Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na 32. niedzielę w okresie zwykłym przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
Każdy alpinista i himalaista, choćby był najbardziej doświadczonym w ekstremalnym wspinaniu się po górach, będzie w przygotowywaniu się do kolejnej wyprawy brał pod uwagę najgorsze scenariusze. Przygotowując się niejeden raz zapyta: „A co będzie, jeżeli…?” Wszystko się może zdarzyć. Ktoś powie: „Wielka mi rzecz, że wszystko się może zdarzyć”. Jednak w niejednym przypadku, może chodzić o dwie drogi, o to czy będę jeszcze żył, czy nie będę już żył.
Taki jest właśnie świat, że jedni umieją myśleć, a inni nie myślą wcale, albo źle myślą. Są tacy, którzy uważają, że młodość będzie wiecznie trwała, że zdrowie przed chorobą nigdy nie ustąpi, że zawsze będzie można być samowystarczalnym. Mówimy, że młodość ma swoje prawa, ale mądra młodość będzie charakteryzowała się korzystaniem z prawa do mądrego planowania swojego życia.
Jezus opowiada przypowieść o oczekujących oblubieńca dziesięciu pannach, ponieważ świadomy jest, że już niedługo będzie miało miejsce w Jerozolimie wydarzenie, które jest sednem Jego przyjścia na ziemię. Przypowieść Jezusa otwiera Jego mowę, która nazywana jest mową eschatologiczną. Treści kerygmatyczne, jakie wybrzmiewają w ciągu roku liturgicznego w Kościele katolickim, nie tylko przybliżają nam prawdy o historii zbawienia, ale domagają się od nas przyjęcia tej prawdy oraz odpowiedzenia na nią swoim życiem. Teraz, kiedy rok liturgiczny zmierza ku końcowi, a zarazem prowadzi do Adwentu, czyli czasu oczekiwania na obiecane nam i zapowiadane powtórne przyjście Chrystusa, Kościół daje słowo, które jasno i wyraźnie daje do zrozumienia, kim będzie Oblubieniec, na którego, jak panny z przypowieści czekamy.
W przypowieści Jezusa nierozsądne panny, które nie wzięły ze sobą oliwy do lamp, nie zdążyły już jej dokupić, kiedy oblubieniec nadchodził. Nierozsądne panny nie zdołały zatem dostać się na weselne gody. Ta przypowieść Jezusa mówi o końcu świata. Wtedy będzie już za późno na dokonywanie jakichkolwiek retuszy życia. Wcześniej powiedzieliśmy już sobie, że najlepszy alpinista i himalaista wyrusza na ekstremalny szlak wyposażony w to, co będzie mu potrzebne na realizację najczarniejszego scenariusza. Bo, kiedy zacznie się coś dziać, nie będzie miał czasu myśleć o tym, co by tu zrobić, on już dawno to zrobił.
Mądrość chrześcijanina wyraża się przez mądre planowanie życia. Czy będę miał czym świecić, kiedy Oblubieniec przybędzie? Czy wejdę na ucztę? Nie wystarczy wierzyć, ale trzeba też chcieć. Adwent, który się zbliża i do którego liturgia już nas przygotowuje poprzez głęboką swoją treść, ma nas uczyć, że czuwanie to nie czas, który dopiero będzie. Czuwanie już jest „w teraz” życia każdego chrześcijanina. Gotowymi na Jego przyjście są ludzie „roztropni”, którzy według Starego Testamentu oznaczają wszystkich posłusznych prawu Bożemu. W opozycji do nich widzimy w przypowieści „nierozsądnych”, którzy idą tylko za własną krótkowzrocznością.