Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na 16. niedzielę okresu zwykłego przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Mamy taką naturę, że jak coś nam nie odpowiada, to od razu chcemy to niszczyć albo odrzucić jak najdalej, żeby tylko na to nie patrzeć, żeby już więcej nie wprowadzało dysharmonii w życiu. Pewna pani z telewizji w popularnym programie kulinarnym, kiedy chce zaprowadzić nowy porządek w kuchni, zaczyna od niszczenia. Tłucze talerze, wyrzuca stare sprzęty i robi przy tym dużo hałasu. Czasem odniesie sukces, a czasem spowoduje totalny opór i brak zgody na kontynuowanie dzieła.
Już tak jest, że od niszczenia zła od razu nie przybędzie wiele dobra. Może być wręcz przeciwnie. Czy właśnie o tym nie mówi przypowieść Jezusa, która wybrzmiewa w liturgii dzisiejszej niedzieli? Jezus nie mówi bynajmniej o rewolucji w kuchni, ani o pielęgnowaniu ogródka, ale tłumaczy prawidła, jakimi rządzi się królestwo Boże. Zostaliśmy zaproszeni do budowania królestwa Bożego już tutaj na ziemi i Jezus chce nam pokazać, jak działają zasady, które porządkują tę rzeczywistość: „Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast? Odpowiedział im: Nieprzyjazny człowiek to sprawił. Rzekli mu słudzy: Chcesz wiec, żebyśmy poszli i zebrali go? A on im odrzekł: Nie, byście zbierając chwast, nie wyrwali razem z nim i pszenicy” (Mt 13,27-29).
Chęć walki, poczucie bycia panem sytuacji determinuje często do odważnego działania. Nie jeden raz słyszałem, że zło trzeba ciągle niszczyć, że ze złem trzeba zawsze walczyć. I co mam odpowiedzieć? Nasuwa się odpowiedź, która jest zgoła odpowiedzią chrześcijanina, katolika, że „zgoda – trzeba walczyć”. Ale boję się tej odpowiedzi, bo dzisiaj Jezus w przypowieści o chwaście prowadzi nas do zupełnie odmiennego sposobu myślenia. Są tacy katolicy i znam ich osobiście, którzy wciąż szykują się do wojny i innych zachęcają do włączenia się do niej. Wszystko w imię: trzeba walczyć ze złem i trzeba zło niszczyć. Myślę sobie, co zostanie po takiej wojnie? Zgliszcza oraz dzieci wojny. Pozostanie przekonanie, że zawsze trzeba z kimś i z czymś walczyć i właściwie na tym się opiera duch katolicyzmu, że zawsze musi być wróg i coś, z czym walczę. A jak już wroga zabraknie, to trzeba będzie go sobie szybko wykreować, żeby ciągle pozostać katolikiem, bo istotą bycia katolikiem stało się to, żeby zawsze z kimś i z czymś walczyć.
Z przypowieści o chwaście, która jest przypowieścią o królestwie Bożym zostało wydobyte stwierdzenie, które stało się dewizą życiową wielu wielkich ludzi Kościoła, między innymi świętego Jana Pawła II, błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki. Chodzi o zadanie: „Zło dobrem zwyciężaj”. Czasami możemy skupić się tak bardzo na złu i na walce ze złem, że zaczynamy zapominać o dobru. Zależy nam na tym, żeby niszczyć zło, a do końca nie wiemy, czym zapełnimy to zwolnione miejsce po walce ze złem? Skupiamy się na walce z pokusami, nie zauważając, że tocząc walkę tak bardzo myślimy o nich, że zapominamy o pielęgnowaniu tego, co jest cnotą - przeciwieństwem treści pokusy. W społeczeństwie, w wielu środowiskach próbujemy mobilizować się do potężnej walki ze złem nie przykładając przy tym dużej wagi do ewangelizacji i manifestacji dobra, świadectwa autentycznego życia w duchu Chrystusa.
Jezus stawia sprawę jasno. Trzeba pielęgnować to, co zostało posiane. Przyjdzie taki czas, że owoce dobrego ziarna ukażą swoją wielkość, potęgę tego, co prawdziwe, Boże. Wtedy będą widzieć, co wybrać, za kim pójść. W przeciwnym wypadku mogłoby dojść do tragicznej sytuacji wyrwania dobrego źdźbła wraz z chwastem. Ale wtedy nastąpi głód dobrych owoców i obfitych plonów.