O Emilii Wojtyłowej z domu Kaczorowskiej i budujących atmosferę domu przedmiotach-znakach, takich jak kropielnica, filiżanki, stół czy książki, usłyszeli uczestnicy prelekcji "Torebka pani Emilii", którą wygłosiła Elżbieta Łozińska w Pruszowicach.
Niewielka świątynia pw. św. Jana Pawła II należy do parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa we Wrocławiu-Pawłowicach. Budowana przez 10 lat, jest swoistym wotum za papieski pontyfikat i szczególnym darem na 100. rocznicę urodzin polskiego papieża.
Prelekcja „Torebka pani Emilii” odbyła się po nabożeństwie majowym i Mszy św. odprawionej przez proboszcza, ks. Michała Machała, w intencji mam. – Chcemy dziś uczcić Maryję, przywołać postać mamy Jana Pawła II, modlić się za nasze mamy i pochylić się nad tajemnicą macierzyństwa – mówił.
Pani Elżbieta Łozińska, żona i mama czwórki dzieci (w tym jednego w niebie), jest kulturoznawcą i terapeutą. Jak mówi, łączy pasję dotyczącą sztuki i pasję zgłębiania ludzkiej duszy, psychiki. Emilia Wojtyłowa dostarcza jej wielu inspiracji. Warto przywołać tę postać także dlatego, że właśnie rozpoczyna się proces beatyfikacyjny jej i jej męża.
– Karol Wojtyła był szczęśliwy, że miał mamę, która, jak ufamy, będzie wyniesiona na ołtarze, ale nie wszyscy święci mieli mamy, które dawały ciepło i zrozumienie. Matki niektórych były bardzo trudnymi kobietami. Jakąkolwiek mieliśmy rodzinę, droga do świętości jest przed nami otwarta – zauważyła na początku. – Mama św. Tomasza z Akwinu uwięziła go w wieży, św. Katarzyna ze Sieny potrafiła dotrzeć do papieża, a nie potrafiła przez wiele lat dotrzeć do swojej mamy. Trudne relacje ze swoją mamą – bardzo zaborczą kobietą – miał św. Maksymilian M. Kolbe. Mama Pier Giorgia Frassatiego świętość syna odkryła dopiero na jego pogrzebie. Awanturę mu zrobiła jeszcze w dniu, w którym umierał…
Pani Elżbieta przedstawiła Emilię Kaczorowską (ur. 1884 r.) jako „kobietę XIX wieku” – noszącą długie suknie, kapelusze, elegancką. Jej życie było od młodości naznaczone cierpieniem. Straciła swoją mamę w wieku 13 lat; przeżyła m.in. śmierć siostry, Olgi, która umarła tuż po urodzeniu dziecka.
Sama Emilia miała za sobą śmierć swojej córeczki – także noszącej imię Olga, zapewne przez wzgląd na pamięć o zmarłej siostrze. Dziewczynka narodziła się jako drugie dziecko Wojtyłów (pierwszy był Edmund – którego poród był również bardzo ciężki) – i żyła ledwie 16 godzin. O swojej siostrze wspomniał także Jan Paweł II w swoim testamencie.
– To oznacza, że w domu mówiło się o zmarłej siostrze. To ważne, byśmy umieli rozmawiać w naszej rodzinie także o nieżyjących dzieciach – zauważyła pani Elżbieta, wspominając swoje własne rozmowy z małą jeszcze córeczką o zmarłym wcześniej dziecku. Warto podejmować ten temat – z miłością i subtelnie, dodała.
W kolejnej ciąży znalazła się Emilia mając niespełna 36 lat. Jak dziś wiemy – ciąża ta była zagrożona. Kobieta usłyszała: albo dziecko albo ona. Nie zdecydowała się na aborcję.
– 18 maja 2020 r. w Wadowicach było prawie 30 stopni C. Ok. 17.00 Karol senior ze starszym synem poszli na nabożeństwo majowe. Emilia przebywała w salonie wraz z akuszerką. Okna były otwarte. Chłopczyk, przyszły papież, przyszedł na świat w czasie śpiewu Litanii Loretańskiej, pod osłoną płaszcza Maryi – przypomniała prelegentka.
Wspominała swoją wizytę w wadowickim domu Wojtyłów w latach 80. – Widać, że Emilia była bardzo praktyczną kobietą, umiała zadbać o dom, o jego wygląd – wspomina. I wymienia kilka znaczących szczegółów: fajansowa kropielnica umieszczona przy wejściu, filiżanki, stół i książki.
– Kiedy 4 lata temu wprowadzaliśmy się tu, w parafii można było nabyć białe kropielnice. W naszym domu także znalazła się jedna z nich. Dla mnie inspiracją była między innymi kropielnica Emilii – wspomina. – Swoje znaczenie mają także filiżanki – znak eleganckiego domu, nadający pewien ton, ale zarazem wyraz szacunku wobec osoby, którą gościmy. Taka filiżanka czy też ulubiony kubek, w którym podajemy komuś herbatę, kawę, melisę, mogą być znakiem miłości. Wymownymi znakami są również stół – przy którym można gromadzić się do posiłków, na rozmowy – i książki. Wiadomo, że tato Karola Wojtyły brał czasem książki z półki, dzielił się opowieściami na tematy historyczne i inne.
Pani Elżbieta przypomniała, że w 1915 r. państwo Wojtyłowie przenieśli się na pewien czas do Hranic (Morawy) – gdzie został skierowany mąż Emilii. Co ciekawe w tym samym czasie przebywała tam… Edyta Stein – jako wolontariuszka Czerwonego Krzyża. Ten zbieg okoliczności, odkryty przez Milenę Kindziuk, jest bardzo znaczący. Mama przyszłego papieża mogła się spotkać w niedużych Hranicach z Edytą – którą potem jej syn wyniósł na ołtarze.
E. Łozińska wspomniała również o starannym doborze chrzestnych małego Karola (z rodziny Emilii), o jego pasjach poetyckich (jeden z wierszy poświęcił także swojej mamie) i … tajemnicy śmierci. Emilia zmarła, gdy jej młodszy syn miał ledwie 9 lat. – Ufajmy, że Pan Bóg zabiera nas wtedy, gdy kończymy naszą misję, także wobec naszych bliskich – mówiła.
Po spotkaniu wszyscy otrzymali błogosławieństwo relikwiami św. Jana Pawła II, które przybyły do Pruszowic z okazji 100. rocznicy urodzin papieża. Ks. M. Machał wspomniał o kolejnych inicjatywach towarzyszących obchodom 100. rocznicy urodzin papieża. Parafianie są m.in. zachęceni do spisywania relacji ze swoich osobistych spotkań z Janem Pawłem II, choćby w czasie jego wizyt we Wrocławiu.