W ramach Akademii Duszpasterstwa we wrocławskim seminarium z klerykami spotkał się ks. dr Krzysztof Marcjanowicz, ceremoniarz papieża Franciszka z Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji.
Spotkanie nie miało formy wykładu, ale żywej interakcji słuchaczy z gościem specjalnym. Ksiądz Krzysztof zadawał klerykom pytania o duszpasterstwa parafialne, z jakich pochodzą, ich doświadczenia wspólnot, nauki i nauczania katechezy. Nie zabrakło konkretnych świadectw alumnów. Jedno z ciekawszych pytań, oscylujących wokół tematu spotkania - kryzysu wiary, który przyśpieszyła pandemia - brzmiało:
- Jesteś młodym księdzem w parafii i w pewnym momencie przychodzi proboszcz na plebanię z jakiegoś duszpasterskiego działania, które zakończyło się kompletnym fiaskiem. Przyszły trzy osoby, w tym jedna, która chciała jedynie załatwić formalności. Proboszcz ogłasza przed tobą: "No ja już nie wiem, co robić" i liczy na twoją reakcję. Co mu powiesz? - pytał ks. Marcjanowicz wrocławskich kleryków, którzy odpowiadali w różny sposób. Jeden z nich poleciłby proboszczowi głęboką modlitwę i adorację Najświętszego Sakramentu.
Pod koniec spotkania sytuacja się nieco odwróciła. Jeden z diakonów zadał pytanie prelegentowi:
- Co by ksiądz zrobił/powiedział, gdyby doświadczony proboszcz torpedował wszystkie księdza pomysły, uznając, że to on ma jedyny dobry sposób i pomysł na prowadzenie duszpasterstwa, a inne się w ogóle nie liczą? Taki "wszystkowiedzący proboszcz" - stwierdził diakon.
- Pewnie jeszcze 10 lat temu może bym się kłócił, próbował coś na siłę zmienić. Ale teraz? Nic bym nie powiedział. Czekałbym na piękną katastrofę, która dogoni takiego człowieka prędzej czy później. Jak Abraham i Lot: jak ty idziesz w lewo, to ja w prawo. Wiecie, ja nie mogłem zrozumieć jakiś czas temu, że czasem ludzie we fragmencie Pisma Świętego widzą kompletnie inne rzeczy. Bo ktoś widzi tam coś, czego ja zupełnie nie dostrzegam. Ale teraz to zostawiam. Dlatego z proboszczem już bym nie walczył, nie próbował się siłować. Po prostu nie przeszkadzam i staram się robić swoje na tyle, na ile mogę - odpowiedział ceremoniarz papieski.
Skąd to pytanie diakona? Członek Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji mówił klerykom o terminie "nawrócenie duszpasterskie", o wyjściu poza schematy, kościelny "teatr", który kapłani tworzą i do którego ograniczają się w swojej rutynie.
- Jeżeli w Polsce czegoś mi brakowało i brakuje, to wyjścia poza stereotyp. Nie ma świeżości i kreatywności. Pochodzę z Krakowa, a dokładniej z Nowej Huty. Wiecie, rejon jest ciężki. Tam nawet jak "nieodpowiednio" wyjdziesz z klatki, to może się to dla ciebie źle skończyć. Ludzie nie lubią owijania w bawełnę, nawijania makaronu na uszy. Akceptują wszystkich łącznie z księżmi, ale trzeba do nich wyjść i być konkretnym - opowiadał ks. Marcjanowicz.
Więcej o terminie "nawrócenie duszpasterskie", katechezie kerygmatycznej i... Mszy św. w garażach, czyli o działaniach, jakie wyznacza papież Franciszek, ks. Krzysztof opowie w 43. numerze "Gościa Wrocławskiego".
Klerycy pytali także, czym zajmuje się Papieska Rada ds. Nowej Ewangelizacji. - Inspiruje pewne działania. To od nas wyszedł Rok Wiary, Jubileusz Miłosierdzia, Niedziela Słowa Bożego. Oczywiście biskup miejsca może powiedzieć: "Ja wiem lepiej i widzę to inaczej", ale to bardzo dobrze, bo np. Rok Wiary przebiega kompletnie w inny sposób na Ukrainie, blisko linii frontu, a w inny np. w Andach - mówił kapłan.
W Polsce bardzo chętnie Kościół podjął inicjatywę papieża Franciszka, którą zaprojektowała właśnie Rada ds. Nowej Ewangelizacji - "24 godziny dla Pana".
- Otwarte kościoły i konfesjonały były strzałem w dziesiątkę. Mamy tysiące świadectw. Byłem przy narodzinach tego pomysłu i przy jego kontynuacji. Otworzyć kościół i rozświetlić go w nocy, umówić się z osobami, którzy stworzą animację modlitewną i naprawdę można doprowadzić do spotkania człowieka z Bogiem. Kościół ma skarbiec naprawdę skutecznych czynności, zgromadzonych przez wieki - przekonywał papieski ceremoniarz.
Opowiadał również, jak wygląda jego praca na co dzień w Rzymie à propos uroczystości z udziałem Ojca Świętego.
- W normalnym trybie niepandemicznym zbieramy się na pierwszej próbie i wtedy ustalamy, co się będzie działo i jak to będzie wyglądać. Potem przeprowadzamy próby z ludźmi zaangażowanymi w liturgię i uroczystość. Tłumaczymy im techniczne rzeczy, ale nie tylko. Zawieramy w tych instrukcjach także konkretne słowa katechezy. I wielu jest zaskoczonych, dlaczego wykonują takie, a nie inne gesty w konkretnym momencie. Dwie próby zazwyczaj wystarczają - stwierdził ks. Marcjanowicz.
Zdradził także, jak uroczystości z udziałem papieża Franciszka wyglądają od kuchni. - Ojciec Święty przyjeżdża i witamy go w bardzo małym gronie. Zawsze przejdzie całą asystę, z każdym się przywita. Zwykle żartuje, ze mnie też, czasem też coś odpowiem ze względu na swój charakter. Chyba to lubi, bo inaczej wylądowałbym na misjach za Uralem - żartował prelegent.
Przyznał, że papież Franciszek jest człowiekiem niesamowitej pokory. Tak też postrzega dwóch jego poprzedników, z którymi miał styczność: Jana Pawła II i Benedykta XVI.
- Ich pokora mnie rozbraja. Na przykład to papież otwiera ci drzwi, ściągnie ci płaszcz, zanim ty zrobisz to wobec niego. I nie chodzi o żaden teatr z jego strony. Wykonuje taki gest poza kamerami, bez ludzi. Gdyby dziesięć procent tej pokory i służby zastosować w naszych kancelariach, już doszłoby do rewolucji - podsumował z uśmiechem ks. Krzysztof.