Niewiasta dzielna z Księgi Przysłów stara się o len i wełnę. Dr Anna Rambiert-Kwaśniewska również się o nie zatroszczyła, śledząc wytrwale tajniki tkanin i włókien wplecionych w tekst Pisma Świętego.
Agata Combik: Skąd pomysł, by na Biblię spojrzeć przez pryzmat tekstyliów?
Dr Anna Rambiert-Kwaśniewska: Moja praca doktorska „Terminologia tekstylna w Biblii Hebrajskiej i Septuagincie. Włókna i tkaniny” powstała na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie studiowałam filologię klasyczną i kulturę śródziemnomorską; przedtem rozpoczęłam studia na Papieskim Wydziale Teologicznym. Taki temat pracy pozwolił mi połączyć pasję filologiczną i tę dotyczącą Pisma Świętego. Okazało się, że prawie nikt na świecie nie zajmuje się całościowo terminologią biblijną dotyczącą tkanin. Tymczasem słownictwo związane z nimi może nam pomóc choćby w datowaniu ksiąg – jeśli wiemy, jakich terminów i kiedy używano dla danej tkaniny. Przykładowo na określenie bisioru pojawia się w Biblii najpierw egipski termin šēš, później babilońskie bûş, a dalej byssos, byssus.
Zwraca Pani uwagę na „tekstylne błędy” we współczesnych przekładach biblijnych.
Tłumacze nie zrozumieli np. dokładnie, czym są wełniane tkaniny farbowane tekēlet – purpura błękitna, a czym ’argāmān – czerwona purpura tyryjska; obie uzyskiwane z konkretnych gatunków ślimaków. Różnice między nimi nie ograniczają się do odcieni – jasnego i ciemnego, jak podaje nam to np. Biblia Tysiąclecia. Skomplikowana jest sytuacja bisioru. Ta nazwa powinna być zarezerwowana dla jedwabiu morskiego, produkowanego z wydzieliny małży, np. szołdr czy omułków. Tkanina ta miała niesamowite właściwości, była ognioodporna i nie przyjmowała barwników. Natomiast semicki termin, użyty np. w Księdze Wyjścia do nazwania jednego z materiałów używanych przy wznoszeniu przybytku, oznacza w istocie wysokiej jakości cienki len. Dzieje błędnego tłumaczenia sięgają XV wieku, ale to już osobna historia.
Pan Bóg przemawia do nas także przez przędzę, nici, barwy szat?
By takie przesłanie odczytać, trzeba przebyć pewną drogę. W mojej pracy doktorskiej zajęłam się kwestią słownictwa dotyczącego tkanin i materiałami stojącymi za danymi słowami. Obecnie pracuję nad książką poświęconą ubiorom. Myślę, że zwieńczeniem moich badań będzie refleksja teologiczna nad tkaninami. Ale już teraz nasuwają się pewne przemyślenia. To, co najcenniejsze, przeznaczane było dla Boga. Tkaniny przybytku różniły się od zwykłych ubrań. Przykładowo istniał zakaz łączenia w codziennych strojach tkanin pochodzenia roślinnego i zwierzęcego (Pwt 22,11). Na takie „miksowanie” mogli sobie pozwolić kapłani. Było ono najwyraźniej zarezerwowane dla przestrzeni sacrum. Widzimy, że kapłan, zwłaszcza arcykapłan, był niejako „elementem wyposażenia” przybytku – jego szaty są wykonane z tych samych materiałów co tekstylne elementy Namiotu Spotkania. U proroka Izajasza (Iz 3) znajdziemy przekleństwo skierowane ku córkom syjońskim, które stroiły się w bogate szaty, nie zważając na zagrożenie ze strony Asyrii. W tekście greckim (Septuaginta) ukazane są jako przyodziane w purpurę tyryjską i błękitną, cienki len przeplatany złotem i szkarłat – w tkaniny zarezerwowane dla stroju kapłańskiego i przybytku. Popełniały więc świętokradztwo.
Czy dalsze prace pozwolą dowiedzieć się więcej o stroju Pana Jezusa, Jego Matki?
