W sobotę 8 sierpnia w jednym w Polsce sanktuarium św Filomeny w Gniechowicach odbędzie się odpust.
Co roku uroczystości odpustowe w jedynej takiej parafii w kraju przyciągały wiernych nie tylko z okolic, ale z całego Dolnego Śląska i różnych zakątków Polski. Kult św. Filomeny odradza się po wielu wiekach.
W Gniechowicach ksiądz proboszcz wraz z parafianami organizował przy tej okazji wielkie Dolnośląskie Święto Rodzin z festynem, występami artystów i konkursami. Tym razem jednak z powodu pandemii ta część odpustu się nie obędzie, natomiast niezmiennie można przyjechać do Gniechowic, by uczestniczyć w uroczystej modlitwie.
- Odwołaliśmy z powodu koronawirusa Święto Rodzin, ale możemy jeszcze wspólnie się pomodlić, dlatego zapraszam wszystkich chętnych. Ustawimy ławki na zewnątrz, żeby było bezpiecznie. Homilię odpustową wygłosi ks. prof. Mieczysław Kogut - zapowiada ks. Jarosław Wawak, proboszcz i kustosz sanktuarium św. Filomeny.
8 sierpnia, w sobotę, o godzinie 11 zostanie odprawiona Msza święta odpustowa z procesją eucharystyczną z relikwiami św. Filomeny. Na godz. 12 zaplanowano spektakl o św. Filomenie pt. "Wierna i Niezłomna", a o 13 wierni będą mogli wziąć udział w specjalnym nabożeństwie ku czci świętej patronki z możliwością uczczenia relikwii i namaszczenia olejem św. Filomeny.
Historia Filomeny zachwyca wiernych z całego świata.
Święta Filomena poniosła śmierć męczeńską w 302 r. w Rzymie, za panowania cesarza Dioklecjana. Pochodziła z greckiej rodziny arystokratycznej. Jej rodzice długo byli bezdzietni. Ostatecznie ich lekarz, który był chrześcijaninem, sugerował, żeby modlili się do chrześcijańskiego Boga. Po urodzeniu Filomeny rodzice przyjęli chrzest.
Od najmłodszych lat Filomena poświęciła swoje dziewictwo Panu Bogu, a jej serce pałało coraz większą i większą miłością do Niebiańskiego Oblubieńca. Jej jedynym życzeniem było żyć tylko dla Niego, ale o jej rękę starał się sam cesarz rzymski Dioklecjan.
Kiedy Filomena odmawiała mu z racji wyznawanej wiary chrześcijańskiej, została przez cesarza uwięziona, torturowana, a następnie umarła w okrutnych męczarniach. Jej tortury miały być zapłatą dla niej za okazaną cesarzowi wzgardę. Początkowo Dioklecjan postanowił skazać ją na taką samą karę, na jaką Poncjusz Piłat skazał Pana Jezusa. Filomena została więc ubiczowana. Kiedy jednak nie zmarła, ale nawet w cudowny sposób została wyleczona z ran, Dioklecjan postanowił wrzucić ją do Tybru, przywiązaną do kotwicy. Jednak aniołowie, w cudowny sposób wydobyli ją z rzeki tak, że i tym razem Filomena nie poniosła śmierci, ale została uznana za czarownicę.
Następnie usiłowano pozbawić ją życia strzelając do niej z łuku, ale kiedy i to się nie udawało, Dioklecjan, który osobiście był świadkiem egzekucji, polecił, aby Filomenę przebić strzałami rozpalonymi w ogniu, ponieważ sądził, że czarownica nie ma władzy nad ogniem. Jednak strzały kierowane w dziewczynę zmieniały kierunek i ze zdwojoną siłą godziły w łuczników. Groza i przerażenie opanowały świadków tych wydarzeń, wielu z nich skłonnych było nawet do przyjęcia religii chrześcijańskiej. Ostatecznie egzekucji dokonano przez ścięcie głowy.