Przyjmować z rąk Pana dobro i zło w doskonałej pokorze, uznając je za dobrodziejstwo Bożej Opatrzności, jest bardziej warte zbawienia duszy niż biczowanie każdego dnia swoich pleców brzozowymi rózgami - mawiał św. Albert Wielki.
W parafii na wrocławskich Sołtysowicach 15 listopada jest obchodzony szczególnie uroczyście ze względu na wspomnienie patrona. Mszę świętą odpustową odprawił o. Zacheusz Drążek OFM, wieloletni kustosz Bożego Grobu w Jerozolimie.
Podkreślił on w homilii, że patron wrocławskiej parafii był mistrzem średniowiecznej teologii, a przydomek „wielki” wskazuje na bogactwo jego nauczania. Jemu współcześni nadawali mu wiele tytułów. Jeden z jego uczniów określił go m.in. „zdumieniem i cudem naszej epoki”.
- Mocna relacja z Bogiem, ale także przykład innych zakonników to czynniki decydujące o rozwianiu wszelkich wątpliwości wobec wybrania drogi życiowej przez Alberta. Jego rodzice byli przeciwni takiemu sposobowi życia, jaki wybrał, wstępując do zakonu dominikanów. Dla Alberta stawanie przed Bogiem do osobistej modlitwy, ożywienie Bożym słowem, spowiedź święta to narzędzia, które służyły odkryciu Boga i pójściu za Nim - tłumaczył o. Zacheusz Drążek.
Św. Albert może nas wiele nauczyć także dzisiaj. On pokazuje, że między wiarą a nauką nie ma sprzeczności. Albert sam był człowiekiem nauki i pokory wobec wielkości Boga. Dzisiaj, w tym czasie przeciwstawiania się prawdom, przykazaniom i życiu moralnemu, na nowo potrzeba odczytywać w wierze i rozumie, kim jesteśmy w świecie stworzonym przez Boga. Kaznodzieja zachęcał, by kształtować rozum według Bożych przykazań.
- Wierzę w to, że każdy z nas miał osobiste doświadczenie piękna przyrody. Przez poznanie tego świata dotykamy samego Boga. Kilka lat temu obserwowałem w nocy niebo, które rozświetlały miliony gwiazd. Spoglądałem w nie dość długo i ogarnął mnie głęboki zachwyt nad pięknem stworzenia. Powiedziałem wtedy w sercu, że to niemożliwe, żeby ktokolwiek inny to stworzył, jak Bóg. I w zachwycie tego stworzenia pomyślałem: „Boże, chcę wierzyć w Ciebie całym moim sercem. Ja, taki mały niepozorny człowiek, w ogromie kosmosu jestem kimś niepowtarzalnym, wybranym i ukochanym przez Ciebie jeszcze przed założeniem świata" - wspominał franciszkanin.
Takie spojrzenie na nieskończoność tego Wszechświata rodzi w sercu pokorę przez Bogiem. I tak też dostrzegał Boga oraz Go dotykał św. Albert, który mówił w swoim nauczaniu, że człowiek stoi pośrodku stworzenia między materią a duchem, między czasem a wiecznością.
Św. Albert pisał:
Przyjmować z rąk Pana dobro i zło w doskonałej pokorze, uznając je za dobrodziejstwo Bożej Opatrzności, jest bardziej warte zbawienia duszy niż biczowanie każdego dnia swoich pleców brzozowymi rózgami.
- Nosimy w sobie doświadczenie grzechu, widzimy dobro, które powinniśmy czynić, ale jednak działamy źle. Mamy wolną wolę i rozum, ale to łaska Boża jest nam koniecznie potrzebna, by nabierać sił. Tylko oddając się w ręce Boga, możemy osiągnąć wszelkie dobro i należeć do Niego. Prośmy, by nigdy w Kościele nie zabrakło takich kapłanów, teologów i zakonników jak św. Albert Wielki - mówił o. Zacheusz Drążek.