Zmarły profesor był człowiekiem renesansu, rozkochanym we Wrocławiu. Bez niego nie byłoby Wrocławia w kształcie, jaki znamy.
Profesor Politechniki Wrocławskiej dr hab. inż. arch. Olgierd Czerner. Człowiek Śląska – i Górnego, i Dolnego. Po ojcu z cieszyńskiego Śląska, po matce – z Karpat w okolicy Borysławia. Dzieje obu rodzin to dzieje tej części Polski – od Karpat po Wrocław. Opowiedział wszystko w starannie przygotowanym dwutomowym dziele "Mój wiek XX". Tekst, zdjęcia, reprodukcje dokumentów, rysunków. Kopalnia wiedzy, a zarazem kronika życia. Wiek i choroba zapisała ostatnią kartę tej kroniki. Umarł 6 listopada w wieku 91 lat. Spocznie u boku żony, jego Basi, która odeszła dużo wcześniej.
Bez profesora Czernera nie byłoby Wrocławia w kształcie, jaki znamy. Po studiach na politechnice związał się z tym miastem. Z jej ruinami, które trzeba było odbudować, zachowując na ile to możliwe substancję materialną, a wraz z nią ducha – od średniowiecza po wiek XX. Nie sposób tu wymienić wszystkich zabytków, którym dał drugie życie. Rynek, kościół na Piasku i wiele, wiele innych. Z ruinami klasztoru bernardynów, w którym powołał do życia Muzeum Architektury i był jego dyrektorem – instytucją jedyną w swoim rodzaju w Polsce. Tam też zamieszkał, będąc niejako kustoszem nie tylko tej placówki, a całego, pięknego i majestatycznego Wrocławia. Wspomnieć trzeba jego udział w powstaniu gmachu Panoramy Racławickiej. A spoza Wrocławia odbudowę kolegiaty w Głogowie. Był wiceprezydentem Międzynarodowej Rady Ochrony Zabytków (ICOMOS) i przewodniczył jej Polskiemu Komitetowi Narodowemu.
Przed laty pokazywał Wrocław całej Polsce w cyklu audycji telewizyjnych realizowanych wespół z Tadeuszem Drankowskim ("Wrocław z lotu ptaka"). W tamtych czasach przygotował też album "Wrocław na dawnej rycinie". Nie sposób nawet próbować wyliczania jego publikacji – od wysokospecjalistycznych po popularyzatorskie.