W praktycznie pustym kościele św. Wojciecha po rocznym przygotowaniu Mateusz Siwek przyjął pierwszy sakrament wtajemniczenia chrześcijańskiego.
Gdyby ten obrzęd odbył się w normalnym okresie, zapewne mężczyzna zostałby ochrzczony w Wielką Sobotę w wypełnionej ludźmi jednej z największych świątyń Wrocławia. Bo taką jest dominikański kościół św. Wojciecha. W okolicznościach szalejącej pandemii w Eucharystii, którą w Poniedziałek Wielkanocny odprawił o. Wojciech Delik OP, uczestniczyło zaledwie troje bliskich osób nowo ochrzczonego. Ławki świeciły pustkami. Mimo to Msza miała podniosły i wyjątkowy charakter.
- W tej szczególnej chwili, kiedy woda chrzcielna spływała mi po głowie, czułem ogromną radość i lekkość. To niesamowite uczucie, które trudno opisać. Człowiek popada w taką zadumę, jakby się metafizycznie zanurzał w Boga. Mam nadzieję, że ta radość będzie mi towarzyszyć na długie lata - mówi Mateusz Siwek.
W pewnym momencie swojego życia musiał się jasno określić. Albo idzie w jedną, albo w drugą stronę. Do tego rozstaju dróg dotarł właśnie teraz i postanowił na dobre obrać ścieżkę Bożą. Żyć jak katolik.
- Bardzo pragnąłem być godnym przyjmowania sakramentów, przyjmowania Boga do serca - stwierdza 32-latek.
Jak dodaje, całemu wydarzeniu towarzyszył stres, który opadł w odpowiednim momencie - tuż przed wejście do kościoła. Mateusz zaznacza, że droga do chrztu jego zdaniem jest trudna.
- Wiąże się z wieloma wyrzeczeniami, z poświęceniem czasu. To nie chodzi tylko o same spotkania i rozmowy. Trwa się też w zadumie, pewnej analizie. O tym trzeba wiele myśleć, aby być ostatecznie dobrze przygotowanym. Ale nie mogę powiedzieć nic innego jak: naprawdę warto - podsumowuje nowo narodzony chrześcijanin.
W tym tygodniu dominikanin o. Wojciech Delik ochrzci trzy osoby, a czwarta, która się formowała w tej grupie, zostanie włączona do Kościoła katolickiego w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w kościele NMP na Piasku.
Przeor wrocławskich dominikanów opowiada, że katechumeni spotykali się raz w tygodniu oraz przechodzili indywidualne przygotowania.
- Kiedy przychodzi człowiek z pragnieniem chrztu, trzeba zrozumieć, kto właściwie się zjawił i czego szuka. Jakie są jego motywacje, jaki jest jego poziom wiedzy, duchowości. Przygotowujemy ludzi na bardzo różnych etapach podejścia do wiary, od takich zaczynających od totalnego zera, mających w głowie masę stereotypów i mitów, po takich katechumenów jak ochrzczona wczoraj Edyta, która 10 lat chodziła gdzieś "wkoło Kościoła" i nie mogła się zdecydować - mówi o. Delik.
Podkreśla, że przyjmuje wszystkich chętnych, ale grupa przez zróżnicowanie jest bardzo dynamiczna, dlatego trzeba ją prowadzić z dużą uwagą i ostrożnością. Podejść do każdego bardzo indywidualnie.