Z udziałem kilkuset harcerzy w katedrze wrocławskiej odbyła się Msza św. po której przekazane zostało różnym instytucjom i wspólnotom betlejemskie światełko miłości i pokoju.
Bardzo się cieszę, że mogę uczestniczyć w przekazaniu betlejemskiego światełka miłości i pokoju. Bo przecież tam przed dwoma tysiącami lat wszystko się zaczęło - rozpoczął homilię bp Jacek Kiciński.
Przypomniał, że trzecia niedziela Adwentu jest niedzielą radości. - Z jednej strony już blisko Boże Narodzenie, a z drugiej jeszcze trochę czasu nam zostało - mówił. Przypomniał, że Adwent to czas oczekiwania na przyjście Jezusa na świat, ale to również czas naszego oczekiwania na spotkanie z Bogiem twarzą w twarz. Ten szczególny czas liturgiczny symbolizuje wieniec przed ołtarzem. - Cztery świece to cztery tygodnie. W te cztery tygodnie wpisane jest nasze życie. Pierwsza świeca to nasze dzieciństwo, druga - naszą młodość, trzecią - wiek dojrzały, a czwarta - jesień życia - wyjaśniał, a następnie, trochę z przymrużeniem oka dodał, że jego życie symbolizuje druga świeca.
Już całkiem poważnie dodał, że młodość jest też kwestią nastawienia do życia. - Młody jest ten, kto żyje Słowem Bożym. Ewangelia zawsze jest młoda, a Słowo Boże jest zawsze żywe i skuteczne. Człowiek żyjący Słowem Bożym żyje w ciągłym niepokoju, ma ciągle coś dobrego do zrobienia. Jesteśmy powołani przede wszystkim do tego, by żyć Słowem Bożym i wprowadzać je w życie.
Następnie nawiązał do dzisiejszych czytań. Przypomniał, że prorok Izajasz zapowiada coś, co się wydarzy nie wiadomo kiedy, ale będzie miało ogromne znaczenie. Tłumaczył też okoliczności powstania tej księgi - niewoli babilońskiej. Zauważył, że proroctwo Izajasza spełniło się po siedmiu wiekach. - Pan Bóg działa w czasie. Doskonale wie kiedy ma podjąć interwencję. W dzisiejszej Ewangelii odnajdujemy odpowiedź. Przyjście Jezusa Chrystusa na świat, światłości w ciemnościach.
Bp Jacek podkreślił, że ważne jest byśmy potrafili zaufać Panu Bogu i uwierzyć że nie ma dla Niego rzeczy niemożliwych. - Jezus pokazuje nam, że wiara potrafi czynić cuda, a wiara rodzi się ze słuchania Słowa Bożego, a nie ludzkiego. Umacnia się na modlitwie, poprzez sakramenty a rozszerza się przez świadectwo naszego życia. Wiara nie jest czymś łatwym. Jest zadaniem - wyjaśniał.
Następnie tłumaczył dlaczego ludzie tracą wiarę. - Odpowiedź jest prosta. Wiara to przyjaźń z Panem Jezusem, tak jak przyjaźń z drugim człowiekiem. (...) W przyjaźni są ważne trzy rzeczy: o przyjacielu myślę, z nim rozmawiam i się z nim spotykam. Tak jest z Jezusem. Miłość do Jezusa sprawia, że moje serce zostaje rozpalone ogniem Bożej miłości i nie jestem w stanie zatrzymać jej dla siebie. Prawdziwa miłość jest podzielna - nauczał.
- To światełko betlejemskie to symbol miłości i pokoju. Jeśli przyjmujemy z wiarą to światełko, to nie możemy go zatrzymać go dla siebie. Prawdziwe światło ma to do siebie, że płonie i zapala innych, daje ciepło, oświeca. Sztuczny płomień daje światło, ale nie daje ciepła. Od sztucznego płomienia nie można zapalić innego. Dlatego płomień Chrystusa jest płomieniem miłości.
Na zakończenie życzył, abyśmy Adwent, który przeżywamy i Adwent naszego życia przeżywali ze Słowem Bożym. Abyśmy byli płomieniem Bożej miłości, który płonie, zapala i daje ciepło drugiemu człowiekowi. - Trzeba nam być światłem dla dzisiejszego świata, "aby ludzie widzieli dobre czyny w nas i chwalili Ojca, który jest w niebie".