Nigdy nie widziałem tak szczęśliwego człowieka, jak… willmannowski św. Jan Ewangelista zanurzony w kadzi z wrzącym olejem. Święty ten – choć nie zginął śmiercią męczeńską – poddany został niełatwym próbom. Artysta przedstawił go w owej kadzi w bardzo sugestywny sposób. Jego oczy mówią: „jestem szczęśliwy”. Nie straszny mu ból fizyczny. On wie, że ostatecznie, w wymiarze wieczności, krzywda mu się nie stanie.

Cykl Męczeństwa Apostołów dokumentuje zgodnie z duchem swojej epoki ofiarę pierwszych chrześcijan. Willmann, rasowy artysta barokowy, robi to w sposób bardzo ekspresyjny. Jego sztukę, nawet niewiele o niej wiedząc, można chłonąć, można się nią cieszyć. Cykl jest właściwie formą katechezy; przykładem na to, że często jeden obraz znaczy tysiąc słów. Niewerbalnie opowiada o ofiarności i wielkim zawierzeniu Bogu. Męczennicy, poddawani okrutnym torturom, ze spokojem patrzą gdzieś w zaświaty, spokojni o swoją przyszłość. Są na progu nieba.

"Willmann. Opus magnum". Śląski Rembrandt w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu   Michael Willmann, Autoportret, 1682, Muzeum Narodowe we Wrocławiu. Wystawa potrwa od 22.12. 2019 do 26.04. 2020 w Pawilonie Czterech Kopuł. Materiały prasowe, Muzeum Narodowe we Wrocławiu

Dzieła powstawały dla klasztoru cysterskiego w Lubiążu.

Znajdowały się tam do 1943 r., kiedy Niemcy postanowili je zabezpieczyć w składnicach muzealnych. Dopiero na początku lat 50. wyjechały ze Śląska i trafiły do 14 różnych kościołów archidiecezji warszawskiej. Dzięki życzliwości wielu osób mamy teraz okazję po raz pierwszy po przeszło 75 latach scalić ten najwspanialszy cykl malarski, jaki stworzył Willmann. Tytuł wystawy nawiązuje właśnie do tych monumentalnych dzieł. Bo tak był on określany przez współczesnych już w czasie, w którym powstawał. Pracujemy nad tym, by nawiązać do pierwotnego sposobu ich prezentacji. Budujemy w przestrzeni Pawilonu Czterech Kopuł ogromną nawę. Dopiero umieszczone obok siebie, jak pierwotnie, obrazy przemówią pełnym głosem.

Obok nich znajdą się inne prace artysty. Przypomnę, że dorobek M. Willmanna dziś szacuje się na ok. 300 zachowanych obrazów olejnych. My pokazujemy blisko 100, czyli prawie trzecią część całości. Wystawa jest rodzajem hołdu dla najwybitniejszego z artystów kiedykolwiek tworzących na Śląsku, a także dla badaczy jego twórczości. Bo tę dzisiejszą, imponującą wręcz wiedzę na temat Willmanna, zawdzięczamy prowadzonym przez dekady jakże wydajnym badaniom przede wszystkim prof. Andrzeja Kozieła (autora m.in. monumentalnej monografii malarza z 2013 r.), także byłych i obecnych pracowników Muzeum Narodowego we Wrocławiu – dr Bożeny Steinborn, Ewy Houszki, Marka Pierzchały, Romualda Nowaka czy też dr Beaty Lejman. Robimy wszystko, by ta wystawa, choć sztuki dawnej, została pokazana w sposób nowoczesny.

"Willmann. Opus magnum". Śląski Rembrandt w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu   Michael Willmann, Męczeństwo św. Wawrzyńca, 1663, kościół św. Wawrzyńca w Warszawie na Woli. Materiały prasowe, Muzeum Narodowe we Wrocławiu

Są wśród prezentowanych obrazów takie, które na co dzień ukryte są we wnętrzach klauzurowych klasztorów.

Jednym z nich jest obraz św. Benedykta z Nursji, protoplasty zakonu cystersów. Pokazuje umierającego świętego, który jeszcze stoi, wspierany przez współbraci, ale duchem jest już gdzie indziej. Z twarzą zwróconą w niebo, pełen jest spokoju i szczęścia.

Obraz zrządzeniem losu trafił swego czasu do warszawskiego klasztoru sióstr benedyktynek sakramentek. Kiedy rozmawiałem z przeoryszą, prosząc o udostępnienie go na wystawę, usłyszałem, że dla sióstr ma on ogromne znaczenie i nie wyobrażają sobie, by miało go zabraknąć w ich kaplicy – gdzie wypełnia niemal całą ścianę. „Muszę z przykrością odmówić” – powiedziała przełożona. Pozwoliłem sobie wówczas na pewną sugestię. „Rozumiem i szanuję to, że obraz tak wiele dla sióstr znaczy. Jeśli jednak siostry na pewien określony czas by się z nim rozstały, czy taka próba, w postaci tęsknoty, oczekiwania na jego powrót, nie byłaby cenną lekcją, ważnym doświadczeniem?” „Ma pan rację, zrobimy tak…” – odpowiedziała przeorysza. Jestem pełen szacunku dla niej. Obraz jest już w Pawilonie.