W Nowym Testamencie nie ma zbyt wielu informacji o ubiorach. Słyszymy o szacie Jezusa – nie szytej, ale całej tkanej – o którą rzucają losy żołnierze. Słyszymy o kobiecie, która chciała dotknąć płaszcza Jezusa. To ciekawa wzmianka, bo poła płaszcza, skraj szaty miały znaczenie kultyczne, przypominały o Prawie. W Ewangeliach czytamy o płaszczu, w jaki oprawcy ubrali Jezusa. U Marka jest mowa o ubraniu „w purpurę”, u Mateusza o płaszczu szkarłatnym, u Łukasza – o czymś „olśniewającym”. Te różne określenia mają znaczenie. W tamtych czasach nieliczni mogli pozwolić sobie na ekstrawagancję w postaci przywdziewania purpurowego płaszcza. Szaty ewentualnie bramowano purpurą lub zdobiono purpurowymi pasami. Purpura była symbolem władzy królewskiej i kapłańskiej – np. jako pierwszy toga purpurea przywdział Juliusz Cezar. Ewangelista, pisząc o purpurze, pokazuje, że oprawcy Jezusa chcąc nie chcąc uznali Jego godność.
O płaszczu w Biblii wiele pewnie można by powiedzieć.
W Starym Testamencie „rozciągnięcie płaszcza nad kimś” (jak w Księdze Rut) oznacza wzięcie w opiekę, małżeństwo; inni twierdzą, że może to być czasem eufemistyczne określenie współżycia. Chodzi o czyn, który pociągał za sobą konsekwencje prawne. Bogactwo znaczeń wiąże się na przykład z płaszczem, jaki Eliasz zostawił Elizeuszowi. W Księdze Liczb możemy przeczytać, że Żydzi mieli obowiązek noszenia cyces – czyli frędzli u płaszczy. W skład każdego takiego frędzla powinna wchodzić błękitna nitka – znak przymierza Boga z Izraelem. W 2012 r. ukazała się książka „The rarest blue”, w której B. i J. Stermanowie opisali historię biblijnej purpury w odcieniu błękitnym. Była bardzo droga. Autorzy wspominają, że fałszowano ją, posługując się lnem barwionym indygo. W naszych czasach w Jerozolimie zaczęto znajdować hałdy muszli ślimaków z rodziny rozkolcowatych, które miały potwierdzać, że sprzedawane tam frędzle mają w sobie prawdziwą purpurową nitkę. Co ciekawe, ze względu na restrykcje dotyczące noszenia purpurowych tkanin ludzkość zatraciła umiejętność ich produkowania. Ortodoksyjni Żydzi długo nie mogli zaspokoić pragnienia posiadania autentycznej błękitnej nitki w swoich frędzlach. Metodę jej pozyskania odkryto na nowo dopiero na początku XXI wieku.
W Księdze Wyjścia, gdy mowa jest o tkaniu zasłon Namiotu Spotkania, pojawiają się kobiety. Ciekawe, że współcześnie także kobieta – biblistka zajęła się takim tematem.
W Księdze Wyjścia przy wspomnianych zasłonach zaangażowani są mężczyźni i kobiety. Ci pierwsi byli m.in. hafciarzami. Na starożytnym Bliskim Wschodzie przy świątyniach często istniały warsztaty tkackie. Pracowali tam mężczyźni. Natomiast rzeczywiście tkanie to w Biblii typowo kobiece zajęcie – co ukazuje choćby poemat o dzielnej niewieście (Prz 31), wyposażającej rodzinę w bogate szaty.
W sztuce widać czasem scenę inspirowaną apokryfami, z Matką Bożą tkającą zasłonę do świątyni jerozolimskiej. Sama zasłona to też ciekawy temat.
