Podczas Pasterki abp Józef Kupny pobłogosławił ołtarz św. Jana Chrzciciela fundacji bp. Andreasa Jerina. Zachęcał, by poważnie traktować wypowiadane przez nas słowa zaproszenia Jezusa do swojego serca - z gotowością przyjęcia konsekwencji Jego przyjścia.
Przypomniał, że razem z całym stworzeniem zostaliśmy wezwani do kontemplowania oblicza Boga, które objawiło się w malusieńkim dziecku, utulonym przez Maryję, położonym w żłóbku. - Bóg stał się widzialny w postaci dziecka - co prawda ubogiego, ale za to bardzo bogatego w miłość do ludzi; dziecka, które nie potrafi jeszcze mówić, a jednak bez słów przemawia do ludzkiego serca. Mówi: "Człowieku, kocham cię!" - stwierdził.
Arcybiskup Józef przypomniał dzieje tzw. srebrnego ołtarza (ściśle nastawy ołtarzowej), który niedawno powrócił do katedry. Opuścił ją w 1945 roku. Powrócił po scaleniu rozproszonych elementów, renowacji i częściowej rekonstrukcji, dokonanej przez zespół konserwatorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu.
- Ołtarz przez wieki kierował uwagę wiernych na Jezusa, który przez swoje narodzenie, a potem przez mękę i śmierć na krzyżu otworzył nam niebo. Na tym ołtarzu kapłan, w tamtych czasach odwrócony tyłem do wiernych, sprawował Mszę św., a więc tu rodził się Jezus i w sposób bezkrwawy dokonywało się misterium naszego odkupienia. Z tego ołtarza kapłan brał Ciało Chrystusa i rozdawał je wiernym. Stąd nasz szacunek dla tego ołtarza uświęconego obecnością naszego Pana - mówił arcybiskup, dodając, że i dziś ten ołtarz, choć nie sprawuje się przy nim już Eucharystii, może nam pomóc w przeżywaniu największej tajemnicy naszej wiary.
Udział w Mszy św. skłania nas do zaproszenia Pana w progi naszego serca. Wypowiadamy wiele słów zapraszających Jezusa, by narodził się w nim. Czy wypowiadamy je szczerze, z otwartością? - Często mówimy Jezusowi "przyjdź", ale jest to zaproszenie nie do końca traktowane przez nas serio, bo gdy Jezus przychodzi, zwykle trzeba coś zmienić w naszym życiu, uporządkować, naprawić jakąś krzywdę, przebaczyć, a na to najczęściej nie jesteśmy gotowi - zauważył metropolita.
- Każdy, kto przyjmuje Jezusa do serca, powinien dzielić się z innymi miłością, radością, nadzieją i pokojem. Tego wszyscy bardzo potrzebujemy. Potrzebują nasze rodziny, potrzebuje społeczność lokalna, potrzebuje nasza ojczyzna - podkreślił. - Ostatnie lata pokazują, że brakuje w naszym sercu, w codziennym sposobie myślenia i działania, miłości i pokoju. Wystarczy pomyśleć o konfliktach i podziałach w rodzinach, wśród małżonków, między rodzicami a dziećmi, w szkole, życiu zawodowym, stosunkach między grupami społecznymi. Doszliśmy już do tego, że niektórzy w czasie tych świąt wzbraniają się połamać z innymi opłatkiem, a przecież - połączony ze składaniem życiem - jest to wyraz naszej dobrej woli, życzliwości.
- Boże Narodzenie jest okazją do tego, by stawać się człowiekiem pokoju. To oznacza praktykowanie szacunku dla każdego, niezależnie od jego pochodzenia, wykształcenia, pozycji społecznej, poglądów politycznych, wyznania - mówił, wspominając o potrzebie "języka pokoju", który jednoczy, potrzebie rezygnacji z ostrej ironii, surowości w osądzaniu, z mowy nienawiści, kłamstwa, oszczerstw. Trzeba być gotowym do szczerego dialogu. Nie jest dobre przeciągające się milczenie, nieodzywanie się do siebie, zakładanie z góry nieustąpienia w niczym, odmowa słuchania, uważanie siebie samego za jedyną miarę sprawiedliwości.
- Pokoju nie da się osiągnąć w sposób statyczny, raz na zawsze. Ciągle musimy podejmować trud budowania go - w naszych rodzinach, między sobą, w naszej ojczyźnie. Pokój jest możliwy, ale wymaga stałego wysiłku - podkreślał. - Jezus rodzący się w betlejemskiej stajence chce nas umocnić w naszym wysiłku budowania pokoju i jedności. Bez Jego pomocy zadanie to przekracza ludzkie siły. Zatem otwórzmy nasze serca, pozwólmy Mu w nich zamieszkać, starajmy się z Nim i dla Niego wprowadzać pokój i miłość w naszą codzienność.
Pod koniec Mszy św. abp Józef odznaczył Medalami św. Jadwigi Śl. dwie osoby zaangażowane w dzieło powrotu do katedry srebrnego ołtarza - Agnieszkę Winnik-Kalembę i Adama Grehla.