Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na 26. niedzielę okresu zwykłego przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Emocje w naszym życiu pełnią ważne funkcje. Nie chodzi teraz o to, żeby te funkcje wymieniać i szczegółowo omawiać. Bardziej o to, żeby zauważyć, jak ważne jest w życiu pytanie: „Co teraz czujesz?” albo „Co czułeś wtedy, kiedy podejmowałeś w swoim życiu ważną dla ciebie decyzję, a co czujesz teraz?” Emocje pomagają nam opisać pewne osoby, rzeczy, zjawiska. Pomagają nam wyrażać uczucia innym osobom. Emocje i uczucia mają również swoje miejsce w relacji nie tylko do drugiego człowieka, ale również w relacji do Boga. Kiedy ktoś opowiada o swojej wierze w Boga, często mówi o tym właśnie, co czuje, co kiedyś czuł, co chciałby czuć. Podobnie robią to zakochani, którzy chcą mówić o miłości do siebie i chcą pokazać tę miłość. Nie pominą wtedy opisu tego, co czuli wtedy, kiedy się poznali, co czuli w momencie podejmowania decyzji bycia razem, co czują teraz.
Poprzez przypowieść o ojcu, który posyła swoich synów do pracy w winnicy, Jezus dotyka istoty wiary i miłości do Boga. Jezus w tej przypowieści pokazuje, czym nie są miłość i wiara, a zarazem pokazuje, czym one są. Pierwszy syn usłyszał prośbę ojca, żeby poszedł pracować do winnicy. Złożył mu deklarację, że pójdzie. Odpowiedział ojcu z ogromną dozą szczerości. Przyszło, co do czego, nie poszedł. Ale czyż nie wypadł świetnie przed swoim ojcem deklarując chęć pracy? Czyż nie mógł czuć dumy wobec siebie, jakim to jest wspaniałym synem, który wspaniale odpowiada na prośby ojca? Może naprawdę poczuł misję, może towarzyszyły mu emocje, które pozwoliły mu poczuć się kimś ważnym, posłusznym, pracowitym?
Drugi syn powiedział ojcu, że nie chce pracować. W tej chwili to była jego szczera odpowiedź. Później się opamiętał i jednak poszedł. Wykonał swoje zadanie, bo po swojej deklaracji odmowy przemyślał wszystko. Na pewno był tym synem, który odmową zasmucił ojca, wypadł przed nim fatalnie.
Po poznaniu dwóch synów z przypowieści Jezus pyta słuchaczy, który z nich spełnił wolę ojca. Znamy Ewangelię, w tym cały kontekst nauczania Jezusa i wiemy, że Jezus tak naprawdę chce zapytać o to, który bardziej kocha ojca. Tutaj trzeba zauważyć, że Jezus nie pyta o emocje, jakie im towarzyszyły w momencie odpowiadania na prośbę pracy, a jakie im towarzyszyły w momencie zmiany decyzji, a jakie w momencie bierności w przypadku pierwszego syna lub pełnienia woli ojca w przypadku drugiego syna. Jezus pyta: „Który z nich pełni wolę ojca?”.
Choć w przeżywaniu wiary emocje odgrywają ważna rolę, trzeba pamiętać, że nie mogą być głównym decydentem w przylgnięciu do Boga lub odejściu od Niego. Pisząc to, moje myśli biegną do słów przysięgi małżeńskiej. Niektórzy cnotę miłości chcieliby zaliczyć do uczuć. Słyszę czasami: „Odchodzę od niej, bo teraz już nic do niej nie czuję”. Uczucia i emocje są przecież zmienne. Gdyby miłość do współmałżonka miała by istnieć tylko wtedy, kiedy coś się czuje, to należałoby zmienić formułę przysięgi. Zamiast wypowiadać słowa: „oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci” na „oraz, że cię nie opuszczę, no chyba że przestanę czuć”. Ale wtedy chyba już żadne małżeństwo by się nie ostało. Doświadczeniem małżeństw są przecież konflikty i głębokie kryzysy, które z uczuciami ciepła i błogości raczej nie kojarzą się.
Gdyby wiara, kochanie Boga, pełnienie Jego woli miały być jedynie emocją unoszącą szczęśliwego człowieka ponad chmury, to co miałby zrobić Jezus, gdy zobaczył w Jerozolimie żołnierzy idących do niego z biczami, koroną cierniową i w końcu z krzyżem? Czyż nie było miło i przyjemnie w Galilei, kiedy tłumy słuchały i uwielbiały? Wiara nie może pozostać deklaracją trwania przy Bogu, które dokonuje się w momencie uniesienia emocjonalnego, w momencie intensywnego przeżycia w czasie rekolekcji, wieczoru uwielbienia, pielgrzymki, czy jakiejkolwiek innej sytuacji uniesienia. Bez dwóch zdań, dzisiaj w Kościele nie brakuje mistrzów uniesień emocjonalnych. Może raczej brakuje dziś tych, którzy staną się mistrzami drogi oczyszczenia, która przecież prędzej, czy później nastąpi, gdy emocje już opadną.