We Wrocławiu odbyło się ogólnopolskie spotkanie działaczy wolontariatu misyjnego na Ukrainę "Róbmy dobro". Podsumowano tam bardzo udany rok 2019, ale i pojawiły się nowe plany na niedaleką przyszłość.
Wolontariusze zjechali się w niedzielę 2 lutego do stolicy Dolnego Śląska z kilku miast Polski. Na początku swoją misyjną historię wyjazdu do Afryki opowiedziała Roksana Barska. 27-latka w Etiopii uczyła nastoletnie dzieci matematyki. Od dzieciństwa marzyła o wyjeździe na Czarny Ląd, by pomagać innym. Niedługo Roksana wróci na misyjny szlak i, jeśli Bóg da, będzie posługiwać w tym samym miejscu (jej historię wkrótce przedstawimy na wroclaw.gosc.pl).
Obecny na spotkaniu paulin o. Marcin Wirkowski zauważył kilka podobieństw w misji na Ukrainie i w Afryce. Sam pracował u naszych wschodnich sąsiadów 10 lat, był też w Kamerunie.
- Wiadomo, że dużo zależy od konkretnego miejsca, np. czy to wieś, czy miasto, ale spotkałem się w obu państwach z podobnymi elementami: mentalnością ludzi, szerzącą się korupcja, kiepskimi drogami i warunkami życia itd. Mogę powiedzieć więcej: jak ktoś przetrwa posługę na Ukrainie, to poradzi sobie także w Afryce - stwierdził o. Marcin.
- Oddajemy swój czas, swoją energię i część swojego życia, pokonujemy różne trudności, bo zawsze chodzi o spotkanie. Mam wrażenie, podsumowując bardzo udany ubiegły rok działania wolontariatu na Ukrainie, że decydujemy się coś robić dla Pana Boga i dlatego dbamy też o to, żeby być spójni w życiu duchowym. Tak jak bohater dzisiejszej Ewangelii Symeon, który przez całe życie był posłuszny Duchowi Świętemu. Ta postawa doprowadziła go do spotkania z Chrystusem - mówiła Magdalena Nazimek, główny koordynator wolontariatu "Róbmy dobro".
Zachęcała zebranych, by każdego dnia odczytywali tchnienia Ducha Świętego także w kwestii zaangażowania w wolontariat.
- Czy chodzi tylko o to, żeby było fajnie, bo mam czas i możliwości, czy ja rzeczywiście pragnę ewangelizować, działać z i dla Chrystusa. Jestem przekonana, że nikt nie przyjechał tu przypadkowo. Bóg to przewidział i każdego z was wezwał do Wrocławia z różnych przyczyn, tylko trzeba te przyczyny znaleźć - oświadczyła doświadczona wolontariuszka.
Podsumowując rok 2019, uznała, że pojawiały się różne komplikacje, rozterki, burze i trudne chwile, ale dobre dzieło, jakim jest wolontariat, będzie kontynuowane. Podczas ostatniej wakacyjnej edycji udało się pomóc aż w 15 miejscach na Ukrainie. To dotychczas najwięcej. Zazwyczaj działanie ograniczało się do 10 placówek.
W styczniu Magdalena Nazimek odwiedziła te miejsca na kolędzie razem z kapłanem. Udało jej się spotkać osoby przyjmujące i goszczące polskich wolontariuszy, które widzą wielki sens w przyjeździe młodych Polaków do pomocy.
- Działa także lokalna reklama w mediach społecznościowych. Dzięki Instagramowi z 10 osób w jednej wiosce grupa na zajęcia rozrosła się do 20. Zanotowaliśmy ogólnie spory wzrost zasięgu działania. W ostatnie wakacje wyruszyło nas na Ukrainę 30 osób - uformowanych, przeszkolonych, zaangażowanych - mówi M. Nazimek.
Odzywają się do niej nowi księża, siostry zakonne i ośrodki na Ukrainie (np. dom samotnej matki), które są zaciekawione i zainteresowane pomocą wolontariacką.
- W jednej z wiosek ksiądz powtarza, że z roku na rok katolicy i prawosławni dzięki zajęciom z naszymi wolontariuszami żyją bliżej siebie. To ich jednoczy, zasypuje podziały. Widzą, że można inaczej żyć. Nie do nas należą owoce, ale my mamy siać - uważa koordynatorka.
Na horyzoncie pojawiła się nowa, ciekawa, ale i trudna misja na obrzeżach Charkowa. Miejsce jeszcze przez organizację nierozeznane. Pracujący tam księża marianie chcieliby, by polska młodzież przyjechała do grupy kilkunastu ubogich bezdomnych dzieci mieszkających dosłownie na ulicy. Wśród nich panuje wielka nieufność i egoizm, podsycane zasadami ulicznego przetrwania oraz brakiem miłości.
- Pojawia się pytanie: na ile mamy ambicji, serca i sił? Tej pracy naprawdę jest dużo. Wolontariuszy nigdy za wiele, ale ważna okazuje się zawsze kwestia ich jakości. Otrzymujemy wsparcie biskupów, którzy się cieszą i potwierdzają rzetelność naszej pracy na Wschodzie. Chcemy być porządną organizacją, która łączy, ewangelizuje i zajmuje się tematyką wschodnią. Można oglądać seriale na Netflixie, a można... wyjechać na Ukrainę, by dać świadectwo życia z Chrystusem i pomagać potrzebującym - uśmiecha się Magdalena.
Dotychczas wolontariat "Róbmy dobro" działał bez wsparcia finansowego z zewnątrz. Każda chętna parafia czy wspólnota może zaprosić wolontariuszy i zorganizować spotkanie z nimi. Młodzież chętnie podzieli się swoim świadectwem pracy na Ukrainie oraz opowie więcej, jak można do nich dołączyć i przeżyć wspaniałą wakacyjną przygodę.