Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Pożegnania ukochanej osoby nie należą do łatwych. Doświadcza się tego na peronie kolejowym, kiedy słychać gwizdek sygnalizujący odjazd pociągu. Da się zauważyć łzy osób rozstających się w hali lotniska. Ktoś, kogo kocham, kto jest mi bliski, był tutaj… i nagle pustka, cisza, tęsknota. Ale ci, którzy mają głęboko w sercu ukochaną osobę, będą o niej myśleć, mówić, dla niej będą żyć.
Zdaje się, że uczniowie musieli ciężko przeżywać to, co się działo po zmartwychwstaniu, skoro w Galilei, w czasie zjawienia się tuż przed wniebowstąpieniem, jak pisze Mateusz, jedni oddali Mu pokłon, a inni powątpiewali. Z jednej strony uwielbienie, z drugiej wątpliwości. Nie ma się co dziwić, bo zapowiada swoje odejście Ten, który zrobił bardzo wiele dobrego dla nich. Mają przecież w pamięci uzdrowienia, rozmnożenie chleba, nauki pełne nadziei i pokrzepienia, wiele różnych cudów. Wzrok świadków wniebowstąpienia był z jednej strony spojrzeniem ludzi bardzo wdzięcznych za to, że zmienił ich życie, że wokół tyle dobrego się wydarzyło. Z drugiej zaś strony był to wzrok ludzi niedowierzających, że to już koniec, pragnących jakby zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do rozstania.
Pierwsze słowa Jezusa, jakie pojawiają się w Ewangelii według św. Mateusza, zawarte są w tak zwanym Kazaniu na Górze. Chodzi o osiem błogosławieństw, które zostały skierowane do ubogich, pokornych, płaczących, prześladowanych dla sprawiedliwości. Każde błogosławieństwo kończy się ogłoszeniem dobrej nowiny, obietnicą królestwa Bożego, obietnicą nazwania Synami Bożymi, obietnicą nieba, zapewnieniem szczęścia. Wtedy, na górze błogosławieństw, Jezus zaprosił swoich słuchaczy do szkoły bycia doskonałym uczniem.
Wtedy wszystko było dla uczniów Jezusa takie proste i zrozumiałe. Przecież Izraelici czekali właśnie na taką nadzieję i pokrzepienie. Królestwo Boże stało się takie bliskie. W zasięgu ręki mieli Mesjasza, który dał im to, czego pragnęli i potrzebowali. Dzisiaj natomiast, w liturgii uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego, wybrzmiewa fragment, w którym zawarte są ostatnie słowa Jezusa z tej Ewangelii: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,19-20).
Tak jak Jezus rozpoczął swoją publiczną działalność w Galilei na górze, tak dzisiaj wybrani przez Jezusa uczniowie właśnie na górze otrzymali posłanie do publicznej działalności. Zapewnia ich, że będzie obecny w zapoczątkowanej przez siebie wspólnocie. Jezus stawia im jednak konkretny warunek, mianowicie chce, żeby uczniowie ewangelizowali, przekraczając granice. Jezus mówi: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28,19).
Z Ewangelią zatem trzeba iść nie tylko tam, gdzie jest łatwo i przyjemnie głosić Jezusa, ale trzeba wyjść z przestrzeni bezpieczeństwa i komfortu i pójść w niepewne i nie do końca znane. Może trzeba rozejrzeć się w swojej rodzinie, wśród swoich kolegów z pracy, wśród przyjaciół i pomyśleć o tym, że jedni znają już Jezusa, są chrześcijanami, a inni w ogóle tego nie czują, ani nie próbują odkrywać tego, kim jest Jezus i czym jest Kościół. Dla kogo będę doskonałym uczniem Jezusa? Z kim chętnie porozmawiam o sensie życia, o szczęściu? Z kim będę rozmawiał o sensie cierpienia i umierania? Z kim będę rozmawiał o istocie sakramentów i Kościoła?
Jezus chce, żeby Jego uczniowie Ewangelią oddychali. Chrześcijanin, który pozostaje na wdechu, zaczyna się dusić. Uczeń Chrystusa żyje Ewangelią, ale będzie żył w pełni, jeżeli będzie przekraczał granice własnego komfortu. Sukcesem będzie kończyła się ta ewangelizacja, w której uczeń Chrystusa pokaże, że Jezus jest tu, w moim życiu.