9 listopada został otwarty proces beatyfikacyjny s. Wandy Boniszewskiej. Jej charyzmatem była modlitwa i ofiara w intencji kapłanów, osób konsekrowanych. W gronie dzieci, które katechizowała, był także przyszły kardynał Henryk Gulbinowicz.
Siostra Wanda ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów (1907-2003) – mistyczka, stygmatyczka – wyprosiła wielu księżom łaskę nawrócenia, wyzwolenia z nałogu, pozostania w kapłańskiej służbie, a także siły do pracy. Wynagradzała Jezusowi za ból, jakiego doznaje ze strony duchownych, zakonników, zakonnic, powierzała Mu ich problemy.
Jej życie, pełne cierpienia, rozpoczęło się w okolicach Nowogródka. Do zgromadzenia wstąpiła w Wilnie, przez wiele lat przebywała w domu sióstr w Pryciunach pod Wilnem. Wśród jej zajęć na Wschodzie było między innymi katechizowanie dzieci i młodzieży. W gronie jej uczniów znalazł się przyszły kardynał Henryk Gulbinowicz – który wspominał swego czasu, że s. Wanda przygotowywała go do Pierwszej Komunii Świętej, nauczyła służenia do Mszy św., że żyła w przyjaźni z jego rodzicami, zwłaszcza z matką; że intrygowały go jej długie rękawy skrywające dłonie (naznaczone stygmatami, o czym wtedy nie wiedział).
Siostra nosiła w swoim sercu wszelkie biedy kapłanów – także moralne, ich błędy i problemy. Czy można wątpić, że kandydatka na ołtarze – poświęcająca swoje życie modlitwie i ofierze za duchownych – pamięta o dawnym wychowanku?
S. Wando, pomóż. Niech Twoja modlitwa wyprosi Boże miłosierdzie dla wszystkich, którzy i dziś tego potrzebują, niech pomoże stanąć w prawdzie, zaufać Bogu – potężniejszemu niż każde zło. Uproś otwarcie się na miłość Boga ludziom, których losy splotły się z losem księży, także tym skrzywdzonym i poranionym.
Ostatecznie przecież chodzi o to, żeby wszyscy – ofiary i winowajcy, i ci, co coś zaniedbali, i ci, co próbują rozwikłać nabrzmiałe problemy, i zdezorientowani, oszukani, i ci, co nie mieli pomysłu i sił, by coś zmienić – żebyśmy wszyscy spotkali się w niebie. S. Wando, pomóż.