W parafii pw. św. Klemensa Dworzaka we Wrocławiu świętowano 28 czerwca 75. rocznicę przybycia polskich jezuitów i 95-lecie samodzielnego duszpasterstwa.
Uroczystą Mszę św. w kościele przy al. Pracy sprawowało kilku kapłanów. Przewodniczył jej o. Janusz Śliwa SJ, proboszcz. Do stołu eucharystycznego stanęli także ks. Stanisław Pawlaczek, przyjaciel parafii, oraz ks. Jerzy Witczak, który jest pierwszym powojennym księdzem z tej wspólnoty parafialnej.
Przypomnijmy, że powstała ona w 1925 r., dlatego obchodzimy także 95 lat od momentu założenia tam samodzielnego duszpasterstwa.
- Dziękujemy Bogu za naszą piękną historię. Jezuici, gdy przybyli tu od razu po wojnie w maju 1945 r., pierwsze, co zrobili, to poświęcili kościół górny Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. W latach 70. zaś przybyła do nas Matka Boża Pocieszenia w cudownym wizerunku, dlatego mamy Jej sanktuarium. Łączy się tu zatem wiele wymiarów duchowych, które tworzą tożsamość naszej parafii - stwierdził o. Śliwa.
W homilii, nawiązując do Ewangelii, stwierdził, że ludzie nie lubią cierpieć ani nosić krzyża. Wolą dostatek niż brak, pieniądze niż ciężką pracę. Idą przez życie po linii najmniejszego oporu.
- Uczciwość nas nie porywa, bo wymaga trudu i wyrzeczeń, a my nie lubimy tego wszystkiego. Łatwo jest wierzyć w Boga, gdy wszystko się układa. A gdy przychodzi nam dźwigać ciężar krzyża, trudniej powierzyć się Bogu. Dzisiejsze słowa z Ewangelii mogą nas niepokoić - mówił proboszcz parafii.
Przypomniał wskazanie Jezusa: "Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien". - Czy Jezus chce zburzyć nasze więzi rodzinne? Nie, powinniśmy kochać naszych najbliższych, ale nie mocniej niż Boga. Bóg oczekuje miłości ponad wszystkich, bo takiej miłości godzien jest tylko Bóg. Rozumieli to pierwsi chrześcijanie. Kto wtedy wybierał Chrystusa, musiał rozstać się często z matką, żoną czy dziećmi. Tracił wszystkie kontakty, przyjaciół, pozycję społeczną - tłumaczył o. Śliwa.
Decyzja o byciu chrześcijaninem kosztowała w pierwszych wiekach Kościoła wiele, a często utratę wszystkiego. Kaznodzieja zadał w homilii ważne pytanie: dlaczego są ludzie, którzy biorą swój krzyż, a inni nie? Dlaczego jedni ludzie cierpią i stają się ludźmi lepszymi, a inni przy tym samym cierpieniu stają się zgorzkniali? Odpowiedź możemy znaleźć w książce Viktora E. Frankla "Człowiek w poszukiwaniu sensu".
- Decydującą rolę gra tutaj wiara, która pozwalała zachować człowieczeństwo i daje moc w obliczu nieludzkich warunków. Cierpienie ma jakiś sens. Bóg potrzebuje naszego bólu dla zbawienia świata. Wiara pozwala nam to odkryć - tłumaczył o. Śliwa.