Wystawa, udostępniona tuż przed Bożym Narodzeniem, wprowadza widza także w przestrzeń Betlejem, Nazaretu.

Oczywiście. Kto, jak nie Willmann, namalował najpiękniejsze przedstawienia „Trójcy ziemskiej”, czyli Świętej Rodziny. W Pawilonie Czterech Kopuł zobaczymy pokłony pasterzy, Trzech Króli, a także pełne ciepła gesty miłości w rodzinie Jezusa, Marii, Józefa. Relację między Synem Bożym a Jego Matką zawsze pięknie przedstawiano, ale dopiero Willmann „wypromował” św. Józefa. Przedtem był przedstawiany zwykle jako starszy pan stojący gdzieś z boku, z heblem lub piłą. Willmann uczynił go młodzieńcem, pokazał jego ojcowską miłość. Malował go jako wrażliwego, czułego, obecnego mocno w życiu Świętej Rodziny. Trzyma Dzieciątko na rękach, całuje Jezusa. Co prawda w tle takich sielskich scen z życia Świętej Rodziny pojawiają się zapowiedzi przyszłych dramatycznych wydarzeń – a to kiść winogron, a to pęknięte kolumny, ale dominuje w nich temat pięknej miłości. Willmann – który ponoć Marii nadawał rysy swej małżonki – potrafił oddać wspaniale stany psychiczne.

Widoczne nawet na pyskach licznych zwierząt.

Był znakomitym animalistą. Na jego obrazach pojawia się mnóstwo czworonogów. Przy żłóbkach stoją woły, osły, ale mamy też obrazy gdzie obfitość zwierząt jest wyjątkowa – jak „Sześć dni stworzenia” czy „Raj”. Przy jednej ze scen męczeństwa widzimy psa, który spogląda na kapiącą krew męczennika. Jest jakby przerażony. Widzi – może wyraźniej niż ludzie – że dzieje się coś niezwykłego i okrutnego.

Prezentowane dzieła pochodzą z różnych miejsc na Śląsku.

Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat będziemy mieli znowu okazję obejrzeć z bliska choćby obrazy z Henrykowa, z dawnego kościoła cystersów – na co dzień, zawieszone wysoko, giną w mroku. Zobaczymy scalony cykl z kaplic Drogi Krzyżowej w Krzeszowie, dzieła z Trzebnicy (na przykład męczeństwo św. Bartłomieja), z Lubiąża. Wystawa przypomni, że lubiąski obiekt, jeden z największych na świecie nowożytnych klasztorów, wciąż stanowi nie lada wyzwanie; brak jak dotąd pomysłu na zagospodarowanie tego miejsca. Willmann, dla swoich zasług pochowany w krypcie klasztornej, przez kilkadziesiąt lat współtworzył artystyczną potęgę Lubiąża swoimi dziełami. Kiedy w 1706 r. umierał, kronikarz klasztorny napisał: „przeszedł do wieczności śląski Apelles”.

"Willmann. Opus magnum". Śląski Rembrandt w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu   Michael Willmann, Pokłon pasterzy, ok. 1682, Muzeum Narodowe we Wrocławiu. Materiały prasowe, Muzeum Narodowe we Wrocławiu

Przygotowywanie takiej wystawy to również historia wielu spotkań, rozmów, ustaleń.

To proces budowania zaufania, przestrzeni współpracy, życzliwości. Wystawa mogła powstać dzięki otwartości wielu osób, instytucji. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Udostępnianie dzieł, jakimi się dysponuje, to przejaw odpowiedzialności za nie. Sztuka powinna łączyć i cieszę się, że tak się dzieje. Muszę podkreślić, że ta wystawa by nie powstała, gdyby nie wsparcie, które uzyskałem od kardynała Kazimierza Nycza, arcybiskupa archidiecezji warszawskiej, od przewodniczącego Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego biskupa Michała Janochy, od biskupa diecezji warszawsko-praskiej Romualda Kamińskiego, od abp. Józefa Kupnego czy też od dyrektora Muzeum Archidiecezji Warszawskiej ks. dr. Mirosława Nowaka. Współpraca się rozwija. W tym ostatnim muzeum w czerwcu przyszłego roku zagości wystawa „Willmann. Opus Minor” – „dzieło małe”. Tu u nas, na wrocławskiej wystawie, epatujemy wielkością, skalą, tam pokażemy talent Willmanna jako grafika, rysownika, autora małych form malarskich. Chcemy, by Warszawa też zasmakowała w Willmannie, by – w pełni zasłużenie –doceniła go.

