Po świętowaniu 25-lecia "Gościa Wrocławskiego" naszła mnie ważna refleksja, z którą, co ciekawe, mierzyłem się, przychodząc do redakcji jeszcze jako student pod koniec listopada 2014 roku.
Po prawie 6 latach pracy w zespole wrocławskiego "Gościa Niedzielnego" obchodzenie srebrnego jubileuszu redakcyjnego (jako najmłodszy, ale już nie taki wcale młody członek) stało się ciekawym doświadczeniem.
Z jednej strony patrzę wstecz, wysłuchując wspomnień poprzedników, choćby o tym, jak bardzo zmienił się charakter pracy w "Gościu" (głównie ze względu na technologię). Nie wyobrażam sobie iść dzisiaj na materiał z ograniczoną kliszą, np. mając możliwość zrobienia tylko 3 zdjęć z jakiejś uroczystości. Skupiony wykorzystujesz limit, a tu nagle trafia się niesamowity moment do sfotografowania. A dzisiaj? W aparacie umieszczam kartę pamięci np. 32 GB i mogę "cykać" zdjęcia do woli. I - co równie ważne - także je na bieżąco kasować, zwalniając miejsce. Nie do pomyślenia w latach 90.
To tylko jeden z kilkunastu przykładów różnic między dziennikarzem roku 1995 a 2020.
Z drugiej strony jubileusz motywuje do tego, żeby kolejny raz spróbować wyjrzeć w niepewną przyszłość. Zadać kilka zasadniczych pytań: czy idziemy w dobrym kierunku? Co należałoby zmienić, a co bezwzględnie zostawić? Gdzie jest nasze miejsce na medialnej mapie? Wtedy czas odłożyć na półkę sentyment dawnych lat, bo robi się nieco poważniej.
Stawka jest wysoka. I człowiek nie do końca na co dzień w biegu dziennikarskim zdaje sobie z tego sprawę. 25-lecie wywołało wiele pozytywnych komentarzy, życzeń i przemyśleń Czytelników, u których "Gość" gości regularnie i, co ważne, jest gościem istotnym, nadającym znaczenie, pewnym oknem na świat, ale także motywacją do życia Panem Bogiem.
Po świętowaniu przyszła do mnie ważna refleksja, z którą, co ciekawe, mierzyłem się, przychodząc do redakcji pod koniec listopada 2014 roku jeszcze jako student.
To nie jest tylko praca. Napisać o tym, co robimy w "Gościu" tylko w kontekście zawodowym, to jak nic nie napisać. Po swoich latach doświadczeń mogę już z całą pewnością stwierdzić: jeśli nie wstajesz rano z pasją, że możesz pokazać ludziom coś dobrego i choć cząstkę świata zmienić na lepsze, z chęcią służby, że jesteś po to, by im pomagać, informując ich, oraz z pewną misją, że dajesz świadectwo Prawdzie, jaką jest Jezus Chrystus - długo nie wytrzymasz.
Albo wpadniesz w rutynę, która w przypadku świata medialnego staje się po prostu regresem, albo odejdziesz z żalem i niedosytem.
Pamiętam, że kiedy zacząłem swoją przygodę w "Gościu" (równo 2132 dni temu), moja mama powiedziała mi: "Pisząc pod tym szyldem już w wieku 23 lat, dostałeś duży kredyt zaufania od Czytelników. Nie ociągaj się ze spłatą".
Dzisiaj mam nadzieję, że spłacam ten kredyt regularnie i nie mam żadnych zaległości.