W parafii pw. Świętej Rodziny odprawiona została Msza św. w intencji pracowników placówek edukacyjnych i opiekuńczych oraz podopiecznych i ich rodziców. Przewodniczył jej duszpasterz nauczycieli i wychowawców, ks. Piotr Sierzchuła.
W homilii ks. Piotr Sierzchuła zwrócił uwagę, że na początku tego roku, gdy pojawiły się pierwsze informacje o nowym wirusie, nikt z nas się nie spodziewał, że tak bardzo wpłynie on na nasze życie. - Czas pandemii pokazał jak bardzo człowiek potrzebuje kontaktu z innymi. (...) Kto z nas nie zatęsknił w tym czasie za gadatliwym kolegą z pracy, za sąsiadką opowiadającą ciekawostki z życia lokalnej społeczności, za możliwośćią spotkania w gronie przyjaciół na meczu czy na kawie? Szczególnie ta tęsknota uwidoczniła się w środowisku szkolnym - zaznaczył.
Kapłan podkreślił, że rozmawia z wieloma nauczycielami. Wynika z nich ogromna tęsknota za uczniami i możliwością prowadzenia lekcji oraz wyjazdów z dziećmi na wycieczki. - Będąc tego świadomymi, bardziej doceniamy miniony czas - dodał.
Kaznodzieja nawiązał również do książki pt. "Cuda dzieją się po cichu". Zauważył, że możemy w niej znaleźć świadectwa osób, których modlitwy zostały wysłuchane przed obliczem jasnogórskiej Pani. Przytoczył jedno z nich, które dotyczyło kobiety w ósmym miesiącu ciąży, u której wystąpił w ciągu kilku godzin stan krytyczny zagrażający życiu. Lekarze uznali, że potrzebuje cudu, aby przeżyć. Rodzice dziewczyny zamówili Mszę św. na Jasnej Górze, po której prognozy lekarskie były już zupełnie inne i dawały nadzieję na całkowite wyzdrowienie. - Młoda dziewczyna urodziła synka przez cesarskie cięcie. Dała mu na imię Karol i był całkiem zdrowy - opowiadał. Lekarze dziwili się, że nie zaszkodziły mu silne leki.
Kobietę z opowiadania udało się wyprowadzić ze stanu zapalnego organizmu, które miała, ale przykrą konsekwencją był zator płucny. Rodzice po raz kolejny zamówili Mszę św. przed obliczem Czarnej Madonny, a później kolejną, gdy lekarze wprowadzili młodą mamę w stan śpiączki farmakologicznej. Dziewczyna wyszła z choroby...
- Każdy z nas potrzebuje czasem większej, czasem mniejszej pomocy. Przekonujemy się o tym w ostatnim czasie. Na szczęści najczęściej wystarczy wyciągnięta ręka sąsiada, czy członka rodziny, podanie herbaty, krótka rozmowa, zrobienie zakupów. Jednak są takie sytuacje, gdy nie jesteśmy w stanie sami sobie poradzić. Można wtedy załamać ręce, ale można sobie również przypomnieć, że mamy ogromy skarb po który trzeba tylko sięgnąć. Mamy Eucharystię, która jest źródłem i szczytem życia chrześcijańskiego. Mamy również Maryję, która każdego dnia roztacza nad nami płaszcz swojej opieki.
Na koniec zaznaczył, że pandemia przypomniała nam, że człowiekowi wierzącemu trudno żyć bez Eucharystii - tęsknimy za nią. - Ale dzięki temu poniekąd zobaczyliśmy, jeśli można tak powiedzieć, że zobaczyliśmy jak wygląda życie w krajach misyjnych, gdzie brakuje księży. Nie ma również możliwości takich jakie my mamy - uczestniczenia w niej za pomocą radia, telewizji czy transmisji internetowej - zauważył i zachęcał do codziennego dziękczynienia za dar Eucharystii i wypraszali w niej cuda dla siebie i najbliższych oraz szukali w niej siły do codziennych obowiązków.
Ks. P. Sierzchuła mówił również o potrzebie wypraszania sił do zdalnego nauczania zarówno dla nauczycieli i wychowawców jak i dla dzieci i ich rodziców. - Potwierdzajmy na co dzień naszym życiem, że Bóg jest obecny w Eucharystii i pod postaciami chleba i wina przychodzi do każdego z nas. Z tego miejsca proszę też nauczycieli i wychowawców, by z niej brali siłę do swojej pracy, do codziennych spotkań w wirtualnym świecie z drugim człowiekiem.