Przed sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady w Sulistrowiczkach przy wielkiej figurze św. Krzysztofa ustawiło się prawie 50 samochodów. Kapłani błogosławili pojazdy i kierowców.
Parking był prawie cały zapełniony, a ludzie podchodzili do księży pokazując: "Jeszcze tam dalej mój pojazd stoi, proszę poświęcić".
Otrzymywali także obrazki ze św. Krzysztofem. Widać było zaangażowanie i wielką chęć z ich strony. Jak zatem podchodzą do tego zwyczaju, który odbywa się we wspomnienie patrona kierowców?
- Kupiłem nowy samochód i nie miałem okazji go poświęcić, więc przyjechałem. To nie jest dla mnie, jak wielu sądzi, jakiś magiczny rytuał. Że jak ksiądz pokropi, to się będzie mniej psuł albo nie dostanę mandatu. Ja to odbieram jako rodzaj modlitwy - powierzenie siebie i wszystkich pasażerów mojego samochodu Panu Jezusowi w opiekę - stwierdza p. Tomasz.
- Wiemy, że najwięcej ludzi ginie właśnie na drogach w wypadkach drogowych. Boża Opatrzność jest nam potrzebna. Ale nie w taki sposób, że jak auto poświęcone, to można przekraczać prędkość, łamać zasady ruchu drogowego, a Pan Bóg uchroni przed tragedią. To zbyt naiwne. Samochód służy nam w codziennym życiu np. do pracy. Jest ważnym narzędziem do prowadzenia życia rodzinnego, zawodowego i dlatego chcemy go także oddać Bogu, abyśmy mogli przez niego czynić dobro - wyjaśnia p. Małgorzata.
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia każdego dnia na świecie ginie w wypadkach drogowych około 4 tys. osób, a rannych i poszkodowanych można liczyć w setkach tysięcy. Rocznie z tego powodu życie traci ponad 1,2 mln osób na całym świecie. W Polsce codziennie tragicznie umiera 11 osób.
- Przyjeżdżam, by poświęcić auto co roku. To dla mnie taka "aktualizacja błogosławieństwa". Tzn. modlę się w tym czasie, aby przez najbliższych rok nie stała się mnie i moim bliskim krzywda podczas jazdy. A dużo podróżujemy i przemieszczamy się na co dzień - uzupełnia p. Michał.
Księża przyznają, że oczywiście zdarzają się tacy wierni, którzy poświęcenie i obrazek ze św. Krzysztofem traktują jak amulet, talizman. Uważają, że po błogosławieństwie "im się upiecze" np. w kwestii mandatu albo nieszczęścia na drodze. Że jak poświęcone to już można nie zdejmować nogi z gazu.
- Poświęcenie samochodów nie może odbierać nam rozumu. Wręcz przeciwnie - ten obrzęd powinien nas uwrażliwiać na bezpieczną moralną jazdę, czyli zgodnie z przepisami. A my jako chrześcijanie w każdej sytuacji oddajemy się Bogu. I tutaj przed wstawiennictwo patrona kierowców właśnie to robimy. Błogosławimy kierowców i święcimy pojazdy, aby one służyły ludziom na chwałę Boga - podsumowuje ks. prał. Ryszard Staszak, proboszcz parafii Sulistrowice i kustosz sanktuarium Matki Bożej Dobrej Rady.