Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na uroczystość Wszystkich Świętych przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Czujemy, że świętość to bardzo wysoko postawiona poprzeczka. Przecież spojrzenie w oczy świętego z figury barokowego kościoła może sparaliżować, albo co najmniej wprowadzić w zawstydzenie. Świętość to dla niejednego rzeczywistość bardzo odległa i nieosiągalna. Niemniej jednak dzisiejsze spotkanie z Jezusem na górze błogosławieństw staje się być wydarzeniem przekreślającym wszystko, o czym myślimy o świętości w kategoriach nieosiągalności.
Jezus ogłasza szczęście zgromadzonym ludziom z Galilei, którzy są ubodzy, smutni z różnych powodów, pokorni, cisi, którzy pragną sprawiedliwości, którzy płaczą, którzy są zdolni do miłosierdzia, do zachowania czystego serca, do wprowadzania pokoju, którzy są prześladowani i cierpią z tego powodu. Usłyszymy dziś w czasie liturgii osiem razy i dodatkowo jeden raz w doniosłym powtórzeniu obietnicy przy okazji ósmego błogosławieństwa: „Błogosławieni jesteście”! Jeżeli usłyszelibyśmy ten fragment Ewangelii w starożytnej grece, usłyszelibyśmy ośmiokrotne „Makarioi”. Szukając zaś znaczenia tego słowa napotykamy na „szczęśliwy”. Jezus zwrócił się do swoich słuchaczy, którzy byli w takiej, a nie innej sytuacji życiowej: „Szczęśliwi jesteście”. I wcale nie mówi, że dopiero będą szczęśliwi w przyszłości, albo po śmierci. Królestwo Boże przybliżyło się dzięki przyjściu Syna Bożego. Królestwo Boże jest w zasięgu ich ręki. Mogą jedynie wyciągnąć rękę i dotknąć Boga. Oni już są szczęśliwi, bo dotykają Boga. Świętość jest na wyciągnięciu ręki.
Wyciągnąć rękę do Boga z różnych powodów, to wyciągnąć rękę po świętość. Święty to ten, który nie wierzy we wszechmoc człowieczeństwa, ale we wszechmoc Stwórcy człowieka. Święty to ten, który zdaje sobie sprawę, że człowiek nie jest w stanie być samowystarczalnym, ale potrzebuje Tego, który tchnął w niego życie. Święty to ten, który w poszukiwaniu odpowiednich wyborów i decyzji spocznie w Bogu, w Jego Prawie. Święty to ten, który doskonale zdaje sobie sprawę, że jako człowiek nie jest wstanie zbawić siebie sam. Święty to ten, który spogląda na krzyż i mówi: „To było mi potrzebne i to uznaję jako moje zbawienie”. Święty to człowiek dotykający się Boga, kiedy potrzebuje i chce szczęścia. Dotykający się Boga człowiek usłyszy: „Szczęśliwy jesteś, tu i teraz szczęśliwy jesteś… błogosławiony”.
Historie wielu świętych uczą patrzeć na świat i siebie z wielką cierpliwością, spokojem a zarazem nadzieją. Wielu z nich nawróciło się w połowie życia, niektórzy nawet przed śmiercią. Przygoda świętości w przypadku niektórych zaczęła się od wewnętrznego konfliktu w sferze duchowej, nie raz od wewnętrznego kryzysu bycia człowiekiem, od trudnych pytań stawianych Bogu, światu, ludzkości i sobie. Pytanie o prawdziwe szczęście oraz o sens życia jest wyciągnięciem ręki w stronę Boga. On jest w zasięgu ręki człowieka już od dawna. Świętość to podporządkowanie swojego życia właśnie Bogu. Kiedy dotykamy Boga, jesteśmy błogosławieni – szczęśliwi.