Jednym słowem – skoro dzieła Wilmanna mają taką „siłę rażenia”, pozwólmy im przemówić.

Dbamy o to, by przemówiły także do młodego widza. Promując wystawę, odwołujemy się między innymi do skrótu „OMG”, używanego przez młodzież w komunikacji elektronicznej. OMG to „Oh, my God!” – okrzyk podziwu. Należy się Willmannowi.

W poniedziałek 30 grudnia muzeum zostanie dodatkowo otwarte specjalnie dla młodzieży biorącej udział w Europejskim Spotkaniu Młodych organizowanym przez wspólnotę z Taizé.

Dlaczego wystawa powstała właśnie teraz?

U początków pojawiło się kilka impulsów do działania. W 2019 r. obchodzimy 350-lecie śmierci Rembrandta van Rijn – uznawanego za jednego z najbardziej utalentowanych, oryginalnych artystów czasów minionych. Możemy na Śląsku uczcić go właśnie poprzez Michaela Willmanna – twórcę zapatrzonego w Rembrandta. Choć nie udało mu się zrealizować marzeń i podjąć nauki u niego, wiele mu zawdzięcza.

Okazało się ponadto, że po raz pierwszy po wojnie w Polsce wystawa dzieł Willmanna miała miejsce właśnie w naszym Muzeum Śląskim we Wrocławiu, równo 60 lat temu. Zauważmy, że było to ledwie kilkanaście lat po wojnie. Zaprezentowanie w polskim Wrocławiu prac Willmanna – należącego do artystów obszaru obcej nam kultury sztuki niemieckiej – było wtedy przejawem wielkiej odwagi i dojrzałości. 21 grudnia podczas wernisażu obecnej wystawy zaszczyci nas swoją obecnością kuratorka tamtej sprzed 60 lat – dr Bożena Steinborn, wielka miłośniczka i znawczyni sztuki Willmanna.

W 2019 r. obchodzimy ponadto 60-lecie pisma „Roczniki Sztuki Śląskiej”, związanego z naszym muzeum prawie od początku jego istnienia. 60 lat temu ukazał się także pierwszy tomik serii wydawniczej „Śląsk w zabytkach sztuki”. Książeczki z tej serii (pod redakcją Tadeusza Broniewskiego i Mieczysława Zlata), odkrywały przed czytelnikami tajemnice miast i miasteczek śląskich. Sprawiały, że to co dla powojennych mieszkańców tych ziem najpierw było obce, z czasem udało się oswoić – sprawić, że poczuliśmy się za to odpowiedzialni.

"Willmann. Opus magnum". Śląski Rembrandt w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu   Michael Willmann, Sześć dni stworzenia, 1668, Muzeum Narodowe w Warszawie. Materiały prasowe, Muzeum Narodowe we Wrocławiu

Wystawa potrwa prawie do końca kwietnia przyszłego roku.

A właśnie w 2020 r. minie 50 lat odkąd – w 1970 r. – Muzeum Śląskie zostało podniesione do rangi narodowego. Od pół wieku znajdujemy się w tej swoistej ekstraklasie muzeów polskich, a jak wiadomo „szlachectwo zobowiązuje” – stąd odpowiednim jest uczczenie takiego jubileuszu wystawą wyjątkowej rangi. Tym bardziej, że w 1930 r., równo 90 lat wcześniej i z okazji 300-lecia urodzin artysty, odbyła się pierwsza wielka wystawa niemiecka odkrywająca Willmanna przed wojną.

Poza tym – jakikolwiek byłby powód – osobiście uważam, że rok bez Willmanna dla naszego muzeum jest rokiem straconym. Obecnie Muzeum Narodowe we Wrocławiu posiada największa kolekcję dzieł Willmanna (blisko 50). Na Śląsk wracały latami. Ostatni taki powrót, z 2016 r., (siedmiu obrazów!) sprawił, że dziś w Muzeum Narodowym w Warszawie znajdują się tylko dwa dzieła tego artysty. Niech pozostaną i tam, w stolicy Polski, będą ambasadorami śląskiego Rembrandta i sztuki jakże bogatego regionu artystycznego, jakim jest właśnie Śląsk.

*

Wystawa „Willmann. Opus magnum” potrwa od 22.12. 2019 do 26.04. 2020 w Pawilonie Czterech Kopuł – oddziale Muzeum Narodowego we Wrocławiu. W nowoczesnych wnętrzach zobaczymy blisko 100 prac mistrza o tematyce religijnej, mitologicznej, a także portrety i pejzaże. W poniedziałek 30 grudnia wystawa będzie dodatkowo otwarta od 10.00 do 14.00, a od 14.00 do 18.00 będą ją mogli zwiedzać za darmo zarejestrowani uczestnicy Europejskiego Spotkania Młodych.

Wystawie patronuje Gość Niedzielny

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..