To oni znajdują się na pierwszej linii frontu, a teraz - w pandemii koronawirusa - ich praca stała się jeszcze bardziej niebezpieczna i wymagająca. W Dzień Ratownictwa Medycznego, którego patronem jest bł. Gerard Tonque, zachęcamy do modlitwy za ratowników.
Swoje święto obchodzą właśnie 13 października, ale czas pandemii z pewnością nie zachęca do świętowania. Może jednak być ważną lekcją dla społeczeństwa o traktowaniu służb ratowniczych. Niejednokrotnie, rozmawiając z różnymi ludźmi, słyszałem przykrą, surową, a także niesprawiedliwą ocenę przedstawicieli tego zawodu.
- Nie da się ukryć, że ratownicy medyczni są niedoceniani i to smutna prawda. Na co dzień pracują na pierwszej linii frontu przy wypadkach. Często są właśnie tą pierwszą służbą w czasie przykrych zdarzeń. Wykonują w ten sposób najtrudniejszą robotę. Niestety ich wizerunek w społeczeństwie daleko odbiega od ogromu ich pracy - mówi ks. Jacek Tomaszewski, kapelan Pogotowia Ratunkowego w archidiecezji wrocławskiej i czynny ratownik.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że ratownik to człowiek wykształcony, który przeszedł niełatwą ścieżkę edukacji i ciągle się szkoli, by skutecznie pomagać ludziom. Jakby na to nie patrzeć, często to od jego mniej lub bardziej udanej interwencji zależą dalsze losy pacjenta.
- Ludzie generalnie znają nas i wiedzą, jaki zawód wykonujemy. Rozumieją tę funkcję, ale jednak z ich strony często spotykamy się z niesprawiedliwością, oskarżeniami, brakiem szacunku, nie mówiąc o uznaniu. Wiele jeszcze jest do zrobienia w świadomości i przestrzeni społecznej - uważa ks. Jacek, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Czeszowie.
Ratownicy pracujący w tym zawodzie od lat mówią, że wykonują pracę, która traktują jako misję i służbę, ale która ze względu na niewdzięczność ludzi okazuje się jeszcze trudniejsza. Niektórzy określają ich "nibylekarzami", "podlekarzami" albo rzucają po prostu w twarz stwierdzenie: "Pan, Pani, nawet nie jest lekarzem, więc co Pan, Pani, może"
- Postawa ludzi wobec ratowników pozostawia wiele do życzenia. Nie ułatwiają tego regulacje prawne, które, mówiąc eufemistycznie, odbiegają od doskonałości. Myślę, że czeka nas wciąż sporo pracy, abyśmy potrafili jako społeczeństwo tę służbę ratowniczą docenić, obdarzać ją należnym szacunkiem. Ratownicy są wśród nas. Po pracy może mniej widoczni, bo bez charakterystycznego stroju. Pamiętajmy, że wielogodzinne dyżury potrafią bardzo dać w kość - przyznaje ks. Jacek Tomaszewski.
Teraz w trudnym doświadczeniu pandemii koronawirusa mamy okazję, by zauważyć mrówczą codzienną pracę pogotowia ratunkowego, ale także wszystkich służb medycznych - od kierowców karetek przez pracowników szpitali po lekarzy.
- Oni naprawdę wykonują zadania, które narażają ich życie i zdrowie jeszcze bardziej niż zwykle. Może jedna z wielu lekcji, jaką możemy wyciągnąć w czasie koronawirusa, to nauka doceniania i szacunku wobec tych, którzy teraz niejednokrotnie pracują w szczelnych kombinezonach - apeluje kapelan Pogotowia Ratunkowego.
Przyznaje, że ratownicy to osoby otwarte i wrażliwe na doświadczenie Boga. Aktywne w przestrzeni wiary. Im trudniejsza sytuacja, z którą po ludzku nie mogą sobie poradzić, tym bardziej pomaga im właśnie odniesienie do Boga
- Z mojego doświadczenia pracy w pogotowiu mogę powiedzieć, że ratownicy potrzebują i oczekują obecności kapelana. Po ludzku jako ratownicy szkolimy się, zdobywamy umiejętności, ale jako ludzie rozumiemy również, że my oraz ci, którym pomagamy, ostatecznie znajdują się w rękach Pana Boga - podsumowuje proboszcz czeszowskiej parafii.
Dlatego w Dniu Ratownictwa Medycznego, powołanego Ustawą z dnia 8 września 2006 r. o Państwowym Ratownictwie Medycznym, zachęcamy do krótkiej modlitwy o światło Ducha Świętego i siły dla pracowników służb ratunkowych. A może wspierajmy modlitewnie pracowników Pogotowia Ratunkowego zawsze wtedy, gdy widzimy ambulans?
Maciej Rajfur /Foto Gość