Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na 19. niedzielę okresu zwykłego przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Dobrzy fotografowie posiadają niesamowity dar uchwycenia bardzo ważnego momentu, który wpisany jest niekiedy w ułamek sekundy. Wystarczy, że fotograf zrobiłby zdjęcie nieco wcześniej lub nieco później i już nie oddałby swoim dziełem tego, co zamierzał. Próbuję wyobrazić sobie takiego fotografa, który chce nam pokazać chodzenie Jezusa po wodzie oraz próbę tego wyczynu dokonaną przez Piotra. Próbuję wyobrazić sobie fotografie, o których autor opowiada: "To jest moment, kiedy Piotr zaczął tonąć, a to jest moment, kiedy został uratowany".
Piotr zaczął tonąć, kiedy zląkł się mocniejszego powiewu wiatru. Oderwał wtedy swoje spojrzenie od Jezusa. Poczuł się osamotniony wobec nawałnicy. Przeraził się. Próbuję wyobrazić sobie ten kadr – przerażony Piotr patrzący w daleką nicość, a obok niego Jezus patrzący na tonącego. "Czemu zwątpiłeś, małej wiary?" (Mt 14,31). Piotr zaczął liczyć na własne siły. To był jedynie moment, krótka chwila, może w to wydarzenie było ułamkiem sekundy, ale jednak coś zdążyło przeciąć spojrzenie Piotra na Jezusa. Pycha? Egoizm? Ufanie jedynie własnym umiejętnościom? Stracić z pola widzenia Jezusa, to stracić bardzo wiele, ale przede wszystkim stracić życie.
Piotra ocaliło ponowne spojrzenie na Jezusa. U Niego szukał ratunku. Powtórzy to się jeszcze raz, kiedy trzy razy zaprze się, choć w wieczerniku obiecał Mu, że nigdy się Go nie zaprze. Spojrzał wtedy Piotr na Jezusa prowadzonego przez żołnierzy. Doszło do spotkania dwóch spojrzeń - spojrzenie Piotra błagającego o przebaczenie i przebaczające spojrzenie Jezusa, pełne miłości.
"Panie, każ mi przyjść do siebie". W tym zdaniu jest chęć zjednoczenia się z Chrystusem. To zjednoczenie się jest pragnieniem niejednego człowieka. Prosimy w naszym życiu: "Panie, każ mi przyjść do siebie". To chrześcijańskie pójście wymaga ciągłego patrzenia Jezusowi w oczy. Różne rzeczy dzieją się w życiu. Te różne rzeczy potrafią doprowadzić do oderwania oczu od Jezusa. Nie raz też resztkami sił szukamy oczu Jezusa w przekonaniu, że już różnych rozwiązań próbowałem, pozostaje On.
Robienie rachunku sumienia, osobista modlitwa, adoracja to często oglądanie zdjęć, których bohaterem jesteśmy my sami. Możemy widzieć siebie wodzących wzrokiem po dalekiej nicości, z przerażonym wyrazem twarzy. Obok nas stoi Jezus, tylko trzeba spojrzeć Mu w oczy.