Rozważania z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na V niedzielę zwykłą przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Gdy Philip Gröning zechciał nakręcić dokumentalny film o życiu monastycznym, napisał list do przełożonego kontemplacyjnego klasztoru kartuzów w La Grande Chartreuse we Francji. Wyraził w tym liście prośbę o możliwość wejścia z kamerą do klasztoru na kilka miesięcy. Chciał zarejestrować i pokazać światu, jak mnisi modlą się, pracują, jak spędzają ze sobą czas wolny, jak wygląda życie monastyczne. Przełożony odpisał Gröningowi. Odpowiedź miała brzmieć: „Nie jesteśmy jeszcze gotowi”. Reżyser natomiast był w szoku, kiedy po szesnastu latach otrzymał ponownie list z klasztoru kartuzów: „Już jesteśmy gotowi”. Co działo się przez te szesnaście lat?
„Wy jesteście światłem świata. Nie może ukryć się miasto położone na górze” (Mt 5, 14). Jezus zwracał się do tych, którzy słuchając Go, byli w szkole doskonałych uczniów Chrystusa. To byli ci, do których skierował osiem błogosławieństw. Zatem ci, którzy żyją błogosławieństwami i należą do Jezusa, naśladują go, przyjęli Ewangelię i zgodnie z obietnicą żyją w królestwie Bożym, ci właśnie są solą ziemi i światłem świata. Oni nie mogą być nieautentyczni. Nie mogą z jednej strony mówić, że należą do Jezusa, a z drugiej żyć jakby Jezus nie był dla nich najważniejszy.
Ciekawe jest, że wielu ludzi nie przejmuje się swoim złym postępowaniem do czasu, aż nie zostaną na złym przyłapani albo publicznie ocenieni. Grzech nie jest dla nich przyczyną wyrzutu sumienia, lecz kiedy „wpadnie się”, nagle taki człowiek chciałby za wszelką cenę cofnąć czas, żyć inaczej, lepiej, zaczyna brzydzić się tym, co robił. Jezus porównał swoich uczniów do miasta położonego na górze. Ono jest widoczne, rozświetlone, ono nie ukryje się przed nieprzyjacielem. Uczeń Chrystusa ma być światłem świata. Ma być autentyczny i transparentny. Jezus nie mówi: „będziecie solą ziemi, będziecie światłem świata”, ale wyraźnie mówi do tych, którzy są szczęśliwi (błogosławieni): „jesteście tu i teraz”.
Może kartuzi z Francji rozeznali, że ulegli by pokusie udawania przed kamerami? Nie wiem, ale przez szesnaście lat musiało dziać się coś niesamowitego. Szesnaście lat przygotowania do dojrzałej decyzji, iż mogą pokazać życie skrywane w murach klasztoru. To daje do myślenia. Czy jako chrześcijanie powinniśmy podrasować powierzchowność, żeby korzystnie wypadać na oczach świata, czy popracować nad swoim prawdziwym „ja”? Ktoś kiedyś zadał pytanie młodemu człowiekowi: „Kiedy jesteś sobą? A może wtedy, kiedy jesteś sam w pokoju i nikt na ciebie nie patrzy?”. Młodzieniec odpowiedział: „Chyba nawet wtedy nie jestem sobą, bo udaję przed samym sobą”.
Im więcej wejścia w głębię swojego wnętrza, tym więcej pracy nad sobą. Nie nad tym, żeby dobrze wyglądać, ale pracy nad wnętrzem, które twarz kształtuje.