Do prac na rzecz świątyni angażowano pewnie rzemieślników – tkaczy będących mistrzami w swoim fachu. To raczej nieprawdopodobne, by prostej dziewczynie z Nazaretu ktoś powierzył takie zadanie. Tkała i przędła dla swojej rodziny. To wystarczający zaszczyt – ubierać Pana Jezusa. Co do zasłony w świątyni – ewangeliści piszą o jej rozdarciu po śmierci Jezusa. Wydarzenie to jest różnie interpretowane. Można dostrzec w nim jakby gest Boga Ojca rozdzierającego szaty nad śmiercią Syna albo znak, że Bóg opuszcza świątynię jerozolimską i swoją obecność (szechina) „rozlewa” po całym świecie. Rozdarcie zasłony ukazuje, że nie ma już takiej jak dawniej bariery między Bogiem a człowiekiem.
Tekstylia mogą, jak widać, nieść ważne przesłanie. Zwykły powróz, który wywiesiła nierządnica Rachab (Joz 2,18), przez ojców Kościoła był wiązany z tajemnicą krwi Chrystusa, ratującej grzeszników.
Ojcowie Kościoła często odwołują się do podobnych i niezwykle interesujących alegorii. Tym jednak, co mnie zaciekawiło, był szkarłatny kolor powrozu, czy może lepiej wstęgi. Powróz musiałby być wykonany z lnu, który nie absorbuje barwników pochodzenia zwierzęcego, a takim jest szkarłat. Chodzi raczej o tkaninę wełnianą, barwioną ekstraktem z pluskwiaków należących do rodziny czerwców. Od nich pochodzi polska nazwa miesiąca czerwca. Żyją one również w Izraelu. O szkarłacie i purpurze przeczytamy u Izajasza: „Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby były czerwone jak purpura, staną się białe jak wełna” (1,18). Purpura nie blaknie, nie da się jej wybielić. Czyli to wybielenie grzechu może być rozumiane wyłącznie w kategoriach cudu.
Jakie kolory przeważały w codziennych ubraniach postaci biblijnych?
Używano tkanin lnianych i wełnianych. Najpierw przeważały te pierwsze, potem drugie – powszechne w Palestynie mającej bogate tradycje pasterskie. Tylko zamożniejszych było stać na farbowane tkaniny w odcieniach czerwieni, błękitów czy żółci. Możemy przypuszczać, że prawdą jest to, co nam pokazują filmowcy – szaty najczęściej były mocno zgrzebne i odpowiadały kolorystycznie surowcowi, z którego je wykonano. Przeważały pewnie barwy kremowe, piaskowe, czasem okrycia ciemniejsze, z włosia koziego. Mam więc przeświadczenie, że Matka Boża nie nosiła błękitnego welonu – to raczej sprawa późniejszej interpretacji, odwołania do symboliki nieba, do czystości. Natomiast rzeczywiście na terenie Palestyny kobiety – a więc pewnie i Matka Boża – zakrywały głowy. Ufryzowane Greczynki w tamtym czasie nie zawsze tak czyniły, Egipcjanki też są przedstawiane bez nakryć głów, ewentualnie z jakimiś diademami. Święty Paweł nakazuje potem kobietom modlić się z zakrytą głową. Jedna z interpretacji wskazuje na fakt, że odkryte rozpuszczone włosy były charakterystyczne dla wieszczek pogańskich. Chodziło więc także o to, by chrześcijanki nie kojarzyły się z nimi. Co do kolorów – nie było w użyciu zielonych szat. Mogło się co najwyżej zdarzyć, że purpura pod wpływem ekspozycji słonecznej wpadała w odcienie zieleni. Zielonych barwników używano natomiast w malarstwie, zwłaszcza w Egipcie, później w Rzymie, ale nie produkowano ich z surowców, które nadawały się do barwienia tkanin.
Do zrozumienia Biblii przydaje się, jak widać, nawet wiedza na temat omułków...
Przydaje się poznawanie kultury materialnej. Jeden z historyków starożytności we Wrocławiu napisał świetną książkę na temat starożytnych latryn, systemów kanalizacyjnych. Takie badania biblistom też mogą pomóc – na przykład w zrozumieniu, jak funkcjonowały miasta biblijne czy jerozolimska świątynia, którą trzeba było jakoś oczyszczać z krwi ofiar. Pismo Święte otwiera przed nami niezmierzone horyzonty. Można je badać bez końca.
agata.combik@gosc.pl