Na cmentarzu Grabiszyńskim wrocławianie 7 lipca pożegnali śp. Zofię Dillenius, nietuzinkową uczestniczkę powstania warszawskiego, członka "Solidarności" oraz Arcybiskupiego Komitetu Charytatywnego.
Mszę świętą pogrzebową odprawił ks. Piotr Wiśniowski, który w homilii przypomniał w skrócie niezwykły życiorys Zofii Dillenius - łączniczki i sanitariusz pułku "Baszta" Armii Krajowej, członka Wojskowej Służby Kobiet, harcerki i porucznika Wojska Polskiego. W ostatnim czasie życia przez lata przewodniczyła ona także wrocławskiemu środowisku powstańców warszawskich.
- Choć do powstania szła jako szesnastolatka, swoimi przeżyciami mogłaby obdzielić wielu. Nawet po latach potrafiła z detalami opisać tragiczne chwile tuż po ataku nieprzyjacielskich bombowców czy polowanie, które na jednej z warszawskich ulic urządził na nią i jej towarzyszkę niemiecki pilot - opowiadał kapłan.
Przypomniał, że zmarła łącznika Armii Krajowej podczas wspólnych spotkań często powtarzała, że zawsze chciała być dla innych, a przy tym robić coś dobrego i patriotycznego.
- I to się pani Zofii udało na pewno, Warto przywołać to, co powiedziała do swojej mamy przed wyjściem do powstania: "Idę. Przecież nie będę siedzieć w domu". Działanie oraz piękne młode serce pełne marzeń o zwycieśtwie i wolności ukochanej ojczyzny popychało p. Zofię i jej podobnych do czynów, które już na zawsze pozostaną w naszej historii uświęcone chwałą - oświadczył ks. Wiśniowski.
Pytał, czy wraz ze śmiercią takich ludzi jak powstańcy warszawscy, nie tracimy czegoś cennego na zawsze?
- Otóż nie. Jeśli tylko pamięć o tym, co się stało przedmiotem tej straszliwej walki będzie żywa w naszych sercach. Nie zmarnujmy tej nauki! Chociaż 76 lat minęło, wiele się zmieniło, świat pognał do przodu nieubłaganie i pozostała już tylko garstka świadków cudem uratowanych z piekła wojny, to jednak tak samo jak ich przed laty, nas dziś też chce porywać nieśmiertelne hasło: "Bóg, honor, ojczyzna" - mówił kaznodzieja.
Jak podkreślił, Zofia Dillenius oraz jej pokolenie na nic nie czekało, lecz stanęło do nierównej walki. Nie bało się konsekwencji swojej decyzji, bo ich marzenia były poparte autentyczną wiarą, która wypływała ze źródła sakramentów Kościoła. One były zawsze żywe w ich codzienności.
- Dlatego my dzisiaj, patrząc na krzyże na grobach powstańców warszawskich, chcemy z tego chwalebnego znaku Chrystusa Zbawiciela zaczerpnąć siłę do nowych wyzwań stawianych pokoleniom XXI wieku.