Wspólnota L’Arche we Wrocławiu czas koronawirusa przeżywa twórczo i wiosennie. A zaplanowane rekolekcje… mieszkańcy wygłosili sobie sami.
Lokatorzy trzech domów Arki przy ul. Jutrosińskiej (i ich żółwiczka Kuba) nie opuszczają arkowego terenu, ale zajęć im nie brakuje. Nie wszystkie osoby niepełnosprawne rozumieją, o co chodzi z epidemią, ale dostosowują się do ograniczeń.
– Radzimy sobie. Śledzimy wiosnę – na naszym terenie i za płotem, w parku. Wyciągnęliśmy stół biwakowy i krzesła. Gramy w gry planszowe (chińczyka, yengę), gramy w piłkę, rzucamy fresbee. Wiele osób jeździ sobie na rowerach po terenie ośrodka. Mamy trochę ogrodniczych zajęć – mówi Jakub Dykman, dyrektor wrocławskiej wspólnoty.
Jedna z asystentek przypomniała swoje talenty fryzjerskie, złapała za nożyczki, a dwie odważne dziewczyny zgłosiły się jako modelki i… chyba nie żałowały decyzji. Takie umiejętności są cenne zwłaszcza teraz, gdy nie można skorzystać z podobnych usług w mieście.
– Mieliśmy zaplanowane wielkopostne rekolekcje z zaproszonym rekolekcjonistą, ale w zaistniałej sytuacji nie mógł przyjechać. Przeżywaliśmy więc je sami w naszych domach – mieliśmy rekolekcyjny plan dnia, przygotowaliśmy materiały – tłumaczy J. Dykman. – Tematem naszych spotkań był dom – pasowały więc także do sytuacji, w której trzeba przebywać w domu. Asystenci, mieszkańcy, osoby niepełnosprawne sami prowadzili rozważania. Nie brakło tematów dotyczących ojców pustyni, apoftegmatów (to głównie dla asystentów), a dla mieszkańców spotkania były przygotowane na podstawie ballad, bajek. Padały pytania o „domowość”, o to, jak się czujemy w relacjach, o poczucie bycia akceptowanym. Pomocą służyli m.in. Andersen i bracia Grimm.