Rozważania z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na IV niedzielę Wielkiego Postu przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
To Jezus spojrzał na niewidomego. Chory od urodzenia nawet nie musiał o to prosić. Nawet nie myślał o tym, żeby prosić. Dopiero później, kiedy już cudownie przejrzał, zaczął poznawać Jezusa. W życiu duchowym, nie musimy prosić Boga o to, żeby na nas spojrzał. On zna nas lepiej, niż my sami siebie. Kiedy człowiek patrzy, nie jest w stanie wszystkiego dostrzec. Nawet jeżeli ma dobry wzrok, spojrzenie zwykle będzie czymś ograniczone. Bóg natomiast sam jest Spojrzeniem. My poznajemy to Spojrzenie, uczymy się tego Spojrzenia i na różne sposoby do Niego dochodzimy.
Historia niewidomego z fragmentu Ewangelii, który kapłani czytają dzisiaj podczas liturgii niedzielnej Mszy świętej, jest w pewnym sensie historią każdego z nas. Czy nie jest tak, że brakuje nam właściwego widzenia? Czy nie powinniśmy dzisiaj szukać spojrzenia Boga na świat, na nas, na to, co się teraz dzieje? Czy nie powinniśmy prosić Boga, żeby udzielił nam z siebie właśnie tego, żebyśmy zobaczyli Jego oczami to wszystko, co się dzieję wokół nas? Boże! Jak Ty na to patrzysz? Jak Ty widzisz dzisiaj cały świat? Jakie jest Twoje spojrzenie na nas, na mnie? Przecież Ty, Boże, widzisz więcej, widzisz wszystko.
Ciekawy jest sposób, w jaki Jezus uzdrawia niewidomego. Miesza ślinę z ziemią i błoto nakłada na jego oczy. Później chory usłyszał polecenie obmycia się w sadzawce Siloe. Te gesty nie należą do przyjemnych. Jeżeli zobaczylibyśmy na mieście, że ktoś dopuszcza się takich gestów, to z pewnością nasze myśli byłyby najrozmaitsze. Jednak Jezus uzdrawia ziemią, śliną i słowem. Uzdrawia czymś, co zostało połączone. Z ust Boga wypływa słowo, które stwarza. To Bóg porządkuje wszystko oddzielając światło od ciemności, dzień od nocy, powierzchnie suche od mokrych. Gesty Jezusa pomagają nam pomyśleć o opisie stworzenia świata. Żeby człowiek mógł zobaczyć światło, potrzebne jest nowe stworzenie. Żeby człowiek mógł zobaczyć spojrzenie Boga, musi tego spojrzenia doświadczyć. Żeby człowiek mógł mieć spojrzenie na wszystko, co dzieje się w jego życiu i co dzieje się na świecie, musi na nowo się narodzić. Musi się nawrócić.
W centrum czytanej dziś historii stoi Jezusowe wyznanie: „Jestem światłością świata” (J 9,5). Kiedy człowiek staje się chrześcijaninem, kapłan prosząc o zapalenie świec od paschału – symbolu Chrystusa zmartwychwstałego – wypowiada słowa: „Przyjmijcie światło Chrystusa”. Chrzest jest sakramentem nazywanym właśnie oświeceniem, sakramentem obmycia, nowego stworzenia. Chrześcijanin to zatem człowiek, który ma światłe oczy – spojrzenie Boże na wszystko. Jeżeli dzisiaj chrześcijanin nie próbuje patrzeć oczami wiary, oczami samego Boga, to znaczy, że potrzebne jest uzdrowienie, nowe stworzenie, nawrócenie. Tekst Ewangelii tryska nadzieją, kiedy czytamy, że to Jezus na niewidomego spojrzał, znalazł go, zainteresował się nim.