Nowy numer 19/2024 Archiwum

Z kolędnikami na komisariacie Gestapo

Zapraszamy do podróży kilkadziesiąt lat wstecz - do Bożego Narodzenia w czasie II wojnie światowej. Spójrzmy na te święta oczami nastolatków Armii Krajowej, a dzisiaj dolnośląskich kombatantów.

W czasie świąt Bożego Narodzenia w okupowanym Wilnie u p. Wandy Kiałki na wigilijnym stole brakowało karpia, ale królował śledź. Specjalnością w jej rodzinnych stronach były śliżyki wileńskie, czyli ciasto drożdżowe z makiem krojone w małe kosteczki. Podawano je z mlekiem makowym. Gotowano pierogi z kapustą, a także z makiem. Nie przyrządzano kutii. Za to musiał być kompot z suszu i barszcz z uszkami.

- Mieliśmy w domu wysokie sufity i dlatego ojciec przynosił wysoką choinkę, a my robiliśmy jako dzieci własnoręcznie łańcuchy z kolorowych papierków i słomek. Na gałązki wieszaliśmy także małe jabłuszka, malowane orzechy. Ze skorupek jajek wykonywaliśmy i malowaliśmy koszyczki. Dużo ozdób robiło się samodzielnie. Oczywiście na szczycie choinki znajdowała się gwiazda - opowiada Wanda Kiałka, łączniczka i sanitariuszka Armii Krajowej okręgu wileńskiego.

Jej rodzina żyła skromna, tato był mechanikiem samochodowym, ale mimo wszystko jakieś skromne prezenty rodzice dzieciom przygotowywali. 

- Ja nosiłam warkocze i dlatego dostałam kolorowe wstążki do zawiązywania. Byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa - wspomina 97-letnia kombatantka.

Wolny czas w przerwie świątecznej spędzała jeżdżąc na łyżwach po zamarzniętym stawie w pobliskim parku. Zimy były srogie i śnieżne.

Płk. Bogdan Lipnicki, powstanie warszawski, przekonuje, że mimo nieprzyjaznego okupacyjnego klimatu można było świętować Boże Narodzenie.

 - Byli tacy, co się wtedy dorabiali ogromnych majątków. Jak ktoś miał pieniądze, wszystko mógł kupić, co było do wigilii potrzebne, a jak nie miał pieniędzy, to wiadomo… Najgorsza okazała się Wigilia Bożego Narodzenia w 1939 roku. Jako 11-latek mieszkałem wtedy z ojcem i bratem warszawskiej kamienicy  w Starym Mieście. Mróz był tak silny, że zamarzała woda w kranie i w czajniku. Co gorsza, nie mieliśmy opału, a panowała temperatura poniżej - 15 stopni Celsjusza. Ale tradycje świąteczne pielęgnowaliśmy, co się Niemcom nie podobało - oświadcza płk Lipnicki.

Jak dodaje, w 1939 roku Polacy nie zdawali sobie sprawy, co ich czeka w okupacyjnej rzeczywistości. Już na pierwsze święta w czasie II wojny światowej były ograniczenia w dostawie prądu i gazu, na ulicach patrole i łapanki.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy