Taką tezę wysnuł prof. Mikołaj Iwanow podczas spotkania o Białorusi w Civitas Christiana. Razem z prof. Zdzisławem Julianem Winnickim opowiadali o naszym stosunkowo młodym wschodnim sąsiedzie.
Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej we Wrocławiu zorganizował spotkanie z wybitnymi specjalistami w temacie Białorusi. Spotkanie z udziałem prof. Iwanowa i prof. Winnickiego cieszyło się dużą popularnością.
- Białoruś jako państwo w ogóle zaistniało około 1919 r., gdy po nieudanej próbie utworzenia Białoruskiej Republiki Ludowej bolszewicy stworzyli pierwszą Białoruską Republikę Socjalistyczną, którą przekształcili z kolei na Litewsko-Białoruską Socjalistyczną Republikę. To państwo nie zaczęło nawet funkcjonować, ponieważ wybuchła szybko wojna polsko-bolszewicka - mówił na początku prof. Winnicki.
Podkreślił przy tym, że współcześnie doktryna i historiografia białoruska twierdzą z kolei, że Białorusini świadomie istnieją od średniowiecza i mają swój język od czasów Franciszka Skaryny. Ten wariant dominuje w kręgach opozycyjnych, emigracyjnych, a przenika od jakiegoś czasu także współczesną państwową doktrynę białoruską.
- Warto wiedzieć, jak zachował się białoruski lud (jeszcze nie naród) w momencie, gdy ważyły się losy tego obszaru pomiędzy Rosją Sowiecką, a odradzającą się Rzecząpospolitą po I wojnie światowej. Lud białoruski nie myślał o żadnej państwowości białoruskiej, nie wiedział, że może być narodem i stanął murem po stronie bolszewików, a jedynym jego marzeniem było wypędzenie Polaków i podzielenie się ziemią - stwierdził prof. Winnicki, politolog i specjalista ds. Białorusi.
- Dzisiaj już nikt nie wątpi, że naród białoruski istnieje i nie zniknie, a państwa nie da się zmazać z mapy Europy. Kiedy w 1991 r., gdy powstawało państwo białoruskie, przeprowadzono badanie, z którego wynikało, że większość Białorusinów była za tym, żeby połączyć się z Rosją, 10 proc. chciało żyć we wspólnym państwie z Polską. Większość nie rozumiała jednak kompletnie, czym jest niepodległość - referował prof. Iwanow.
Jak dodał, on i prof. Winnicki są członkami grupy polskich i białoruskich historyków. Dwa razy w roku wszyscy rozmawiają o kontrowersyjnych kwestiach historycznych wspólnych dla obu państw.
- Gdyby podsumować te dwa lata naszych zebrań, trzeba by powiedzieć szczerze, że rozmawiamy w zupełnie różnych językach. Nie rozumiemy się. Jak głuchy z niewidomym - określił prof. Iwanow. - Dla nich okres międzywojnia to jest mordowanie biednych Białorusinów przez Polaków. 17 września 1939 r., czyli wkroczenie Armii Czerwonej do Polski, to - według nich - wielkie święto i zjednoczenie narodu białoruskiego. Nie ma ani jednego miasta na Białorusi bez centralnej ulicy 17 Września - opowiada sowiecki dysydent białoruskiego pochodzenia.
Współcześnie większość Białorusinów opowiada się stanowczo za niepodległością. Robi to także oficjalnie państwo białoruskie w osobie prezydenta Łukaszenki. Coraz więcej obywateli stoi za tym, żeby ich państwo istniało i ta niepodległość się wzmacnia.
- Uważam, że Białorusini są najbliższym narodem dla Polaków na świecie - językowo, kulturowo, pod względem świadomości, a nawet genetycznie. Tam nie ma niechęci wobec Polaków. Może trochę na zachodzie, gdzie ludzie pamiętają polską politykę międzywojenną, która była wobec mniejszości nierozsądna i krótkowzroczna - oświadczył prof. Iwanow.
Jego zdaniem, to komuniści utworzyli naród białoruski, bo było im to potrzebne do destrukcji II Rzeczypospolitej. Współcześni nacjonaliści białoruscy twierdzą, że żaden naród nie ucierpiał tak od komunistów jak oni. W Moskwie rosyjscy historycy mówią: "To my, naród rosyjski, najbardziej ucierpieliśmy - od Żydów, od tego Polaka Dzierżyńskiego, od innych narodów".
- Niestety, istnieje prawda rosyjska, białoruska i polska. Kiedy będzie jedna ogólna prawda? Na pewno nie za naszego życia. Może za parę pokoleń, kiedy przyjdą zupełnie nowi ludzie - podsumowuje ceniony historyk.
- Mińsk wygląda jak miasto rosyjskie pod okupacją białoruską. Wszystkie ulice są opisane po białorusku, a cała ulica mówi po rosyjsku. Aleksander Łukaszenka, moim zdaniem, jest gwarantem suwerenności Białorusi - dodał prof. Winnicki.
Prelegenci poinformowali zebranych, że w Mińsku wydali 600-stronicową książkę z cytatami Łukaszenki. Gołym okiem widać, jak zaprzecza on sam sobie, jak nie przebiera w słowach.
- Trzeba przyznać jednak, że ten człowiek przeszedł odpowiednią metamorfozę. On zrozumiał jedną prostą rzecz: jeżeli Białoruś zostanie wchłonięta przez Rosję, on będzie jedynie gubernatorem jednego, może dwóch obwodów rosyjskich. A teraz jest kimś - prezydentem przyjmowanym w stolicach. Kiedy ja za czasów swojego dzieciństwa mówiłem na ulicy po białorusku, uważano mnie za kogoś niewykształconego, kołchoźnika. Dzisiaj, gdy ktoś mówi po białorusku, reakcja jest zupełnie inna. To musi być intelektualista, może pisarz, dziennikarz, opozycjonista. Procent ludności mówiącej po białorusku zwiększa się, choć wciąż wynosi zaledwie 4 proc. - opowiadał prof. Iwanow.