Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na 17. niedzielę okresu zwykłego przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Lubię zadawać pytania uczestnikom rekolekcji, które prowadzę. Czasami jest czas na to, żeby usiąść w kręgu i zamiast słuchać głoszonej nauki, wspólnie dochodzić do tego, czego chce od nas Bóg w naszym „tu i teraz”. Tego typu warsztaty są dla wielu cenne i może niekiedy bardziej potrzebne niż jedynie słuchanie kaznodziei, ponieważ odpowiedź na wiele pytań jest w nas. Potrzeba jedynie kogoś, kto poprzez stawiane pytania pomoże wydobyć to, co jest Bożym tokiem myślenia, Bożym sposobem życia.
To, czego chce od nas Bóg, jest w nas, ale często przykryte, zawalone stertą powtarzanych czyichś opiniotwórczych sformułowań. Czy nie słyszymy czasami, że „przecież wszyscy tak robią; przecież tak się dzisiaj żyje; przecież inaczej dzisiaj się nie da”. Okazuje się natomiast, że wystarczy coś przerzucić, poprzekładać, odkopać, odkryć – i okazuje się, że zupełnie inaczej myślę i zupełnie inaczej tak naprawdę na to wszystko patrzę.
Zapytałem kiedyś młodzież: „Gdybyś miał wyprowadzić się teraz nagle ze swojego domu i miałbyś możliwość zabrać tylko trzy, może cztery rzeczy, co byś zabrał?”. Odpowiedzi szybko padały. Te odpowiedzi miały zawsze wspólny mianownik – „bo one są dla mnie ważne”, „bo jestem z nimi związany”, „bo będą mi potrzebne”. Przy okazji tego pytania niektórzy poszczycili się strategicznym sposobem myślenia. Mówili: „bo te rzeczy pomogą mi przetrwać, rozwinąć biznes, zainwestować w dobrą przyszłość”.
Zastanawiam się, czy Jezus opowiadając dzisiaj przypowieść o skarbie i perle, nie wyjaśniał tajemnicy królestwa Bożego właśnie grupie ludzi, którzy charakteryzowali się w swoim sposobie myślenia budowaniem najlepszych strategii, żeby zainwestować w dobrą przyszłość. Ubogi człowiek z przypowieści sprzedał wszystko, co miał, żeby zdobyć skarb. Bogaty handlował perłami, a kiedy zobaczył drogocenną, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją. Przesłanie przypowieści o królestwie jest jasne. Trzeba postawić wszystko, żeby zdobyć to, co najcenniejsze, co prawdziwe, słuszne, co jest prawdziwym szczęściem, prawdziwym sensem życia. Co ciekawe, nie podano ceny skarbu i perły. Mógł to zdobyć za wszystko, co miał. Nie ważne, czy był to ubogi, czy bogaty. Królestwo Boże zdobywa się, oddając wszystko, co jest moje, co mnie stanowi.
Bóg pragnie, byśmy w Nim złożyli całą naszą nadzieję. On chce, żebyśmy wszystko w naszym życiu podporządkowali Jemu. Jeżeli Bóg widzi, że jest w naszym życiu coś, co oddala nas od Niego, co przesłania nam prawdziwe szczęście, co utrudnia dojście do zbawienia, to zrobi wszystko, żebyśmy zajęli się tym, co najważniejsze. Zrobi wszystko, żebyśmy odcięli się od tego, co nas niszczy. Jeżeli będziemy prosili w swoich modlitwach o to, co koniec końców miałoby doprowadzić nas to stanu, który nie będzie Bogu miły, to zrobi On wszystko, żeby tej prośby nie spełnić, a my nie zdajemy sobie sprawy z tego, że ta prośba jak najbardziej jest przez Boga wysłuchana i otrzymujemy od Boga to, co dla nas najlepsze.
Czy przypowieść o skarbie i perle nie jest opowieścią o całym naszym doczesnym życiu? Czy całe nasze chrześcijańskie życie nie jest właśnie dostrzeganiem tego, co najważniejsze, najpiękniejsze, najlepsze dla nas? Czy całe nasze życie nie jest właśnie pracą nad sobą poprzez próby podporządkowywania wszystkiego temu, co najważniejsze? Jezus chce, żeby wszystko, co stanowi moje życie, zostało podporządkowane prawu Bożemu, żeby było oddane Bogu w zamian za to, co najcenniejsze.