Wyniki II tury wyborów prezydenckich w województwie dolnośląskim są ciekawym materiałem do analizy. Jedna i druga strona mogą oczywiście odtrąbić sukces. Dolny Śląsk stał się wyborczo nieoczywisty.
Zawsze można spojrzeć na te wyniki z dwóch, wiadomo jakich, stron.
Na pierwszy plan na Dolnym Śląsku wysuwa się oczywiście rezultat ogólny. W naszym województwie wyraźnie wygrał Rafał Trzaskowski 55,39 do 44,61 proc. W liczbie głosów różnica wynosi 160 tysięcy. Dla jednych to zapewne wyraźna przewaga cementująca stereotyp o Dolnym Śląsku bardziej PO-wskim niż PiS-owskim. Dla drugich to nieznaczna nadwyżka, która topnieje od lat, patrząc na większą przepaść dawniej.
Z pewnością cieszy frekwencja, która w województwie wyniosła 66,99 proc. Jest niewiele niższa od krajowej - 67,48. Zdecydowanie zwraca uwagę mobilizacja w samym Wrocławiu, gdzie do urn poszło aż 73,59 procent, natomiast w powiecie wrocławskim - 74,55.
Wynik ze stolicy Dolnego Śląska zadowala Koalicję Obywatelską. Tutaj Rafał Trzaskowski uzyskał aż 66,62 proc. głosów przy 33,38 proc. dla Andrzeja Dudy. To ogromna różnica, która wydaje się, że potwierdza powtarzane od lat hasło o Wrocławiu jako bastionie Platformy Obywatelskiej, a przynajmniej strony liberalno-lewicowej. Podobny wynik zanotowano w Jeleniej Górze (64 do 36) czy Wałbrzychu (60 do 40).
Nie jest jednak tak, że PiS nie ma dolnośląskich argumentów. Są powiaty, gdzie równie zdecydowanie zwyciężał urzędujący prezydent - np. w polkowickim. Tam na Andrzeja Dudę zagłosowało 61,73 proc. wyborców. Wyraźnie wygrał także w strzelińskim i górowskim (wynik około 57 proc.). W sumie można by napisać, że zwyciężał w 14 z 26 powiatów. Najbardziej symetrycznie poparcie rozdzieliło się w powiecie bolesławieckim - 50,37 do 49,63 na korzyść Trzaskowskiego.
W dolnośląskich miastach frekwencja wyniosła 67,69 proc., natomiast we wsiach 65,44 proc. Największą frekwencją wśród gmin może poszczycić się Jordanów Śląski - 82,97, najmniejszą zaś Boguszów-Gorce - 56,35. Bywały komisje wrocławskie, gdzie notowano ponad 80-procentowy udział mieszkańców.
Z pewnością minione wybory, szczególnie II tura, wzbudziły szczególne zainteresowanie społeczeństwa i zmobilizowały sporo obywateli, by skorzystali z przywileju demokratycznego głosowania. Moim zdaniem powodem tego po części była agresywniejsza niż zwykle kampania wyborcza, która polaryzowała Polaków, jednocześnie motywując ich do oddania głosu na "naszych", bo inaczej wygrają "tamci".
Przez Dolny Śląsk, podobnie jak przez Polskę, przechodzi wyraźne pęknięciem na pół (wyłączając większe miasta), chociaż biorąc pod uwagę kilka wcześniejszych głosowań nie tylko prezydenckich, mam wrażenie, że siły się wyrównują, a przynajmniej oscylują wokół wyrównania.
Istotniejszy od słupków i wykresów, które wieszczą sukcesy lub porażki jednej czy drugiej strony, jest fakt jedności w narodzie albo raczej jej braku. Ostatnie kilka miesięcy pokazało, że Polska w środę może być jeszcze bardziej podzielona niż we wtorek. I tak przez całe tygodnie. Miejmy nadzieję, że teraz emocje opadną i łatwiej będzie wyciągnąć rękę do sąsiada.
Bo to tylko i aż polityka. Teraz przyszedł chyba czas na tylko.