Dyrekcja, nauczyciele, uczniowie, rodzice i ksiądz - wszyscy oni musieli się zmierzyć z hejtem i obrażaniem, z powodu listu oburzonego czytelnika, który opublikowała Gazeta Wrocławska, wywołując zamieszanie. A więc ja też postanowiłem do redakcji napisać list.
Zacznijmy od tego, że w niewielkiej wiosce nigdy nie było z tym problemu. Relacje szkoła-parafia można określić jako wręcz wzorcowe. Współpraca układa się na bardzo dobrym poziomie. Dzieci uczęszczają na katechezę, rodzice nie tylko nie mają nic przeciwko, ale wielu z nich to ludzie realnie wierzący. Dlatego nigdy nikomu nie przyszło na myśl wywoływać awantury z powodu czegoś zupełnie, po pierwsze nieszkodliwego, a po drugie - dla zdecydowanej większości tej wsi - ważnego.
Ale zamieszanie postanowiła zrobić Gazeta Wrocławska, nie licząc się z krzywdą, jaką może wyrządzić mieszkańcom. Oto bowiem jakiś uprzejmy czytelnik doniósł przez list do redakcji, wyrażając oczywiście swój zdecydowany sprzeciw, że szkoła planuje w czasie uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego modlitwę i święcenie plecaków.
W komentarzach w różnych miejscach internetu na szkołę spadła fala krytyki i wiadro pomyj od wszystkich równie oburzonych. Redakcja dolała oliwy do ognia, nazywając sytuację kontrowersyjną i dodając od siebie: „Oczywiście Czytelnika nie oburza modlitwa i święcenie samo w sobie, co raczej fakt, że będzie się to odbywało (według zapowiedzi szkoły) podczas oficjalnego rozpoczęcia roku szkolnego”.
Wobec tego postanowiłem, także jako czytelnik Gazety Wrocławskiej, napisać list, który do redakcji wysłałem i który, mam nadzieję, zostanie opublikowany na łamach strony internetowej gazety na równie wysokiej pozycji jak poprzedni list.
Droga Redakcjo, szanowni Czytelnicy
Przeczytałem z ciekawością list czytelnika o rzekomo skandalicznej postawie szkoły w miejscowości Borek Strzeliński, która chciała zorganizować święcenie plecaków podczas rozpoczęcia roku szkolnego. Pozwoliłem sobie na drobną polemikę z anonimowym Czytelnikiem. Ja, w przeciwieństwie do niego, nie chciałbym pozostać anonimowy, więc na końcu oczywiście się podpiszę.
Czytelnik ów stwierdza, że żyjemy w świeckim państwie. Dlatego uważa, że modlitwa i święcenie plecaków nie wchodzi w grę w szkole i powinny się odbywać w kościele. I co do pierwszego – pełna zgoda. Świeckie państwo mamy jak najbardziej, ale nie zeświecczone. I tu Pan Czytelnik nieco pomylił terminy. Święcenie plecaków, pomników, różnego rodzaju miejsc i przedmiotów oraz modlitwa przy bardzo wielu różnorodnych uroczystościach nie wynika z chęci nawracania wszystkich na siłę. Ani tym bardziej nie jest, jak to Pan Czytelnik napisał, zmuszaniem do uczestnictwa w obrządkach religijnych. To element kulturowy, ważny wciąż dla bardzo wielu Polaków, wynikający z tradycji i dziejów.
O ile wiem, jeszcze nikomu woda święcona nie zaszkodziła. Jeżeli Pan Czytelnik nie wierzy w jej działanie, to nie powinno mu przeszkadzać poświęcenie czegokolwiek. Ani to krzywdy nie robi, ani nie obraża. A Pan Czytelnik powinien wiedzieć, że dla ludzi, także w miejscowości Borek Strzeliński, jest to bardzo ważny obrzęd, który dla nich wiele znaczy.
Ostatecznie dzieci z powodu deszczowej pogody trafiły na modlitwę pod dach kościoła, ale nie rozumiem tych pretensji i chciałbym przywołać i podpisać się pod odpowiedzią Dolnośląskiego Kuratora Oświaty: „Nie widzę w tym nic złego”. Wydaje mi się, że Pan Czytelnik jak i redakcja próbują zrobić z igły widły. Od lat w setkach, o ile nie w tysiącach miast i wsi mają miejsce różnego rodzaju uroczystości, podczas których duchowni modlą się w konkretnych intencjach. I nikt nigdy nie czuł się obrażony, przymuszony, czy zindoktrynowany, bo modlitwa to nie jakieś obrzucanie błotem czy obrażanie niewierzącego. Natomiast to, co Pan Czytelnik zrobił, już niestety bywa bardzo szkodliwe. Niepotrzebnie Pan bowiem prowokuje ludzi do tego, by wieszali psy na Bogu ducha winnych: dyrekcję, nauczycieli, rodziców, księdza z konkretnej miejscowości. Nigdy tam nie było z tego powodu problemu i po co teraz go sztucznie wywoływać, napuszając w internecie ludzi na siebie? To bardzo krzywdzące dla tamtej lokalnej społeczności, ale też przykre dla wszystkich ludzi wierzących. Katolicka wiara nie przymusza, wciąż jest istotnym elementem naszej obrzędowości, a dla wielu Polaków sensem życia.
A zatem Pan Czytelnik może śmiało w Boga nie wierzyć, ale nie musi uprzykrzać innym życia zasłaniając się świeckością państwa, jak i anonimowością. Czy może Czytelnik jest rodzicem lub nauczycielem stamtąd? Zna tamte realia, stosunki, relacje? Z ciekawości nieco się rozeznałem w sytuacji i muszę stwierdzić, że tym bardziej podtrzymuję zdanie, iż takim wpisem narobił czytelnik niepotrzebnego zamieszania i popłochu, narażając konkretnych ludzi na nienawiść innych. Moim skromnym zdaniem - które pozwolę sobie napisać w tym liście - chodzi tu o kwestię światopoglądową lub uderzenie w konkretną szkołę i w konkretną społeczność. Przykro mi, że redakcja dała się wpuścić w maliny. Dołączyła do tych absurdalnych pretensji, mogąc poświęcić swój czas i zaangażowanie w sprawy zdecydowanie ważniejsze dla ludzi, niż problem jednego człowieka ze święceniem plecaków. Ja bardzo szanuję niewiarę Pana Czytelnika, ale nie jest Pan sam ze swoją niewiarą. Żyje Pan obok konkretnych ludzi i należałoby także szanować to, w co oni wierzą. Gdzie tolerancja i akceptacja dla czegoś, co nie tylko nikogo nie krzywdzi, ale buduje i wzmacnia innych? Czy rzekoma tolerancja obowiązuje tylko w jedną stronę…
z wyrazami szacunku, czytelnik Gazety Wrocławskiej,
Maciej Rajfur