Rozważania z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na III niedzielę okresu zwykłego przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Człowiek osamotniony, odrzucony i zagubiony we współczesnej rzeczywistości będzie resztkami sił szukał na własną rękę szczęścia. Może po omacku, ale będzie szukał czegokolwiek, co wydaje się dla niego ucieczką od problemów, ukojeniem w cierpieniu, namiastką nadziei na lepsze. To nie jest tak, że ci, którzy już są w kościele i uczestniczą we Mszy św., są pozbawieni owego problemu. Obojętnie, czy w ostatniej ławce, czy w pierwszej może siedzieć ktoś, kto na własną rękę szuka gdziekolwiek i jakiegokolwiek szczęścia, które okazuje się ostatecznie jedynie ułudą szczęścia. Ludzie wierzący w Jezusa, ale nie do końca. Ludzie ufający Jemu, ale nie do końca. My – chodzący do kościoła – niekiedy przeżywamy chrześcijaństwo okraszone zwyczajami i rytuałami pogańskimi. A jeżeli Bóg miałby zawieść? To co wtedy?
Słowa Jezusa: „Bliskie jest królestwo Boże” (Mt 4,17) znaczą nic innego jak bliskość Jego samego. To, na co czekali ludzie, jest już w zasięgu ręki. Jezus rozpoczyna swoją publiczną działalność. Za chwilę otworzy usta i wygłosi swoją pierwszą mowę, którą skieruje nie do tych, którzy bardzo dobrze się mają, ale do tych, którzy stali się marginesem społecznym, odrzuconymi ludźmi, którzy nie mają już nadziei. Skieruje swoje słowa do ubogich, do płaczących, do pokornych, do cierpiących dla sprawiedliwości. Oni właśnie będą największymi wygranymi w spotkaniu z Mesjaszem. „I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o Królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu” (Mt 4,23). Miejscem początku publicznej działalności Jezusa staje się część Galilei nazywana „Galileą pogan”.
W tej właśnie krainie nazywanej krainą śmierci i ciemności rozpoczął swoją działalność Jezus, objawiając się jako światłość i dawca życia w ciemnościach ludzkiej egzystencji. To właśnie do nich Jezus wygłosi błogosławieństwa (IV niedziela zwykła – za tydzień) i oznajmi, że właśnie ci, którzy żyją nimi, są solą ziemi i światłem świata (V niedziela zwykła – za dwa tygodnie). Można powiedzieć, że w liturgii będziemy przeżywać te treści z niedzieli na niedzielę w ogromnym napięciu, niejako oglądając jakiś serial albo telenowelę. A to jest nic innego, jak szkoła doskonałych uczniów Chrystusa. My do tej szkoły należymy. Dzisiaj mamy lekcję określenia swojej sytuacji i nazwania po imieniu wszystkiego, co nas spotyka, w czym żyjemy i jak żyjemy.
Słowa błogosławieństw, które usłyszymy w niedzielnej liturgii eucharystycznej za tydzień, są zbawieniem „naszego świata”. W owym „naszym świecie” widoczna staje się Galilea pogan, czyli ludzie żyjący w ciemnościach grzechu, w beznadziei, w bezsensie życia. Galileą pogan może być również część wspólnoty Eucharystii niedzielnej, w której uczestniczą ci, dla których ogłaszane w Ewangelii szczęście wydaje się być nie dla nich, ponieważ nie czują się godni królestwa Bożego. Niektórzy z nas są daleko od „Góry Błogosławieństw” i nie trafiają do nich słowa Jezusa. Do nich mogą dotrzeć te słowa, dzięki uczniom Chrystusa, którzy żyjąc błogosławieństwami, stają się „solą ziemi i światłem świata”, bo dają świadectwo prawdziwego szczęścia i sensu życia.