W wołowskiej parafii pw. św. Karola Boromeusza wierni doskonale wiedzą, że ich patron staje się w tym nadzwyczajnym czasie szczególnym wzorem do naśladowania.
W parafii pw. św. Karola Boromeusza 4 listopada obchodzono uroczyście odpust parafialny. Sumie odpustowej przewodniczył ks. Andrzej Uruski SDS, rektor kościoła pw. Czternastu Świętych Wspomożycieli w Trzebnicy.
W homilii ks. Kamil Kita podkreślił, że patron parafii, biskup Mediolanu i zarazem kardynał nigdy nie pchał się na afisze. Zawsze chciał być w cieniu swojego Mistrza i Nauczyciela, czyli Jezusa Chrystusa. Włoch na wzór Mesjasza pragnął po prostu być dobrym pasterzem.
- Dobry pasterz to ten, co daje życie za owce. To ten, co zna owce swoje, a one go znają. To ten, którego głosu słuchają, stając się jedną Bożą wspólnotą. To ten, którego miłuje Ojciec. Św. Karol Boromeusz był dobrym pasterzem, bo wytrwale szedł dla Chrystusem, wypełniając Jego słowa w sposób heroiczny - mówił wikariusz wołowskiej parafii.
Przypomniał, że patron parafii w bardzo młodym wieku został arcybiskupem Mediolanu i kardynałem. Nie miał jeszcze 22 lat.
- Stulecie i pokolenie, w jakim przyszło żyć Karolowi, nie były łatwe dla Kościoła. Nie uląkł się gróźb i niebezpieczeństw, które wisiały wówczas nad Kościołem. Miał dość pokory i wielkoduszności, aby doprowadzić do końca nieodzowne wówczas dzieło Soboru Trydenckiego - stwierdził ks. K. Kita.
Podkreślił, że Karol Boromeusz miał zawsze szeroko otwarte serce dla ubogich i potrzebujących. Sam żył skromnie mimo sporych dochodów, które przeznaczał na biednych. Umiał cierpieć z cierpiącymi. Objawiało się to w czasie epidemii, która objęła Mediolan.
- Był gotów oddać życie za owce. Wiele ryzykował przebywając pośród zadżumionych, którym niósł pomoc i wsparcie słowem oraz sakramentami. Znalazł się na czele osób kierujących akcją ratowniczą i doprowadził do wydania dyrektyw dotyczących opieki nad chorymi, wnosząc porządek i dyscyplinę do dramatycznej, burzliwej sytuacji. Zaraza stała się dla niego okazją do umocnienia więzi z ludnością Mediolanu - opowiadał kaznodzieja.
Karol Boromeusz w epidemii widział wezwanie do pokuty i powrotu do odwiecznych wartości, a w ustępowaniu choroby dostrzegał palec Boży. Kardynał powiedział kiedyś: "Wierzę w to, że w dzień śmierci spotkam anioła z kluczem w ręku, który otworzy mi drzwi do wieczności z Bogiem".
- Niechaj wstawiennictwo św. Karola stale chroni umiłowaną przez niego wspólnotę kościelną, dla której poświęcił się on całkowicie jako pasterz. Niech jego przykład dodaje dzisiaj odwagi i będzie bodźcem dla wszystkich - podsumował kapłan.