O sztuce randkowania opowiadali w czasie IV Parafialnej Oktawy Małżeńskiej Elżbieta i Dominik Łozińscy.
Prelegenci są małżeństwem od 23 lat, a, jak sami mówią, randkują od ponad... ćwierć wieku. Ich zdaniem, warto dzielić się sztuką randkowania z kolejnymi pokoleniami, czyli opowiadać i wtajemniczać w randki swoje dzieci, które obserwują dobre wzorce i mogą je z powodzeniem powielać w przyszłości.
- Randkowanie nie przychodzi samo z siebie. Z naszego punktu widzenia, inicjatywa w randkowaniu raczej powinna być po męskiej stronie. Ja w swoim domu rodzinnym zupełnie nie miałem doświadczeń obserwowania ojca, który adoruje mamę. Tego wszystkiego musiałem się sam uczyć i doświadczać - przyznał na początku Dominik.
Uważa on, że małżeństwo może obrać dwie drogi. Albo będzie biadolić, trwając w pogodzeniu, że "jesteśmy, jacy jesteśmy". Albo otworzy się na siebie nawzajem, będzie uczyć się adoracji i szukać okazji do inspirującego spotkania.
- Randkowanie nie jest najważniejszą sprawą w małżeństwie, ale na pewno jest solą, która nadaje mu smaku - oświadczył D. Łoziński w parafii NMP Wspomożycielki Wiernych we Wrocławiu.
Wraz z żoną zachęcali, by postrzegać randkę po prostu jako dobre spotkanie, o którym warto sobie potem opowiadać, wspominać je. Wówczas zostanie nam na długo w pamięci, która jednak bywa zawodna. Czas umyka, a my zapominamy. Nie jesteśmy w stanie potem odtworzyć tych pięknych momentów, które cementowały nasz związek.
- Warto też dzielić się swoimi wyobrażeniami. Nie ma bowiem jednego złotego sposobu randkowania. Każdy z nas jest inny i warto znać swoje oczekiwania. W przeciwnym razie, mimo szczerych chęci męża, żona może na jakiś pomysł nie zareagować zbyt entuzjastycznie. Nasze wyobrażenie, że to, co przygotowujemy, jest świetnym pomysłem, może prysnąć jak mydlana bańka, dlatego wsłuchujmy się w siebie nawzajem, rozmawiajmy o preferencjach - tłumaczyła E. Łozińska.
Z uśmiechem wspominała wieczór zaręczyn, który zaczął się od modlitwy na Mszy św., co było dla niej niezwykle ważne.
Prelegenci zwrócili uwagę na istotę tego, kim się otaczamy, co oglądamy i czytamy. Czy czerpiemy dobre wzorce i czy potrafimy wychwycić to, co się współmałżonkowi naprawdę podoba, żeby móc potem go pozytywnie zaskoczyć podobnym klimatem?
- Polecam panom mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Pamiętam, że gdy powiedziałem znajomemu, iż jadę na randkę z żoną w weekend, sprawdził wtedy, że pogoda będzie kiepska. Powiedziałem, że najwyżej będziemy siedzieć w pokoju. I nie był do tego przekonany. A przeżyliśmy ten czas fantastycznie. Zatem reakcje ludzi mogą być różne, ale my nie możemy rezygnować, starajmy się siebie pozytywnie zaskakiwać - zachęcał D. Łoziński.
Małżeństwo stwierdziło humorystycznie, że dobra randka może trwać od 5 minut do 5 dni. Dobrze jest w związku wypracować sobie momenty randkowe kilka razy w miesiącu, jeśli nawet nie kilkanaście.
- To nie musi być wielka kolacja przy świecach czy wyjście do opery. Bierzmy pod uwagę nawet 30-minutowy spacer po osiedlu. To też może być ważny moment. Jako kobiety lubimy być adorowane przez mężczyzn, ale możemy także inicjować miłe sytuacje, dlatego warto wypracować sobie płynność. Oczekujemy, że nasz mąż coś wymyśli, ale również powinnyśmy być osobami, które potrafią coś fajnego wynaleźć - mówiła E. Łozińska.
Małżeństwo namawiało, by w związku nauczyć się cieszyć tym, że ta druga osoba przeżywa szczęśliwy moment. - Uwielbiam obserwować, jak mój mąż ekscytuje się oglądaniem piłki nożnej. Naprawdę się tym cieszę. Jego wyraz twarzy jest dla mnie największym prezentem - stwierdziła prelegentka.
- Ela zawsze kochała teatr. To nie była przestrzeń, w której się odnajdywałem, ale po czasie zobaczyłem, że to może być ciekawe, że można to podziwiać. Takie odkrycie buduje się latami. Cieszenie się z czyjejś radości, szczególnie ze szczęścia żony, umacnia małżeństwo. Temu też towarzyszą silne emocje, które są niezmiennie ważne - wyjaśniał mąż i ojciec.
Przekonywał, że cenne jest wyłapanie tego momentu, kiedy mój współmałżonek doświadcza czegoś dobrego, a później spędzenie czasu razem, przeżywając to we dwoje. Tak też się zapobiega zdradom. Dzieląc się ze współmałżonkiem emocjami i sytuacjami, które niekoniecznie przeżywaliśmy razem, ale możemy w nie wejść wspólnie potem.
- Dbajmy nie tylko o randki, które kończą się intymnością, zbliżeniem, ale także zatroszczmy się o cały wachlarz różnych dobrych spotkań, by umieć się cieszyć tym także wtedy, kiedy bliskość okazuje się niemożliwa. Walczmy z szarością życia, która bywa przytłaczająca, poprzez niekonwencjonalne pomysły. Musimy się przełamać, znaleźć trochę energii, empatii, pomysłowości - doradzał D. Łoziński.
- Jesteśmy 23 lata po ślubie i nie mamy poczucia, że jest nudno. Wręcz przeciwnie - odnosimy wrażenie, że nasza więź każdego dnia może być jeszcze ciekawsza - podsumowała E. Łozińska.